Polski Związek Piłki Nożnej jak zwykle zajmował się sprzedażą biletów na wyjazdowy mecz reprezentacji Polski. W tym przypadku chodzi o spotkanie eliminacji ME 2020 w Izraelu. Polscy kibice za pojedynczą wejściówkę musieli zapłacić 120 zł.
Problem w tym, że na biletach - tych papierowych i elektronicznych - widniała cena dwukrotnie mniejsza - niespełna 60 zł (była podana w szeklach). Fani - co oczywiste - oburzyli się i zainterweniowali w związku.
Jakub Kwiatkowski z PZPN tłumaczył zamieszanie nieporozumieniem na linii PZPN - federacja izraelska, zapewniając, że nie było to celowe zamieszanie, a zwykły błąd ludzki, zapowiadając naprawę sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Kadrowicze dziękują Łukaszowi Piszczkowi. "Piękny i smutny moment"
Jak opisuje weszlo.com, po trzech dniach od otrzymania przez kibiców biletów i zgłoszeniu zaistniałej sytuacji, PZPN, za pośrednictwem wiadomości SMS, rozesłał do każdego kupca wiadomość z przeprosinami. Po jakimś czasie przyszedł mail, po kilku dniach kolejny. Ten ostatni był związany ze zwrotem nadwyżki z biletu. Ale i tu pojawiły się kolejne komplikacje.
Duża grupa kibiców nadal nie otrzymała pieniędzy za bilet (mowa o kwocie 60 zł - nadwyżka w stosunku do ceny oryginalnej), choć od zgłoszenia sprawy minęło już blisko 20 dni. Zwroty mają zostać sfinalizowane dopiero pod koniec miesiąca. Jest to o tyle bulwersujące, że by zakupić wejściówkę, opłatę należy przelewać praktycznie od razu, najpóźniej w ciągu dwóch dób.
Zobacz też: Euro 2020. Robert Lewandowski zmieni pozycję? "Może dorósł już do tej roli"
- Potrzebujemy czasu. Nie dostaliśmy jeszcze wszystkich informacji zwrotnych. Do końca miesiąca planujemy wszystko oddać. Pierwsi ludzie zwrot dostali parę dni temu, kolejni dostaną na dniach, a ostatecznie rozliczymy się do ostatniego dnia listopada. Nikt nie będzie stratny i poszkodowany. Każdy zapłaci cenę faktyczną - zapewnił Kwiatkowski, cytowany przez weszlo.com.
Na boisku Polska pokonała Izrael 2:1 (relacja TUTAJ).