Liczy się miejsce, które da nam awans do ekstraklasy - rozmowa z Danielem Treścińskim, piłkarzem Stali Stalowa Wola

Wiosna w wykonaniu Daniela Treścińskiego była bardzo dobra. Sam piłkarz także jest z siebie zadowolony. - Jestem zadowolony, że rozegrałem prawie wszystkie mecze. Myślę, że runda należała do udanych - powiedział portalowi SportoweFakty.pl doświadczony stoper.

Kamil Górniak: Jak pan ocenia swoje poczynania w rundzie wiosennej w Stali?

Daniel Treściński: Oceniać mnie mogą wszyscy ci, którzy widzieli mnie na boisku. Jestem zadowolony, że rozegrałem prawie wszystkie mecze. Myślę, że runda należała do udanych. Oby było tylko zdrowie teraz i powinno być wtedy wszystko dobrze.

Pana przyjście do Stalówki zmobilizowało chyba innych defensorów, ponieważ ta formacja stała się wiosną bardzo szczelna. W Stalowej Woli rywale zdobyli tylko jednego gola.

- Czy ja wiem czy zmobilizowało. Może i jestem takim zawodnikiem, który podpowiada na boisku, może tutaj to zadziałało na chłopaków. Całe życie przecież gram na stoperze. Zawsze coś się tam podpowie, jak należałoby się ustawić. Uważam, że się sprzedałem i jak będzie tylko zdrowie to będziemy kontynuować dobrą grę w obronie i fajnie by było jakby w każdej formacji tak było. Mam nadzieję, że z tymi chłopakami, którzy przyszli do Stalówki stworzymy jeszcze lepsze widowiska niż w zeszłym sezonie.

Wcześniej wspominał pan, że chciał pan zmienić klimat. Wydaje się, że ten stalowowolski panu odpowiada.

- Tak jak już mówiłem. Tutaj w Stalowej Woli mi się podoba, jest fajnie. Przychodząc tutaj podpisałem kontrakt na półtora roku. Teraz negocjowaliśmy warunki kontraktu. Szybko się dogadaliśmy i można powiedzieć, że jako jeden z pierwszych złożyłem swój podpis pod umową. Zaraz jak przyjechałem po urlopie to dokonaliśmy wszystkich formalności. Cieszę się, że tutaj zostaję. Jeśli tylko zdrowie dopisze to będzie wszystko dobrze.

Z pana zdrowiem było różnie. Najpierw miała być przerwa dwumiesięczna, potem nawet mówiono o całej rundzie, a teraz okazało się, że ktoś się mocno pomylił i może pan grać.

- Ehh. Nie mnie oceniać pracę lekarzy. Ja byłem u siebie u lekarza w Bieruniu, który mi pomógł w mojej przygodzie z piłką. Ja u niego się zawsze leczę. Jego diagnoza jest taka, że muszę się zabrać ostro do roboty.

Można więc stwierdzić, że zmarnowałem dwa tygodnie w okresie przygotowawczym.

- No właśnie tak. Trudno. Nic tego nie cofnie. Muszę się teraz wziąć do roboty i trenować dwa razy mocniej niż pozostali chłopcy. Zobaczymy jak to będzie. Wiadomo, że czas ucieka. Chłopaki grają w sparingach, pokazują się a ja jeszcze nic nie grałem i na razie do końca tygodnia muszę trenować indywidualnie. Dopiero od przyszłego poniedziałku zacznę normalne treningi z kolegami z zespołu. Zostanie wtedy tylko tydzień do ligi.

Spadł panu kamień z serca, gdy okazał się, że wszystko jest w porządku z pana zdrowiem?

- Wiadomo, że jak coś się przypląta jeśli chodzi o kontuzje to człowiek jest zdenerwowany. Nie jest fajnie jak patrzy się tylko jak koledzy trenują, grają a tu się jeździ tylko od lekarza do lekarza i nic nie robi. Na pewno zazdrość jakaś jest, że ty jesteś chory a inni są zdrowi. Teraz jest jednak dobrze i trzeba walczyć, grać i zobaczymy co będzie dalej.

Jak oceni pan zmiany kadrowe w Stali?

- Nie mnie to oceniać. Przyszły nazwiska. Kilku z nich znam, ale nie widziałem ich, nie trenuje z nimi i trudno jest mi powiedzieć cokolwiek o nich. Mam jednak nadzieję, że to będą dobre wzmocnienia. Jeśli będzie zgrana paczka na boisku i poza nim to będzie wszystko dobrze. Jeśli będzie dobra atmosfera to będą i dobre wyniki.

Do rundy jesiennej przygotowujecie się na własnych obiektach. Nie brakuje zgrupowania?

- Ta przerwa w rozgrywkach jest dość krótka. Trenujemy w Stalowej Woli dwa razy dziennie, jest tutaj dobra baza treningowa. Jest dobrze. Mamy zajęcia na głównej płycie, a gdybyśmy pojechali na obóz to nie wiadomo by było jakie murawy byśmy tam mieli. Mamy na miejscu siłownie, basen. Wiadomo, że jakby były pieniądze to chętnie poleciałbym na Cypr trochę się poopalać (śmiech). Najważniejsze jest jednak to, żeby tutaj się z nami rozliczyli. Zalegają nam dwie pensje i premie za wygrane mecze. Nie wiem jak to będzie. Niby podobno coś się ruszyło, ale nie do końca.

Przychodząc tutaj mówił pan, że wszystko jest wypłacane na czas. A tu jednak coś się zacięło.

- Ja przychodziłem tutaj z myślą o pensji, bo z premiami to różnie bywa. Jak są to jest fajnie, jak ich nie ma to trudno. Najważniejsza jest stabilizacja finansowa. Wiadomo, że przyszedłem z Katowic, gdzie przez pół roku nie zarobiłem ani złotówki. Teraz muszę się z nimi sądzić. Jakby nie było tutaj sponsor, firma Wodex zawsze była punktualna. Teraz mają jakieś problemy. Powoli coś się tam wyjaśnia i mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrą stronę.

Jaki cel stawia sobie pan przed nowym sezonem?

- Cel jest zawsze najwyższy. Trzeba stawiać sobie poprzeczkę wysoko, żeby do czegoś dążyć. Nie jestem człowiekiem, który gra tylko, żeby się utrzymać. Będziemy walczyć o najwyższe cele. Ja chciałbym zapałać się do pierwszego składu a potem, jak już mówiłem, grać o najwyższe cele, a wiadomo jaki on jest. A czy się uda, czy nie to się okaże.

Zarząd postawił przed drużyną cel, jakim jest 9-10 miejsce w lidze. To realne?

- To miejsce to minimum. Poprzeczkę należy stawiać sobie wysoko. Jakby zarząd powiedział, że gramy o pierwsze miejsce i za awans daje 5 milionów to mamy o co grać i walczyć.

Tylko gdzie byśmy wtedy grali? W Ostrowcu?

- Nie ważne gdzie. Trzeba mieć jakiś cel. Grać, żeby grać to jest fajnie, ale tylko do pewnego czasu. Człowiek ma ambicje, ale grać ciągle w tej pierwszej lidze.

A może przez Puchar Polski.

- Dokładnie. Tam zawsze można się pokazać. Trzeba kombinować. Dla mnie cel jest najwyższy, czyli miejsce, które da nam awans do ekstraklasy. A czy się to uda to zobaczymy.

Obrona Stalówki jest bardzo solidną formacją. Wydaje się, że w porównaniu z wiosną prezentuje się nieco słabiej. Na pewno minusem jest mniej defensywnych piłkarzy.

- Przyszli dwaj nowi zawodnicy. Jest prawy obrońca Piotr Szymiczek, jest Marek Drozd. Zobaczymy jak to będzie. Trzeba walczyć. Na lewej obronie jest Krystian Lebioda i oprócz niego to chyba nie ma takiego typowego lewego defensora. Jest Jacek Maciorowski, ale on jest prawonożny i można stwierdzić, że to było takie uszczelnianie dziury jak nie było Krystka. Może jeszcze się coś zmieni, może ktoś dojedzie. Okienko jeszcze się nie zamknęło i są chłopcy, którzy mają kartę na ręku. Może załapią się tutaj za symboliczną złotówkę.

Komentarze (0)