W sześciu przypadkach swoje spotkania wygrywały zespoły niżej notowane. W kilku spotkaniach mieliśmy do czynienia z prawdziwymi sensacjami. W Szczecinie Pogoń przegrała 0:1 z grającą przez całą drugą połowę w osłabieniu Koroną Kielce. Jeszcze niedawno Pogoń była liderem, a Korona czerwoną latarnią ligi.
Swoje spotkanie przegrał też lider z Warszawy. Legia przyjechała do Lubina, zagrać z 10. w tabeli KGHM Zagłębiem i skończyło się na 2:1 dla drużyny prowadzonej przez Martina Sevelę. Faworyci zostali zmieceni z boiska w Zabrzu i w Gdańsku. Górnik pokonał 3:0 Jagiellonię, która nie wykorzystała dwóch rzutów karnych, a Lechia po dramatycznej drugiej połowie przegrała 0:3 z Rakowem Częstochowa.
Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy!
Przed 20. kolejką Śląsk Wrocław był wyżej w tabeli od Cracovii, nie ma więc tutaj zaskoczenia - bezpośrednie starcie tych drużyn wygrał zespół z Krakowa i przegonił rywala. Świątecznej atmosfery w Płocku nie zepsuł też mistrz Polski z Gliwic. Wisła wygrała 2:1, po dwóch golach Giorgiego Merebaszwiliego, a tabela znów się spłaszczyła.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
Dwa ostatnie mecze również miały scenariusz wpisujący się w całą 20. kolejkę. Arka Gdynia od 24. minuty grała w Poznaniu w osłabieniu po czerwonej kartce dla Damiana Zbozienia, a wyszła na prowadzenie i długo je utrzymywała, by ostatecznie zremisować. ŁKS Łódź i Wisła Kraków miały natomiast przed kolejką identyczny bilans punktów, bramek zdobytych i straconych. Rzecz jasna starcie dwóch najsłabszych drużyn w tym sezonie wygrał tutaj zespół gości, a gospodarzom ściany nie pomogły.
Maciej Dąbrowski zasilił ŁKS. Zobacz więcej!
Polska liga jest ligą absurdów i wiemy o tym doskonale. Święta na pozycji lidera spędzi Legia, która ma średnią zdobycz poniżej 2 punktów na mecz. Nikogo nie powinno to dziwić, w końcu od drugiej kolejki wszystkie drużyny, które prowadziły w danym momencie tabeli zdobyły zaledwie 18 punktów. Biorąc pod uwagę formę faworytów ligi i powtarzalność w grze, trudno jest nam zacierać ręce przed kolejną batalią o europejskie puchary.