Koronawirus. Maciej Kmita: Jakub Błaszczykowski, czyli nie każdy bohater nosi pelerynę (komentarz)

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

Jedni piłkarze zabijają nudę, żonglując papierem toaletowym, a Jakub Błaszczykowski w czasie kwarantanny ratuje świat. Nie każdy bohater nosi pelerynę - są też tacy w koszulce Wisły Kraków. "Kuba" znów zawstydził środowisko.

Jakub Błaszczykowski ogłosił w czwartek wieczorem, że przeznaczył 400 tys. zł na walkę z pandemią SARS-CoV-2. Jest pierwszym polskim piłkarzem, który zdobył się na taki gest i mam nadzieję, że pójdą za nim następni. W końcu Błaszczykowski nie głosiłby o tym światu, gdyby nie chciał, by inni się do niego przyłączyli.

To nie jest typ człowieka, który chwali się dobrymi uczynkami. A jeśli już to robi, to po to, by dać innym przykład. Albo wyprowadzić ze strefy komfortu, jakby pytał: "A Ty co zrobiłeś dla wyhamowania pandemii?".

To pytanie jest zasadne, bo wywołany koronawirusem paraliż świata futbolu to gęste sito. W ciągu tygodnia dowiedzieliśmy się, kto ma w głowie olej, a kto z czym pozamieniał się na łby... Piłkarze, nie tylko polscy, bo to moda, która opanowała cały świat równie szybko co koronawirus Stary Kontynent, urządzili sobie w mediach społecznościowych "toaletowy czelendż".

ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Zbigniew Boniek o zarażeniu Bartosza Bereszyńskiego. "Przechodzi to tak, jak bardzo lekką grypę"

W przeciwieństwie do np. "ice bucket challenge", który miał zwrócić uwagę na problemy ludzi cierpiących na stwardnienie rozsiane, nie przyświeca temu żadna wyższa idea. Po prostu nagrywają, jak zamknięci w mieszkaniach żonglują rolką papieru toaletowego i nominują do tego zadania swoich kolegów. Pierwsi dezynfekowali jeszcze ręce, ale z kolejnymi filmikami ten gest przepadł.

Wszystkich tych "chomontków" przebił jednak Sławomir Peszko, który postanowił zostać toaletowym Wilhelmem Tellem i nagrał na Instagram, jak dynamicznym kopnięciem strąca rolkę z głowy syna. Z jednej strony jestem pełen uznania dla "Peszkina", że podczas kilkudniowej samoizolacji w domu był w stanie wykazać się tak dobrą koordynacją ruchową.

Z drugiej, mam nadzieję, że nie potrzebował dubla i wszystko udało się przy pierwszym ujęciu. Ale Sławek, naprawdę myślałeś, że oznaczony na Instastories Robert Lewandowski odpowie tym samym i jak patostreamer wrzuci do sieci filmik, jak strąca wolejem rolkę papieru z głowy Klary? Come on!

W trakcie kwarantanny spadają maski. Jakubowi Rzeźniczakowi w rozmowie z "Kanałem Sportowym" wymsknęło się: "To jest ciężka sytuacja. Ja nie chciałbym rezygnować z moich zarobków. Obecna sytuacja to nie jest wina piłkarzy". Potem wykręcał się z tych słów, publikując na Twitterze rozległe oświadczenia, ale przypływu szczerości nie da się już cofnąć.

Trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun, wyhajpowany przez środowisko dziennikarskie do granic możliwości, ale też sprawiający dotąd wrażenie rozsądnego, wypalił natomiast, że jego zdaniem liga powinna być kontynuowana.

"Żałuję, że ktoś nie wpadł na pomysł, by zrobić testy na obecność koronawirusa przed meczami" - stwierdził z pełnym przekonaniem w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Tak jakby do wykrycia SARS-CoV-2 wystarczyło zmierzenie temperatury. Że też nikt przed nim tego nie wymyślił.

Inni przedstawiciele środowiska są mniej groźni, ale też są w swojej masie oderwani od rzeczywistości. Chwalą się, że nadrabiają zaległości w lekturach (albo udają, że to robią na użytek klubowych mediów społecznościowych). W poszukiwaniu atencji zamieniają się w Ewę Chodakowską, Annę Lewandowską czy innego Gordona Ramsaya, nagrywając filmiki z ćwiczeń w domu i gotowania.

Są też tacy jak Arkadiusz Milik, którzy podjęli "naleśnikowe wyzwanie" i chwalą się, że potrafią podrzucić pszenny placek na patelni. Bohater. Od tego są grupy na WhatsAppie. Skoro już piłkarze muszą robić wielkie halo z trywialnych codziennych czynności, to wolałbym zobaczyć, jak naprawiają kran albo radzą sobie z wiertarką. Nowy sezon "Usterki" gotowy.

I nagle z tej bylejakości wyłania się Błaszczykowski, przerywa błazenadę, wykłada na stół blisko pół bańki na walkę z koronawirusem i mówi: "Sprawdzam". Ratując honor środowiska, jednocześnie je zawstydza. Dotąd na podobne gesty zdobyli się tylko Leonardo Bonucci, Sadio Mane czy reprezentanci Niemiec.

Jest również grupa polskich piłkarzy, którzy zachowują się odpowiedzialnie i widzą coś więcej niż czubek własnego nosa i licznik lajków. Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak czy Robert Lewandowski obok Błaszczykowskiego na początku pandemii przyłączyli się do rozpowszechnienia akcji #zostanwdomu. Więcej TUTAJ.

Legia Warszawa bezpiecznie przeprowadza swoich piłkarzy przez to pole minowe, jakim są media społecznościowe. Zwłaszcza w tak nadzwyczajnym czasie jak pandemia i paraliż życia codziennego. Rafał Gikiewicz natomiast zrzekł się części wynagrodzenia w Unionie Berlin. Więcej TUTAJ.

Błaszczykowski pewnie postąpiłby tak samo, gdyby nie fakt, że odkąd rok temu wrócił do Wisły Kraków, to gra w niej za darmo. W kontrakt ma wpisane 500 zł, które i tak przeznacza na cele charytatywne. A do tego zdążył już pożyczyć walczącemu o przetrwanie klubowi 1,5 mln zł.

Tydzień temu "Kuba" był głosem piłkarzy i po absurdalnej decyzji PZPN publicznie zaapelował o to, by rozgrywki przerwać. Więcej o tym TUTAJ. Inni albo szeptali o tym po kątach, albo - jak Papszun - chcieli grać. Teraz znów ratuje wizerunek środowiska, wspierając finansowo walkę z pandemią. Życzyłbym sobie, żeby polski futbol miał twarz Błaszczykowskiego, a nie cyrkowców od żonglerki papierem toaletowym czy podrzucania naleśników.

Czytaj również -> PZPN szykuje plan pomocy dla polskiej piłki

Źródło artykułu: