Cracovia pokonała Lechię po golu Pellego van Amersfoorta w doliczonym czasie gry drugiej połowy. Zwycięstwo pozwoliło Pasom wskoczyć na 1. miejsce w tabeli, a remis Pogoni Szczecin z Lechem Poznań (1:1) sprawił, że krakowianie zostaną na szczycie co najmniej do niedzielnych spotkań Legii Warszawa i Piasta Gliwice.
- Po 14. kolejce jeszcze nikt nie został mistrzem i nikt nie spadł. Rok temu w tym momencie byliśmy chyba na 12. miejscu - przypomina Probierz.
Opiekun Cracovii nie zgadza się ze stwierdzeniem, że Pasom dopisało szczęście: - W jednym klubie wybierali trenera i prezes poprosił dyrektora o 10 kandydatów. Ten przyniósł CV, a prezes dziewięć z nich podarł, a jedno zostawił i powiedział: "Mieli pecha, więc bierzemy tego, który miał szczęście". To a propos szczęścia.
Czytaj również -> Kraków w żałobie. Nie żyje Krzysztof Gacek
Zdaniem Probierza nie ma przypadku w tym, że jego zespół drugi mecz z rzędu wygrał po golu strzelonym w doliczonym czasie gry - podobnie było we wtorek w Bytowie.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Czy Robert Lewandowski ma szansę na Złotą Piłkę? "Życzę mu tego z całego serca"
- Brawa dla zespołu za charakter. Cracovia ma charakter i teraz trzeba to potwierdzić w następnych meczach. To był bardzo trudny tydzień. Wygraliśmy z Pogonią, w Pucharze Polski jechaliśmy rollercoasterem, strzelając gole w 88. i 120. minucie, a teraz znów zdobyliśmy bramkę po 90. minucie. Nie można jednak wpadać w euforię. Musimy pracować nad kilkoma elementami - kończy trener Cracovii.
W zgoła odmiennym nastroju był Piotr Stokowiec. Opiekun Lechii wyjeżdżał z Kałuży 1 z poczuciem niedosytu: - Szkoda tego wyniku, bo myślę, że spokojnie to my mogliśmy wygrać 1:0. Byliśmy konsekwentni, ale zabrakło nam jednej rzeczy - ataku na piłkę w tym decydującym momencie. Nie uważam, że w końcówce sami zaprosiliśmy Cracovię do ataku. Graliśmy odważnie i o wszystkim zadecydowała jedna, dwie minuty.
Czytaj również -> Maciej Stolarczyk: Mecz z Legią nami wstrząsnął
Lechia w trzecim kolejnym meczu straciła decydujące o wyniku gole w ostatnich minutach gry. Z Arką Gdynia (2:2) i Górnikiem Zabrze (1:1) kosztowało ją to utratą prowadzenia, a z Cracovią zapłaciła za to już porażką.
- Nie jesteśmy ślepy i głusi. Coś w tym jest, ale nie ma jednej odpowiedzi, którą mógłbym wyrecytować. Przyjmuję krytykę, bo rozumiem kibiców. Biorę tę winę na siebie. Nie jest to jednak takim problemem, z którym sobie nie poradzimy - zapewnia. Stokowiec.