Ten mecz na długo zapadnie w pamięci japońskich kibiców. Regulaminowy czas gry finału Superpucharu Japonii zakończył się wynikiem 2:2, wobec czego konieczne było rozegranie rzutów karnych. W nich działy się wręcz niewyobrażalne rzeczy, choć zaczęło się dość standardowo.
Czytaj także: Pani sędzia wyrzuciła kibica z trybun. Powodem obelgi w kierunku piłkarek (wideo)
Piłkarze obu ekip wykorzystali po dwie premierowe próby. Na listę strzelców wpisał się przy tej okazji między innymi wielokrotny reprezentant Hiszpanii Andres Iniesta, który gra w Vissel Kobe. Cuda rozpoczęły się od niewykorzystanego rzutu karnego przez Edigara Junio, zawodnika Yokohamy Marinos.
Jego zmarnowana jedenastka zapoczątkowała serię niepowodzeń z obu stron. W sumie piłkarze nie trafiali aż dziewięć razy z rzędu! Doszło więc do czegoś, czego praktycznie w ogóle nie spotyka się w futbolu. Tę kuriozalną serię rzutów karnych trzeba zobaczyć na własne oczy.
There were NINE consecutive missed penalties in Vissel Kobe's Japanese Super Cup win over Yokohama FM today!
— Eurosport UK (@Eurosport_UK) February 8, 2020
Talk about pressure! pic.twitter.com/0y28yOlfo0
Fatalną passę przerwał Hotaru Yamaguchi, gwarantując w ten sposób ekipie Vissel Kobe zwycięstwo w rzutach karnych 3:2. To właśnie na konto drużyny Iniesty powędrowało trofeum.
Czytaj także: Huragan "Ciara" krzyżuje plany. Nie zagrają w Belgii i Holandii
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Krzysztof Piątek może mieć problemy przez swoją cieszynkę?!