Jakub Błaszczykowski. 15 lat od narodzin prawdziwego lidera

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Rafal Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
Newspix / Rafal Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
zdjęcie autora artykułu

Potrzebował zaledwie trzech minut, żeby strzelić gola w oficjalnym debiucie w Wiśle Kraków. Tak Jakub Błaszczykowski pokazał się kibicom 15 lat temu. Nadal jest liderem, który sprawdza się w trudnych czasach.

Nastroje nie były najlepsze, bo pierwszy mecz Wisły Kraków w rundzie wiosennej nie porwał kibiców. Ze słabiutkim wtedy GKS-em Katowice mistrz Polski wygrał skromnie po bramce Marka Zieńczuka. Nie był to mecz, który rozgrzał serca po tęgiej zimie.

Dlatego w kolejnym meczu Werner Liczka zaskoczył i spełnił obietnicę. Do gry wypuścił 19-letniego chłopaka z Truskolasów. Do szatni Wisły wszedł pewnie i nie spalił się na tle najlepszych piłkarzy w Polsce. I zaczął kanonadę w meczu 1/8 finału Pucharu Polski przeciwko Polonii Warszawa. W trzeciej minucie popędził na prawym skrzydle, dostał wycofane podanie od Tomasza Frankowskiego i z kilkunastu metrów precyzyjnie trafił na 1:0. Później asystował Tomaszowi Kłosowi. W 79. minucie schodził przy aplauzie kibiców, którzy jeszcze kilka dni temu byli zawiedzeni słabym występem z GKS-em Katowice. Wisła Kraków wygrała z Polonią 5:0, a wejście smoka zaliczył Jakub Błaszczykowski. Był 16 marca 2005 roku.

Prawdziwy lider

- To był wymarzony debiut - opowiadał (cyt. za sport.pl). To był strzał w "10", że "Biała Gwiazda" wykupiła go za 70 tys. złotych z IV-ligowego KS Częstochowa. Dwa lata później w Krakowie zarobili na nim 3 mln euro, gdy zgłosiła się Borussia Dortmund. Błaszczykowski dalej podkreślał przywiązanie do Wisły i kiedy klub szedł na dno pod koniec 2018 roku, przyłączył się do akcji ratunkowej.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dopiero marzec, a bramkę roku już znamy? Fenomenalny wolej!

Choć sytuacja finansowa Wisły była tragiczna, w lutym 2019 roku pomocnik podpisał z nią kontrakt, a potem zawiązał triumwirat z Jarosławem Królewskim i Tomaszem Jażdżyńskim. To oni utrzymali klub na powierzchni i podali mu tlen pożyczając 4 mln złotych.

- To nie jest inwestycja, bo przy inwestycji myślisz, że coś się zwróci, a wcześniej zapoznajesz się z projektem. A my mieliśmy 24 godziny, żeby podpisać umowę. Gdyby nie to… To był impuls, działałem sercem - wyjaśnił Błaszczykowski u Kuby Wojewódzkiego.

Jego wejście do szatni podniosło morale u piłkarzy. - Błaszczykowski to taki "big brother", osoba, która służy pomocą każdemu, wspiera młodych zawodników - opowiadał Vullnet Basha.

Kuba to prawdziwy lider. Uratował Wisłę, mimo wieku potrafił dawać impuls w meczach reprezentacji. A kiedy trzeba było, został głosem piłkarzy całej PKO Ekstraklasy, gdy w Polsce wzrosło niebezpieczeństwo związane z koronawirusem. Kolejne ligi w Europie zawieszały swoje rozgrywki, a w Polsce dalej chcieli grać. W czwartek, dzień przed planowanym startem kolejki, w końcu zabrał głos.

"W obliczu tak poważnego zagrożenia jakim jest koronawirus, na nas wszystkich spoczywa teraz ogromna odpowiedzialność. Nie tylko za zdrowie samych zawodników i członków sztabów, ale także, a może nawet przede wszystkim, za ich rodziny i inne osoby z najbliższego otoczenia" - napisał w oświadczeniu apelując o zawieszenie ligi (pełna treść TUTAJ). W końcu się posłuchali. W piątek w południe ESA ogłosiła, że 27. kolejka nie zostanie rozegrana.

"90 procent czekało na decyzję"

- Każdy bał się zrobić to, co zrobił Kuba, czyli wyrazić swojej opinii i opinii otoczenia. Kontaktowałem się z wszystkimi drużynami i odzew był inny, niż powiedział Zbigniew Boniek. 90 procent drużyn nie chciało grać i czekało na decyzję o odwołaniu meczów - przyznał Błaszczykowskiemu rację Szymon Matuszek na kanale "Prawda Futbolu" Romana Kołtonia.

Rok temu Liczka opowiadał nam, że historia Kuby jest "jak z bajki". Porównywał ją do hollywoodzkiego filmu (więcej TUTAJ). To czeski trener posłuchał się w Turcji Jerzego Brzęczka, który zachwalał mu młodego Błaszczykowskiego. Nastolatek rozkochał w sobie Czecha i jego asystentów. Po kilku treningach w Polsce wyleciał z zespołem na obóz do Cypru. W jedną zimę wywalczył miejsce w ekipie naszpikowanej gwiazdami. W Wiśle 2005 grali przecież Frankowski, Kłos, Maciej Żurawski czy Mauro Cantoro i Nikola Mijailović.

Przez pierwsze 2,5 roku przy Reymonta Kuba rozegrał 67 spotkań, strzelił 5 goli i asystował przy 16. W 2005 roku przyczynił się też do mistrzostwa Polski. Odchodząc do Dortmundu obiecał, że jeszcze wróci.

Od 2019 roku Błaszczykowski wystąpił w kolejnych 23 meczach Wisły.

Źródło artykułu:
Komentarze (6)
avatar
Yaro Czarnecki
16.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Różnica: Lewandowski jest gwiazdą, Błaszczykowski staje się legendą...  
avatar
wikuś
16.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
potrzeba w klubach takiej jednostki  ale żeby wspominać o Brzęczka zachwalaniach ?  
avatar
Janusz Wojciechowski
16.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Litosci nie rubcie z tego bufona idola, bohatera, a może zaraz świętego to jest żałosne