Kaczmarek bohaterem Śląska Wrocław

To spotkanie wrocławianie wygrali 3:0. W ostatniej kolejce Śląsk przyjechał do Stalowej Woli na mecz ze Stalą. Starcie zakończyło się remisem 1:1, a Kaczmarka można uznać za bohatera spotkania. Bramkarz WKS-u bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach.

Podstawowym bramkarzem Śląska Wrocław po odejściu Radosława Janukiewicza miał być Andrzej Olszewski. Golkiperowi Śląska trzy pierwsze mecz jednak nie wyszły. Kibice za stracone bramki winą obarczali właśnie jego. Na początku szkoleniowiec Śląska, Ryszard Tarasiewicz bronił swojego bramkarza. - Nie uważam, aby on popełnił dzisiaj błąd. Jeśli ktoś uważa inaczej to ma prawo. Pierwsza bramka nie do obrony, druga bramka bardzo, bardzo dobry strzał z 25. metrów. Bardzo silny, piłka zmieniała kierunek lotu także nie można tutaj mieć do niego żadnych pretensji. Absolutnie - mówił Tarasiewicz po meczu z Kmitą Zabierzów.

Po trzecim meczu, w którym po raz kolejni błąd popełnił Olszewski trener Śląska w następnym spotkaniu posadził go na ławce. Jego miejsce zajął właśnie Kaczmarek. W potyczce z ŁKS-em Łomża zaprezentował się on bardzo dobrze i nie popełnił ani jednego błędu, dlatego dostał kolejną szansę, tym razem w meczu ze Stalą. W tym pojedynku Kaczmarek pokazał prawdziwą klasę, broniąc w nieprawdopodobnych sytuacjach. Jego umiejętności docenił szkoleniowiec Stali, Władysław Łach: - Szkoda, że w pierwszym minutach, kiedy drużyna grała dobrze i stwarzała sobie sytuacje nie udało się strzelić gola. Nie wiem w jaki sposób bramkarz to bronił. Podobnego zdania byli piłkarze Stali. - Muszę powiedzieć, że bramkarz Śląska wyprawiał cuda, nieprawdopodobne sytuacje wybronił - powiedział prawy pomocnik Stali, Janusz Iwanicki.

Co na temat swojej dyspozycji ma do powiedzenia bohater sobotniego spotkania? - Miałem trochę szczęścia, kilka tych sytuacji było. Szkoda tych trzech punktów, bo byliśmy w stanie ten mecz wygrać. Najgorsze jest to, gdy traci się bramkę w 85. minucie, w samej końcówce meczu. Od momentu, gdy w bramce Śląska pojawił się nowy bramkarz, Śląsk nie przegrał meczu. Sam Kaczmarek nie chce oceniać dyspozycji swojego poprzednika. - Nie będę oceniał Andrzeja Olszewskiego, bo od tego jest trener, ja wszedłem do bramki i myślę, że nie zawiodłem szkoleniowca i kibiców.

Śląsk Wrocław w meczu ze Stalą ze Stalowej Woli długo prowadził 1:0. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1. Sędzia tego meczu zawodnikom Śląska pokazał dwie czerwone kartki. - Nie będę oceniał pracy sędziów. Zobaczymy jak będzie dalej, przed nami teraz mecz z Arką - mówi nasz rozmówca. Mecz z zespołem z Gdyni będzie dla WKS-u niezwykle prestiżowym pojedynkiem. We Wrocławiu na to widowisko wszyscy już czekają. - Przed meczem z Arką wraca czterech kolegów. Zagramy o trzy punkty, jak zawsze w każdym meczu - dodaje bramkarz.

W ostatnich miesiącach głośno o fuzji Śląska Wrocław z Groclinem Grodzisk Wielkopolski. Niektórzy właśnie w łączeniu się tych dwóch zespołów upatrywali słabszej dyspozycji Śląska w pierwszych meczach na wiosnę. Co na ten temat sądzi golkiper drużyny z Oporowskiej? - Nie myślimy o łączeniu się z Groclinem. Każdy gra dla siebie, każdy pracuje na swoją kartę. Jak strzelimy pierwszą bramkę, to mecz nam się ułoży. W każdym meczu mieliśmy sytuacje, ale mieliśmy też pecha.

Wojciecha Kaczmarka zapytaliśmy także o spotkanie ze Stalą. W pierwszej połowie gospodarze posiadali przewagę, w drugiej gra się wyrównała. Wrocławianie na Podkarpacie przyjechali po zwycięstwo, wrócili jednak tylko z jednym punktem. Gdyby nie postawa właśnie Kaczmarka, Śląsk ten mecz zapewne by przegrał. - Był to mecz walki. Stalówka nas niczym nie zaskoczyła, my nie mamy się ich bać, my nikogo się nie boimy. Do każdego meczu podchodzimy normalnie. Myślę, że Stal powinna utrzymać się w lidze, u siebie są mocni. Nie śledzę ich wyników, ale wiadomo, Stal u siebie zawsze dobrze grała. Życzę im powodzenia, aby się utrzymali - opowiada golkiper WKS-u.

Na koniec Wojciech Kaczmarek skierował kilka słów do fanów Śląska: - Chciałem właśnie kibicom podziękować za taki doping, w trudnych momentach nam pomogli, bo graliśmy przecież w dziewiątkę.

Komentarze (0)