PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa - Cracovia. Gospodarze wygrywają i są bliżej tytułu mistrzowskiego
Legia zdusiła na własnym stadionie Cracovię, choć wynik 2:1 nie do końca oddaje przewagę drużyny Aleksandara Vukovicia. Dzięki zwycięstwu drużyna z Warszawy ma już 6 punktów przewagi nad najgroźniejszym rywalem.
Cracovii długo było bardzo trudno w ogóle stworzyć jakiekolwiek zagrożenie. Legioniści znakomicie stosowali wysoki pressing, szybko doskakiwali do bezzębnego rywala, zostawiali mu mało miejsca. To odmiana w stosunku do tego, co oglądaliśmy zanim Aleksandar Vuković został pierwszym trenerem. Zbyt często piłkarze z Warszawy sprawiali wrażenie, jakby będąc przekonanymi o własnej wyższości, ograniczali się do czekania na rywala i potem próbowali załatwić sprawę za pomocą indywidualnych umiejętności.
Drużyna Vukovicia gra inny futbol, znacznie bardziej "europejski", z większą intensywnością. Krótko: nowoczesny. I to świetnie zdawało egzamin w meczu z Cracovią. Zwłaszcza, że zaraz po odebraniu piłki legioniści mają coś unikalnego w skali ligi, a więc umiejętność gry jeden na jednego w ofensywie. "Vuko" zebrał całą grupę zawodników, którzy są szybcy i świetnie czują się w pojedynkach.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowiczeNiewiele brakowało, a w 39. minucie na 2:0 podwyższyłby Walerian Gwilia. Piłka po jego strzale trafiła jednak w poprzeczkę. Legia wysłała rywalom ostrzeżenie. Drużyna Vukovicia znakomicie czuje się w szybkich przejściach z obrony do ataku, jest w tym bezdyskusyjnie najlepsza w kraju i kilka razy w meczu z Cracovią to pokazała. Jednakże Gwilii, a potem Luquinhasowi zabrakło szczęścia lub precyzji.
Ale co się odwlecze… po kolejnym błędzie defensywy rywali Gwilia przejął piłkę i przepięknym strzałem z dystansu pokonał Peskovicia. Gruzin pozyskany z Górnika Zabrze robi wiele by pokazać, że miejsce w pierwszym składzie należy mu się częściej niż raz na jakiś czas.
W przerwie Michał Probierz dokonał dwóch zmian i Cracovia nie mając nic do stracenia ruszyła odważniej do ataku. Kontaktową bramkę z rzutu karnego - po zagraniu ręką Marko Vesovicia - zdobył Sergiu Hanca. Legia mogła niedługo później odpowiedzieć golami Jose Kante (dwukrotnie) i Gwilii, ale strzały Gwinejczyka i Gruzina wybronił w znakomitym stylu Pesković. Gdyby nie słowacki bramkarz w Warszawie doszłoby do pogromu.
Cracovia, choć dużo lepsza niż w pierwszych 45 minutach, wciąż była w głębokiej defensywie. Jak zresztą większość drużyn, które przyjeżdżają w tym sezonie na Łazienkowską. Niewiele do szczęścia zabrakło Cornelowi Rapie, który w 76. minucie nieczysto trafił w piłkę.
Na pewno drużna Michała Probierza dzięki odmianie, jaką przeszła w przerwie, pozostawiła po sobie solidne wrażenie. Jednak różnica między kandydatami do tytułu wydaje się być dziś bardzo duża. Na korzyść Legii.
Legia Warszawa – Cracovia 2:1 (2:0)
1:0 Antolić (20.)
2:0 Gwilia (45.)
2:1 Hanca (51. Z karnego)
Składy drużyn
Legia: Majecki – Vesović, Wieteska, Jędrzejczyk, Karbownik – Martins (90. Astiz), Antolić – Novikovas (63. Wszołek), Gvilia, Luquinhas (90. Pekhart) – Kante.
Cracovia: Pesković – Rapa, Helik, Jablonsky, Siplak – Gol, Lusiusz - Wdowiak (65. Fiolić), Loshaj (46. Van Amersfoort), Hanca – Vestenicky (46. Lopes)
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Żołte kartki: Jędrzejczyk, Vesović, Martins, Vuković (trener) - Rapa, Wdowiak, Siplak
Widzów: 24 956
Czytaj także:
Aleksandar Vuković: Niepotrzebna nerwówka
Michał Probierz: Legia wygrała zasłużenie