Nie do pomyślenia, że Klaus Fischer czegokolwiek żałuje. Przecież strzelił w Bundeslidze aż 268 goli, tylko legendarny "bombowiec" Gerd Mueller ma ich więcej (365). Pewnie za dwa lata w klasyfikacji strzelców wszech czasów wyprzedzi go Robert Lewandowski (221 goli), jednak Polak i tak nie odbierze mu statusu idola. Przecież Fischer jest żyjącym pomnikiem, ikoną niemieckiego futbolu. Może wszystko zrobić i wszystko powiedzieć.
Gdy dwa lata temu analizował skład reprezentacji Niemiec, wypalił: - Gdyby Lewandowski grał dla Niemiec, bylibyśmy niepokonani.
A jednak Klaus Fischer żałuje. - Tak bardzo chciałbym zostać niemieckim mistrzem w piłkę. To się niestety nie stało. Większe sukcesy odnosiłem za to w curlingu. Nie dość, że byłem mistrzem kraju, to jeszcze Europy - opowiadał.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
Król nożyc
W piątek kończy 70 lat. Dziesięć lat temu, gdy telewizja zaprosiła go do programu, dał niesamowity popis i strzelił gola nożycami. Tak jak to potrafi i z czego jest znany. Bo Klaus Fischer stał się legendą nie tylko dlatego, że strzelał dużo goli, ale robił to pięknie. Tak jak w 1977 roku, gdy w meczu reprezentacji Niemiec ze Szwajcarią (4:1) trafił nożycami, dosięgnął wtedy piłkę na niesamowitym pułapie. Telewizja ARD wybrała potem to trafienie golem roku, dekady, a następnie wieku.
Rok później, w meczu z ZSRR, też celnie uderzył przewrotką, zrobił to też w półfinale mistrzostw świata w 1982 roku z Francją. Trafił w dogrywce, uratował remis 3:3. Niemcy awansowali do finału, ale przegrali z Włochami. Fischer nie został mistrzem świata.
Nie był nim też w piłce klubowej. W latach 70. w niemieckiej piłce rządziły Bayern Monachium z Gerdem Muellerem i Borussia Moenchengladbach z Juppem Heynckesem, które rozdzielały między siebie tytuły. Fischer był gwiazdą Schalke 04 Gelsenkirchen i FC Koeln, trzy razy zostawał wicemistrzem (1972, 77, 82), ale to zawsze było drugie miejsce. Choć udało mu się też być najlepszym strzelcem ligi. W 1978 roku strzelił 29 goli.
Król lodu
- Piłka zdeterminowała moje życie - opowiadał. - Grałem w nią odkąd, nauczyłem się chodzić. Jednak w moim rodzinnym mieście Kreuzstrassl uprawianie futbolu było ograniczone. Latem kopaliśmy więc piłkę, a zimą graliśmy w curling - wspominał.
Fischer (z zawodu szklarz) na tyle dobrze szczotkował lód, że dostał się do młodzieżowej kadry. Zdobył z nią mistrzostwo Europy, był mistrzem kraju. Jednak to futbol stał na pierwszym miejscu, w niego zaangażował się na sto procent, gdy już musiał wybrać.
Grę w piłkę skończył w 1988 roku, jego ostatnim klubem było Vfl Bochum. Potem został trenerem.
Zobacz tutaj klasyfikację strzelców wszech czasów w Bundeslidze
Jupp Heynckes, którego Robert Lewandowski właśnie zostawił w tyle w klasyfikacji strzelców wszech czasów, powiedział raz, że w jego czasach Polak byłby właśnie takim piłkarzem jak on albo Fischer. I że jego albo Fischera nasz snajper pewnie w końcu prześcignie.
-----
Klaus Fischer - drugi strzelec Bundesligi w historii (268 goli). Grał w Schalke 04 Gelsenkirchen (334 mecze, 210 goli), 1. FC Koeln (114 meczów, 43 gole), Vfl Bochum (92 mecze, 28 goli) i TSV 1860 Monachium (62 mecze, 30 goli). W reprezentacji Niemiec rozegrał 45 meczów, strzelił 32 gole.