Koronawirus. Być normalnym w nienormalnych czasach. Dietmar Hopp: Szczepionka jesienią, ochrony nie chcę

Getty Images /  Simon Hofmann/Bongarts / Na zdjęciu: Dietmar Hopp
Getty Images / Simon Hofmann/Bongarts / Na zdjęciu: Dietmar Hopp

W nienormalnych czasach Dietmar Hopp chce być traktowany, jak normalny człowiek. Gdy jesienią zdobędzie już szczepionkę na koronawirusa, roześle ją po całym świecie. Do Dortmundu też wyśle.

Właściciel klubu piłkarskiego TSG 1899 Hoffenheim zapowiedział, że medyczna firma CureVac, której jest głównym udziałowcem, planuje wypuścić szczepionkę na koronawirusa po wakacjach. Intensywne prace trwają od stycznia. - Jesienna data zależy od Instytutu Paula Ehrlicha (Instytut ds. szczepionek - przyp. red.), ale myślę, że wtedy powinna być dostępna. Gdy przyjdzie kolejna fala zachorowań - mówi Dietmar Hopp.

- Jako właściciel firmy pan Hopp naturalnie ma w sobie dużo optymizmu - uważa jednak profesor Clemens Wendtner z kliniki w Monachium, cytowany przez tamtejszą gazetę "Merkur". - Byłbym szczęśliwy, gdybyśmy mieli tę szczepionkę już jesienią, ale uważam, że tak się nie stanie. Zakładamy, że w tym roku jeszcze jej nie dostaniemy. Niemniej, to prawda, że jest już progres w badaniach - dodaje.

Badaniami firmy CureVac zainteresował się nawet Donald Trump, podjął próbę przejęcia biznesu Hoppa, ale popełnił jeden błąd: prezydent USA chciał wyłączności leku tylko na rynek amerykański. Hopp nie zamierza nawet o tym słyszeć i odpowiada krótko: - Lek ma pomóc globalnie, nie lokalnie.

Miliony filantropa

- A czy wyśle go też do Dortmundu? - pytali złośliwie niemieccy kibice, gdy kilka dni temu pojawiły się pierwsze informacje o firmie CureVac i jej badaniach. Bo to kibice miejscowej Borussii najbardziej zaszli Hoppowi za skórę. A on im. Wyzywali go na stadionie, więc miliarder ich za to pozwał, 32 osoby. I każda z nich dostała trzyletni zakaz wyjazdowy na mecze z Hoffenheim.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Fani większości klubów Bundesligi uważają Hoppa za szkodnika tradycyjnego futbolu. W Niemczech świętością jest bowiem zasada 50+1, która ma chronić kluby przed całkowitym przejęciem przez prywatnych inwestorów. Dlatego minimum 51 procent udziałów w spółce musi należeć do klubu. I TSG 1899 Hoffenheim miało te 51 procent, ale reszta należała do Hoppa - prywatnego inwestora. A że klub też należał do Hoppa, więc przykład Hoffenheim pięknie tę zasadę obchodził.

Przypomnijmy, że 80-letni biznesmen niemal od zera zbudował poważny europejski klub w małej wiosce Hoffenheim, w Badenii Wirtembergii koło miasta Sinsheim. W latach 2006-2011 zainwestował w niego 230 milionów euro, doprowadził do Ligi Mistrzów.

150 milionów Hopp wyłożył na CureVac, farmaceutyczne przedsiębiorstwo z Tybingi, też z Badenii Wirtembergii, 100 kilometrów od Hoffenheim. - Wiele osób nie wie, że w sumie zainwestowałem już 1,5 miliarda euro w różne start-upy w segmencie biotechnologii. W CureVac dlatego, że miała innowacyjne pomysły, chciała rozwijać szczepionki. Na początku myśleliśmy, że znajdziemy lek na raka. Chcieliśmy pomóc w zastopowaniu tej choroby. To była i jest moja motywacja - wyjawia w opublikowanej w tym tygodniu rozmowie na oficjalnej stronie internetowej klubu.

Przesyłka do Dortmundu

Dziś to wszystko jest systemem naczyń połączonych. Im szybciej świat upora się z koronawirusem, tym lepiej również dla futbolu, również dla klubu TSG 1899 Hoffenheim. Bundesliga, jak większość europejskich lig, ma dziś potężny problem. Liga jest zawieszona - na razie tylko do 2 kwietnia - ale bardzo wątpliwe, żeby wróciła wtedy do gry.

- W tym roku musimy pożegnać się z futbolem. Dogranie sezonu do końca jest nierealne. Widzimy, jaką mamy sytuację w Europie i co nas jeszcze czeka. I nawet jeśli wirus nie uderzy w nas tak mocno, nie oznacza to, że będzie można wznowić piłkarskie rozgrywki. To mogłoby doprowadzić do znaczącego pogorszenia sytuacji - mówi Jonas Schmidt Chanasit, wirusolog z Instytutu Bernarda Nochta w Hamburgu.

Niemcy są dziś trzecim krajem z największą liczbą osób zarażonych - 22 417. Więcej mają tylko Włochy - 47 tysięcy, i Chiny - 81 tysięcy.

- Każdy powinien zdać sobie sprawę z tego, że futbol, o którym często mówimy, że jest najpiękniejszą sprawą na świecie, nie jest tylko grą, którą kochamy, ale też przemysłem, który zapewnia 60 tysięcy miejsc pracy - mówi Michael Preetz, dyrektor sportowy Herthy Berlin.

Dziś te miejsca pracy są zagrożone, trzeba o nie walczyć. Piłkarze Borussii Moenchengladbach już zapowiedzieli, że obniżą swoje pensje. To samo zrobił polski bramkarz Unionu Berlin Rafał Gikiewicz, negocjacje w sprawie mniejszych kontraktów trwają w Hercie Berlin.

Filantrop Dietmar Hopp nie ma wątpliwości: - Wybiła godzina solidarności. Silniejsi pomagają słabszym. Chciałbym, żeby solidarność i zdrowy rozsądek osiągnęły konsensus między wszystkimi w Bundeslidze.

A Hans Joachim Watzke, czyli dyrektor sportowy "ulubionego" klubu Hoppa Borussii Dortmund mu odbija: - Solidarność solidarnością, ale popieram uczciwe postawy. Zarządzamy wszyscy firmami i jesteśmy konkurentami. Nie może być tak, że bogatsze kluby, które w ostatnich latach podjęły wysiłek, będą teraz wynagradzać tych, którzy tego nie zrobili. Trzeba się zastanowić, co jest sportową rywalizacją, a co nie jest.

I zapomniał przy okazji, że gdy Borussia na początku wieku była w finansowych tarapatach, przeżyła między innymi dzięki pieniądzom bogatego Bayernu Monachium.

Jesienią Hopp wyśle też oczywiście - odpowiadając na kąśliwe pytania kibiców - do Dortmundu szczepionkę, jeśli już jego firma będzie ją miała. 80-letni miliarder zdaje sobie sprawę, że nie jest ulubieńcem stadionów.

- Oczywiście wiem, że na stadionach może być ostro. Jednak nikt i nic nie zawróci mnie z drogi mojego społecznego i sportowego zaangażowania. I nawet jeśli protestuję przeciwko ustalonym zasadom, to muszę o nich również rozmawiać. W ostatnich tygodniach czytałem o sobie: "Stary człowiek, miliarder dostaje specjalną ochronę". Mówię więc wam: Nie chcę specjalnego traktowania. Jednak nie chcę również cierpieć za to, że mam prawie 80 lat i jestem bogaty. Chcę być po prostu traktowany jak normalny człowiek.

Ten normalny człowiek dziś stał się nagle jednym z głównych rozgrywających w meczu futbolowego (nie tylko) świata z koronawirusem SARS-CoV-2 i wywoływaną przez niego chorobą COVID 19.

Źródło artykułu: