Piłkarze Lechii Gdańsk wygrywając z KGHM Zagłębiem Lubin 3:2 zwyciężyli w trzecim kolejnym meczu. Czy można tu już mówić o jakiejś serii? - Jak mamy trzy zwycięstwa z rzędu to oczywiście można mówić o serii, jak przegrywamy to bym tego tak nie nazwał. Teraz jestem jak najbardziej za tym, by tak to określać - zażartował Michał Nalepa.
Lechia Gdańsk w starciu z Zagłębiem wyszła w drugiej połowie na boisko z dużo większym zaangażowaniem niż miało to miejsce do przerwy, gdy przegrywała 0:2. - Duży wpływ na to miało to, że nie mieliśmy nic do stracenia i o niczym nie myśleliśmy. Parliśmy do przodu i wyglądało to inaczej. Po początku drugiej połowy nie mieliśmy żadnych obaw, bo tak naprawdę były ze strony rywali stałe fragmenty gry, a tak naprawdę nic się nie działo - ocenił środkowy obrońca Lechii.
Zagłębie zagrało z Lechią po juniorsku. Zobacz więcej!
Piotr Stokowiec mówił po spotkaniu, że zawodnicy Lechii czuli mecz z Wisłą Kraków i miało to wpływ na sytuację motoryczną. - Trener może faktycznie mieć rację, ciężko mi się do tego odnieść. Jak nie mieliśmy nic do stracenia i wyłączyliśmy głowy, to potrafiliśmy zrobić na boisku dużo więcej - zaznaczył Nalepa.
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Trener Szwedów wspomina mecz z Polską: "Tomaszewski obronił karnego. Wygraliście 1:0. Nie lubię tego"
Michał Nalepa ma w PKO Ekstraklasie najwięcej zablokowanych strzałów. Staje się ostatnią deską ratunku w Lechii Gdańsk. - Są takie mecze, w których jestem pewny że zablokuję praktycznie każdy strzał. Jak widzę, że napastnik składa się do uderzenia, to czuję, że jestem dobrze ustawiony i piłka prawdopodobnie uderzy we mnie, a jak nie to poleci obok bramki - zauważył.
Nie było awantury w szatni Lechii. Zobacz więcej!
W środę jednak gdy Damjan Bohar uderzył w kierunku Michała Nalepy, ten nie zablokował strzału. W konsekwencji piłka wpadła do bramki. - Było bardzo blisko, nie wiem czemu on zdecydował się na strzał we mnie. Widziałem, że spuścił głowę i dlatego rozchyliłem nogi, by zajmować jak największą powierzchnię. Uderzył we mnie i przeleciała piłka. To jednak bardzo dobry zawodnik i nie był to przypadkowy strzał - stwierdził piłkarz Lechii Gdańsk.
Pucharowy mecz był kolejnym, w którym środkowy obrońca grał bez maski. Nosił ją po tym, jak złamał nos podczas spotkania w Warszawie z Legią. - Już nie mam problemu. Byłem trochę niepewny, bo odczuwałem ból nosa, ale umówiliśmy wizytę z doktorem. Nerw się delikatnie zrósł i ma prawo poboleć. W meczu w którym odrzuciłem maskę dostałem centralnie w nos i już wiem, że jest dobrze na sto procent. Crash testy zostały wykonane - zaśmiał się Michał Nalepa.
W sobotę gdańszczanie zagrają z Wisłą Płock, która, podobnie jak miało to miejsce w pierwszej rundzie, przed spotkaniem z Lechią nie jest w najwyższej formie. - Każdy mecz w PKO Ekstraklasie jest bardzo wymagający i trzeba być maksymalnie skoncentrowanym. Jak ktoś nie jest w formie, to może się przełamać. Może to być ciekawy mecz - podsumował.