Hansi Flick czyni cuda, czyli jak Bayern Monachium wraca do wielkiej gry

PAP/EPA / ARMANDO BABANI / Na zdjęciu: Hansi Flick
PAP/EPA / ARMANDO BABANI / Na zdjęciu: Hansi Flick

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że okres świetności Bayernu Monachium już minął. A jednak nie. Nowy trener Hansi Flick sprawił, że klub z Monachium znowu chce się liczyć w Europie.

Na początku Hansi Flick był traktowany jako opcja tymczasowa. Aż do przyjścia kogoś ze znanym nazwiskiem. Ale szefowie Bayernu Monachium szybko zorientowali się, że trafili na kogoś więcej niż przejściowego opiekuna drużyny. Dwa pierwsze mecze, z Olympiakosem w Lidze Mistrzów (2:0) i Borussią Dortmund w Bundeslidze (4:0) przekonały szefów klubu, że może warto dać Flickowi szansę.

Od momentu objęcia posady pierwszego trenera bilans Flicka to 16 wygranych, 1 remis i 2 porażki. W tym czasie Bayern strzelił 64 bramki a stracił 14. Demolka, którą Bawarczycy urządzili w Londynie w meczu z Chelsea FC w Lidze Mistrzów (3:0) a potem wyjazdowa rzeź w Hoffenheim, w dodatku bez Roberta Lewandowskiego (6:0), pokazały światu, że Flick ma wszelkie zadatki, by nie tylko pracować w Bayernie dłużej, ale też żeby przywrócić drużynę do europejskiej czołówki.

O wielką zmianę Bayernu spytaliśmy Gabriela Stacha, zastępcę redaktora naczelnego serwisu DieRoten.pl, z którym nieco ponad rok temu rozmawialiśmy w mniej optymistycznych okolicznościach, gdy Bayern staczał się coraz niżej w europejskiej hierarchii.

Zobacz wideo: najpiękniejsze gole Lewandowskiego dla Bayernu

- To co widać gołym okiem, to niezwykła, przyjemna dla widza gra w ofensywie. Wielu z nas nie raz przeciera oczy ze zdziwienia, kiedy ogląda akcje bramkowe monachijczyków, ich lekkość w grze oraz łatwość w kreowaniu kolejnych sytuacji bramkowych. Dla drużyny nie ma straconych piłek, wysoki pressing i agresywny odbiór bardzo służy drużynie prowadzonej przez Flicka. Co prawda linia defensywna jest wysoko ustawiona i naraża to mistrzów Niemiec na możliwe daleki piłki za plecy obrońców, ale mając taką błyskawicę w składzie jak Davies - kibic FCB nie ma raczej czego się obawiać, zwłaszcza że reszta zawodników również szybko wraca na swoje pozycje. Flick nie tylko odmienił grę zespołu w ofensywie, ale i w defensywie w końcu widać ład i porządek - mówi Gabriel Stach.

Szefowie klubu długo dojrzewali do tego, by zmienić krytykowanego Niko Kovaca. Za długo. Wiele lat temu, za kadencji Juppa Heynckesa i potem Pepa Guardioli drużyna z Monachium była wymieniana jednym tchem obok Realu Madryt czy Barcelony. Potem powoli się staczała. A dziś?

- Na taką odpowiedź jest chyba zbyt wcześnie. Decydująca jak zwykle okaże się wiosna, ale fan Bayernu ma podstawy ku temu, by wierzyć, że zespół znowu może zdziałać bardzo wiele. Z drugiej strony jestem zdania, że klub cały czas był postrzegany jako topowa drużyna, ale zanikło to gdzieś w naszej świadomości ze względu na brak odpowiedniego trenera, który byłby w stanie wycisnąć z tej ekipy wszystko co najlepsze. Flick póki co pokazuje, że posiada ku temu wszelkie predyspozycje - uważa Stach.

Na pewno w czasach Kovaca można było mieć sporo wątpliwości czy konkretni zawodnicy są wystarczająco mocni by grać na poziomie międzynarodowym. Flick dał jednak zawodnikom nowe życie, potrafi w doskonały sposób wykorzystać ich predyspozycje. Miał coś takiego w sobie Louis van Gaal, że dostrzegał u piłkarzy więcej niż inni. To Holender wynalazł np. Thomasa Muellera. Nieprzypadkowo pokazujemy ten przykład. Flick zbudował bowiem Muellera na nowo, przywrócił go Bayernowi.

- Nie ma chyba piłkarza w Bayernie, który by nie zyskał u Herr Flicka. Najważniejszą zasługą jest przede wszystkim odbudowa Muellera. Gra znowu jak za najlepszych lat. Póki co nie możemy chyba raczej powiedzieć, że któryś z piłkarzy jest jego odkryciem, ale faktem jest, ze klub w końcu zaczął korzystać z produktów swojej akademii - mówi Gabriel Stach, z portalu Dieroten.pl.

Flick regularnie śledzi postępy chłopców z akademii i rezerw, z pierwszym zespołem trenują regularnie tacy gracze, jak: Sarpreet Singh, 21-letni ofensywny pomocnik z Nowej Zelandii, Joshua Zirkzee, 18-letni napastnik z Holandii, Leon Dajaku, 18-letni napastnik, reprezentant niemieckich młodzieżówek czy 19-letni brazylijski skrzydłowy Olivier Batista Meier. Być może właśnie jeden z nich będzie odkryciem Flicka. Na razie z urazu Lewandowskiego korzysta Zirkzee, który już strzelił 3 gole w lidze, choć na boisku przebywał 101 minut.

Na czym polega fenomen Flicka? - Zmienił wiele rzeczy w Bayernie, od stylu gry, po treningi, atmosferę i wizerunek. Powoli można odnieść wrażenie, że piłkarze innych klubów, którymi zainteresowany jest Bayern, znowu dostrzegają tam trenera, u którego mogą się rozwinąć i zdobyć wiele tytułów. W przypadku Kovaca tego nie było. To dobry sygnał dla celów transferowych klubu, takich jak Leroy Sane, Kai Kavertz czy Sergino Dest. Za Hansim wszyscy podążają jak stado owiec, nie ma jakichkolwiek niepokojów, poszczególni gracze godzą się z rolą rezerwowych, zaś 55-latek każdego dnia rozmawia ze swoimi podopiecznymi. A przecież u Kovaca nie było to normą. Zawodnicy bardzo dobrze się teraz czują i nie raz już podkreślali w wywiadach, że chcą współpracować z nowym trenerem dłużej niż tylko do lata 2020 roku. Co więcej, dla Manuela Neuera czy Thomasa Muellera kwestia przedłużenia umowy, w dużej mierze uzależniona jest również od przyszłości Flicka - mówi Gabriel Stach.

Flick szybko zyskał nie tylko sympatię zawodników, ale i fanów. Kibice widzą w nim nowego Juppa Heynckesa, z którym przecież kojarzy się najlepszy okres w historii klubu. Niedawno Karl-Heinz Rummenigge zestawił Flicka w jednym rzędzie nie tylko z Heynckesem, ale też z Guardiolą czy Van Gaalem. To pokazuje, że na pokładzie Bayernu zapanowało coś więcej niż optymizm.

- Być może w tym wszystkim za dużo cukru, za dużo pochwał i różowych okularów, ale po raz pierwszy od czasów pamiętnego sezonu 2012/13, jako fani FCB możemy mieć nadzieję, że potęga wielkiego Bayernu znowu się odbuduje - zaznacza Gabriel Stach.

Hansi Flick przez 13 lat pracował jako asystent. Najpierw w Salzburgu, potem w reprezentacji Niemiec, w końcu w Bayernie. Przejście z siedzenie pilota na siedzenie kierowcy może być bolesne i zakończyć się katastrofą. Ale w przypadku Flicka na razie wygląda to na więcej niż udany manewr.

ZOBACZ Wichniarek: Nie da się zastąpić Lewandowskiego

ZOBACZ Bayern podejmuje działania po skandalu na trybunach

Źródło artykułu: