Premier League. Everton - Tottenham. Koszmarny uraz Andre Gomesa. Piłkarze odwracali wzrok i łapali się za głowy
W meczu Everton - Tottenham Hotspur koszmarnie wyglądającej kontuzji nabawił się Andre Gomes. Po wślizgu Heunga-Mina Sona prawa noga Andre Gomesa złamała się tuż nad stawem skokowym.
Gdy Son zobaczył efekt swojej interwencji, złapał się za głowę, odwrócił wzrok i zalał się łzami. Pozostali zawodnicy Tottenhamu też nie dowierzali w to, co się stało, a Aurier zaczął się modlić. Piłkarze Evertonu natomiast ruszyli na pomoc poszkodowanemu koledze i starali się, by nie miał w zasięgu wzroku zwisającej w nienaturalny sposób stopy.
Heung-min Son left in tears after his tackle led to Andre Gomes’ injury pic.twitter.com/phkjCK2T7j
— B/R Football (@brfootball) November 3, 2019
Pierwszy Gomesem zaopiekował się Lucas Digne, a błyskawicznie przy Portugalczyku znaleźli się też lekarze. Wszystko działo się tuż przy ławkach rezerwowych, więc członkowie sztabu medycznego Evertonu od razu zajęli się piłkarzem.
Spowodowana urazem Gomesa przerwa w grze trwała blisko dziesięć minut. W tym czasie lekarze udzielali piłkarzowi pierwszej pomocy i przygotowywali go do transportu do karetki. Gdy Portugalczyk na noszach opuszczał murawę, żegnały go brawa zarówno kibiców, jak i piłkarzy.
Choć Son nie był bezpośrednim sprawcą urazu Gomesa, sędzia ukarał go czerwoną kartką. Realizator transmisji oszczędził widzom drastycznych wrażeń i nie zaprezentował pełnej powtórki zdarzenia z innego ujęcia. Nie ma zatem pewności, czy Gomes ucierpiał, stawiając stopę na murawie po wślizgu Sona, czy w wyniku zderzenia z Aurierem.
Na razie nie wiadomo, jak poważna jest kontuzja Gomesa, ale Portugalczyk na pewno doznał pęknięcia kości podudzia. Istnieje ryzyko, że uszkodzone są też więzadła w stawie skokowym i stawie kolanowym. Wszystko wskazuje na to, że to podobny uraz do tego, którego w 2009 roku doznał Marcin Wasilewski, a wcześniej Henrik Larsson (1999). Pierwszemu powrót do pełnej sprawności zajął 15 miesięcy, a drugiemu 300 dni.