PKO Ekstraklasa. KGHM Zagłębie Lubin - Raków Częstochowa. "Sędzia zabijał płynność gry"

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: trener Marek Papszun
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: trener Marek Papszun

- Zawsze gramy o zwycięstwo i to nasz bilans pokazuje. Osiągnęliśmy pierwszy remis w sezonie - przypomniał Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa po remisie z KGHM Zagłębiem w Lubinie 2:2.

Czerwono-Niebiescy dwukrotnie musieli odrabiać straty i za każdym razem im się to udawało. Najpierw na gola Damjana Bohara odpowiedział Petr Schwarz. Tuż przed przerwą Bartosz Białek dał ponownie prowadzenie Miedziowym, a siedem minut przed końcem gry punkt dla Rakowa uratował Sebastian Musiolik.

Asysty PKO Ekstraklasy. Luquinhas goni Starzyńskiego

- Myślę, że oglądaliśmy emocjonujący mecz. Było dużo sytuacji bramkowych. Pierwsza połowa z mojej perspektywy bardzo dobrze rozegrana taktycznie, ale niestety nie uniknęliśmy też błędów prostych przy stracie bramek. Nie uniknął ich też sędzia, który nam zabijał płynność gry w całym meczu, ale wyglądało to dobrze z mojej perspektywy. Graliśmy jak chcieliśmy. Oprócz tych bramek Zagłębie niewiele stworzyło - stwierdził Marek Papszun.

- Dla mnie to był interesujący mecz. Spotkały się ze sobą ciekawe drużyny. Przygotowani byliśmy na bardzo dobrą defensywę przeciwnika. Przez pierwsze piętnaście minut szukaliśmy trochę sami siebie. Dalej strzeliliśmy dwie bramki. Ale przeciwnik nie bał się atakować. Chcieliśmy strzelić trzecią bramkę, a to jest bardzo ważne, gdy prowadzi się 2:1. Były ku temu szanse, ale pojawiły się problemy z jakością dośrodkowań, ostatnim podaniem. Straciliśmy dwa punkty, ale ten jeden trzeba uszanować - ocenił z kolei Martin Sevela, szkoleniowiec KGHM Zagłębia Lubin.

ZOBACZ WIDEO: Wisła Kraków w poważnym kryzysie. "Dzieje się coś dziwnego"

Słowacki trener był jednak zdania, że to jego drużyna częściej zagrażała bramce przeciwnika. Z drugiej strony docenił stałe fragmenty gry w wykonaniu Rakowa Częstochowa.

- Mieliśmy więcej okazji niż Raków. Rywale byli niebezpieczni przy rzutach rożnych czy wolnych. Strzelili drugą bramkę z autu, gdzie nie było dobrej organizacji naszych zawodników w obronie. Nad tym musimy popracować, aby była koncentracja na każdym szczególe. Z przodu też mamy czego żałować. Były okazje Bartka Białka, Sasy Zivca, Asmira Suljicia... - wyliczał Sevela.

Z kolei Marek Papszun ujawnił, że drużyna musiała nieco zaryzykować, by wyrównać stan spotkania, ale efekt sprawia mu radość.

- Musieliśmy się trochę odkryć, wypuściliśmy mecz z ryz taktycznych, więcej było kreatywności, odwagi i chęcią zdobycia bramki. Wyrównaliśmy i myślę, że w takich okolicznościach, grając na wyjeździe, przy takim sędziowaniu z tego punktu możemy być zadowoleni - podkreślił trener beniaminka.

To pierwszy w tym sezonie remis Rakowa. Dotąd ekipa spod Jasnej Góry albo mecze wygrywała, albo przegrywała.

- Zawsze gramy o zwycięstwo i z takim nastawieniem przyjechaliśmy do Lubina. To zresztą nasz bilans pokazuje, bo mamy pierwszy raz remis. Graliśmy z naprawdę ofensywnym zespołem. Jednym z silniejszych w Polsce, jeśli chodzi o atak. Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę powinniśmy być zadowoleni - ocenił Papszun.

Zobacz też: Stanisław Czerczesow: Piotr Nowak nadawałby się na trenera Legii Warszawa

Jednym z bohaterów meczu był napastnik KGHM Zagłębia Bartosz Białek. 17-letni piłkarz zadebiutował w PKO Ekstraklasie i od razu przywitał się z publicznością bramką.

- To typowy numer dziewięć. Ostatnio grał Patryk Szysz, ale to nie jest jego nominalna pozycja. Ten jest bardziej bocznym pomocnikiem. Bartosz pokazał jakość na treningu. Postanowiłem zaryzykować i uważam, że zagrał bardzo dobre spotkanie, strzelił gola, a to się nie udało ostatnio Szyszowi - wyjaśnił Martin Sevela.

Po przerwie reprezentacyjnej lubinian czeka wyjazdowe starcie z Cracovią, a Raków Częstochowa zagra w Kielcach z Koroną.

Komentarze (0)