Manchester City podkradł Polaka, teraz Jakub Bokiej szuka dla klubu talentów

W Manchesterze City jest dwóch Polaków. Zdolny nastolatek Olivier Andrukaniec od kilku miesięcy trenuje z drużyną do lat 11. Polecił go najmłodszy skaut w tym klubie: 23-letni Jakub Bokiej.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Jakub Bokiej WP SportoweFakty / WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jakub Bokiej
Z Anglii Mateusz Skwierawski 

To nie była rozmowa kwalifikacyjna. Trzy lata temu Jakub Bokiej odebrał telefon, dzwonił szef skautów w Manchesterze City. Zaprosił młokosa z Polski do swojego gabinetu, ale nie na rozeznanie, tylko po to, by przekonać go do zmiany barw. Bokiej pracował wtedy dla Leeds United i zrobił niezłe wrażenie, wypatrzył kilku zdolnych zawodników i Anglicy zauważyli, że zna się na rzeczy.

Człowiek odpowiedzialny w Manchesterze za skauting znał Polaka z Leeds, dlatego stwierdził, że musi mieć u siebie tego bystrego dwudziestolatka. I podkradł Bokieja. - Rozmowa była bardzo konkretna, byłem pod wrażeniem, że facet, który siedzi w angielskiej piłce od kilkudziesięciu lat, wypowiada się na mój temat z uznaniem. Nie wspominał o moim wieku, wręcz przeciwnie, zostałem pochwalony za to, że tak wcześnie zacząłem. Dogadaliśmy się błyskawicznie - opowiada nam Jakub Bokiej.

To najmłodszy skaut Manchesteru City, obserwuje zawodników od 4. do 14. roku życia, dostał od klubu dużą swobodę działania, najczęściej sam decyduje, kogo ogląda i gdzie jedzie. Do City przyprowadził kilku Polaków. Jeden trenował w grupie z synem Wayne'a Rooney'a, był bliski podpisania umowy, ale w Sheffield Wednesday miał większą szansę na zaistnienie i ostatecznie tam trafił. Drugi, Olivier Andrukaniec, trenuje z drużyną City do lat 11 już pięć miesięcy.

Piłka zamiast fabryki

Wszystko zaczęło się od przyjazdu Bokieja ze Szwecji. Cztery lata temu jeszcze grał w piłkę, w środku obrony. Jego klub, Kiruna FF, występował w czwartej lidze. To była szkoła życia, na minusie kilkanaście stopni, śnieżyca pod koniec kwietnia i zaklejanie okien w pokojach tejpami do nóg, żeby dało się chociaż zdrzemnąć w białe noce. Bokiej czuł, że nic już z tego nie będzie, choć jego przygoda z piłką zaczęła się obiecująco. W meczu Sunday League, ligi amatorów w Anglii, zauważył go skaut Leeds United i sprowadził Polaka do akademii. Dla 14-latka, który przyjechał na Wyspy z ojcem, był to jak los na loterii, ale chłopak szybko przekonał się, że braki w wyszkoleniu są zbyt duże.

ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Kto trafi z barażu do grupy z Polską? "Będziemy faworytem niezależnie od przeciwnika"

- Zabrakło motoryki, odstawałem fizycznie. Pierwsze treningi w Leeds wyglądały tak, że nie podnosiłem się z ziemi. Sytuacja bark w bark, z pozoru łatwa walka o piłkę, a ja leżałem na trawie - opowiada. - Wtedy myślałem, że umiem grać w piłkę, ale kiedy zostałem skautem, szybko zmieniłem zdanie - puszcza oko.

W akademii Leeds spędził rok. Próbował też w innych drużynach: Chesterfield, Halifax Town i pół roku w Szwecji. Żeby nadrobić braki, dużo pracował w siłowni i doszły problemy ze zdrowiem, głównie lędźwiami. Kręgi naciskały na siebie z powodu krótszej nogi. W pewnym momencie ból był tak silny, że Bokiej nie mógł się schylić i zawiązać sznurówek. Odpuścił.

Nie zrobił kariery, ale zauważył, że nawet supertalent może mieć z tym problem, dlatego otworzył Polish Football Academy, która działa w Leeds od ponad trzech lat. Pomaga wybić się młodym chłopcom z Polski.

- Widziałem przypadki dobrych zawodników szkolonych w topowych akademiach w Polsce, którzy przyjeżdżali do Wielkiej Brytanii i nie wiedzieli, co dalej robić. Większość klubów w Anglii pozyskuje graczy sugerując się opinią skautów. Wielu tu było lepszych ode mnie, ale po czasie zaczynali koncentrować się na innych rzeczach: szli dorobić do fabryki, chcieli mieć coś z życia, z każdym dniem byli słabsi, mniej skoncentrowani na piłce, a poziom akademii odjeżdżał. Moje założenie jest takie, żeby budować ścieżki karier młodym Polakom - tłumaczy Bokiej.

Jego akademia zaczynała od ogłaszania się w internecie i gazetach. Zainteresowanie było spore, ale rodzice mocno dziwili się, że treningi ma prowadzić młody chłopak, który niedawno osiągnął pełnoletność. Na początku podchodzili do tego pomysłu sceptycznie. - Na zasadzie: co to za szczyl się tu wymądrza - uśmiecha się Bokiej. Otoczka też nie przekonywała. - Pierwszy trening wyglądał komicznie: każdy chłopak z innej kategorii wiekowej, w innym stroju, nie znaliśmy ich imion, potencjału, a nas trenerów było trzech. Kompletna amatorka, takie bywają początki - wspomina.

Dziś w jego akademii trenuje około osiemdziesięciu młodych zawodników, od 5. do 16. roku życia, z podziałem na kategorie wiekowe. - Nie gramy w żadnej lidze, szkolimy i wysyłamy chłopców na testy. Prestiżem dla akademii będzie, jeżeli któryś z nich zagra kiedyś w zawodowej piłce - opowiada. I takie założenia zaczęły się sprawdzać, kilku chłopaków wypłynęło. Oskar Woźniczka czy Kornel Miściur trafili do akademii Hull City, Andrukaniec jest w Man City, Filipa Zawodnego testuje Doncaster Rovers, a Alan Tomasiewicz szkoli się w Leeds Utd. Bokiej widzi co najmniej kilku kolejnych, którzy pójdą śladem kolegów.
Olivier Andrukaniec z akademii Manchesteru City oraz 23-letni Jakub Bokiej - skaut klubu i założyciel akademii Polish Football Academy Olivier Andrukaniec z akademii Manchesteru City oraz 23-letni Jakub Bokiej - skaut klubu i założyciel akademii Polish Football Academy
Euro 2020. Polacy zatrzymają się w Dublinie. Jedno z miejsc ma mroczną przeszłość Treningi u Guardioli

W Manchesterze City cenią jego oko do talentów. - Mam ogromny szacunek za to, jakim zaufaniem zostałem obdarzony od pierwszego dnia i staram się spłacać ten kredyt zaufania. Chłopcy proponowani przeze mnie są w zasadzie od razu testowani - opowiada.

Manchester City ma pierwszeństwo do talentów z Polish Football Academy. - Dla naszych zawodników to też ogromny magnes, nawet jeżeli trafią do City na kilka treningów, to mogą z nich czerpać przez lata. W meczach siedmiolatków w City każdy chłopak potrafi sprawdzać przestrzeń boiska przed przyjęciem piłki nawet kilkukrotnie! W Polsce czasem trudno o takie przyzwyczajenia na poziomie ekstraklasy. W Manchesterze pracują fachowcy z najwyższego topu w Anglii. To też bardzo mądrzy ludzie. Jeżeli uznają, że dany chłopak nie nadaje się w tym momencie na ich drużynę, to radzą znaleźć mniejszy zespół, ale z szansami na częstszą grę - tłumaczy.

Bokiej był na kilku treningach pierwszej drużyny Manchesteru, obserwował jak ćwiczy zespół Pepa Guardioli. - Urzekła mnie pokora tych ludzi, mogłoby się wydawać, że ego rośnie wprost proporcjonalnie do osiąganych sukcesów, ale to nieprawda. Mijamy się w klubowych korytarzach z zawodnikami i trenerami, zamienimy kilka zdań. Drugi trener Mikel Arteta imponuje mi swoją pracowitością, on w zasadzie zawsze jest w klubie, po wygraniu pucharu potrafi stawić się w ośrodku następnego dnia rano, żeby obejrzeć spotkanie kilkulatków - opowiada.

Bokiej spotkał też w klubie Rooney'a. - Wpadliśmy na siebie, kiedy czekał na syna. Zapytał, czym zajmuję się w klubie i stwierdził, że to świetna robota. Ten bliski kontakt z wielkimi piłkarzami działa na podświadomość również młodych chłopców. W City akademia sąsiaduje z boiskami pierwszego zespołu, chłopaki, którzy oglądają seniorów w telewizji, na drugi dzień zbijają z nimi piątki - mówi.

W ślady Klicha i Bogusza

Juniorów z Polish Football Academy często zabiera na mecze Manchesteru w Lidze Mistrzów czy Premier League. Do jego akademii może zgłosić się każdy chłopak, choć Bokiej nie prowadzi naborów. W Leeds trenują trzy razy w tygodniu, na różnych boiskach, nie mają własnej bazy, utrzymują się ze składek rodziców.

Po pierwszym roku, kiedy Bokiej pracował jeszcze jako skaut Leeds, klub udostępnił jego akademii swoją bazę treningową na cały dzień. - Od początku trzymałem się hasła: jakość zawsze się obroni. Postawiłem na metody szkolenia, które dadzą chłopcom rozwój. Cieszę się, że widać efekty - komentuje.
Jakub Bokiej (na pierwszym planie) ze swoją akademią w ośrodku Leeds United Jakub Bokiej (na pierwszym planie) ze swoją akademią w ośrodku Leeds United
Prowadzi treningi i pracuje nad nastawieniem juniorów. - Dużo jest historii chłopaków, którzy byli blisko szczytu, a nagle zniknęli. Nie zawsze to jakieś ogromne błędy, czasem kilka złych wyborów. Dużo rozmawiamy o żywieniu, regeneracji i motywacji. Przed testami w innych zespołach staram się zdejmować z chłopców presję. Żeby nie myśleli "muszę", tylko cieszyli się chwilą, robili to, co zawsze - mówi.

A na treningi jego akademii czasem wpadną reprezentanci Polski, Mateusz Klich z kadry Jerzego Brzęczka i Mateusz Bogusz młodzieżówki do lat 21. Obaj występują w Leeds Utd. - Później słyszę, że chłopcy rozmawiają z nimi o diecie albo umawiają się na wspólne bieganie. Mam nadzieję, że choć jeden pójdzie w ich ślady - kończy Bokiej.

Maciej Iwański: Niemcy piszą o "gorzkiej pigułce". Bundesliga nie ma siły przebicia

Czy Manchester City ma najlepszą akademię w Anglii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×