Właściciel klubu piłkarskiego TSG 1899 Hoffenheim zapowiedział, że medyczna firma CureVac, której jest głównym udziałowcem, planuje wypuścić szczepionkę na koronawirusa po wakacjach. Intensywne prace trwają od stycznia. - Jesienna data zależy od Instytutu Paula Ehrlicha (Instytut ds. szczepionek - przyp. red.), ale myślę, że wtedy powinna być dostępna. Gdy przyjdzie kolejna fala zachorowań - mówi Dietmar Hopp.
- Jako właściciel firmy pan Hopp naturalnie ma w sobie dużo optymizmu - uważa jednak profesor Clemens Wendtner z kliniki w Monachium, cytowany przez tamtejszą gazetę "Merkur". - Byłbym szczęśliwy, gdybyśmy mieli tę szczepionkę już jesienią, ale uważam, że tak się nie stanie. Zakładamy, że w tym roku jeszcze jej nie dostaniemy. Niemniej, to prawda, że jest już progres w badaniach - dodaje.
Badaniami firmy CureVac zainteresował się nawet Donald Trump, podjął próbę przejęcia biznesu Hoppa, ale popełnił jeden błąd: prezydent USA chciał wyłączności leku tylko na rynek amerykański. Hopp nie zamierza nawet o tym słyszeć i odpowiada krótko: - Lek ma pomóc globalnie, nie lokalnie.
Miliony filantropa
- A czy wyśle go też do Dortmundu? - pytali złośliwie niemieccy kibice, gdy kilka dni temu pojawiły się pierwsze informacje o firmie CureVac i jej badaniach. Bo to kibice miejscowej Borussii najbardziej zaszli Hoppowi za skórę. A on im. Wyzywali go na stadionie, więc miliarder ich za to pozwał, 32 osoby. I każda z nich dostała trzyletni zakaz wyjazdowy na mecze z Hoffenheim.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Fani większości klubów Bundesligi uważają Hoppa za szkodnika tradycyjnego futbolu. W Niemczech świętością jest bowiem zasada 50+1, która ma chronić kluby przed całkowitym przejęciem przez prywatnych inwestorów. Dlatego minimum 51 procent udziałów w spółce musi należeć do klubu. I TSG 1899 Hoffenheim miało te 51 procent, ale reszta należała do Hoppa - prywatnego inwestora. A że klub też należał do Hoppa, więc przykład Hoffenheim pięknie tę zasadę obchodził.
Przypomnijmy, że 80-letni biznesmen niemal od zera zbudował poważny europejski klub w małej wiosce Hoffenheim, w Badenii Wirtembergii koło miasta Sinsheim. W latach 2006-2011 zainwestował w niego 230 milionów euro, doprowadził do Ligi Mistrzów.
150 milionów Hopp wyłożył na CureVac, farmaceutyczne przedsiębiorstwo z Tybingi, też z Badenii Wirtembergii, 100 kilometrów od Hoffenheim. - Wiele osób nie wie, że w sumie zainwestowałem już 1,5 miliarda euro w różne start-upy w segmencie biotechnologii. W CureVac dlatego, że miała innowacyjne pomysły, chciała rozwijać szczepionki. Na początku myśleliśmy, że znajdziemy lek na raka. Chcieliśmy pomóc w zastopowaniu tej choroby. To była i jest moja motywacja - wyjawia w opublikowanej w tym tygodniu rozmowie na oficjalnej stronie internetowej klubu.
Przesyłka do Dortmundu
Dziś to wszystko jest systemem naczyń połączonych. Im szybciej świat upora się z koronawirusem, tym lepiej również dla futbolu, również dla klubu TSG 1899 Hoffenheim. Bundesliga, jak większość europejskich lig, ma dziś potężny problem. Liga jest zawieszona - na razie tylko do 2 kwietnia - ale bardzo wątpliwe, żeby wróciła wtedy do gry.
- W tym roku musimy pożegnać się z futbolem. Dogranie sezonu do końca jest nierealne. Widzimy, jaką mamy sytuację w Europie i co nas jeszcze czeka. I nawet jeśli wirus nie uderzy w nas tak mocno, nie oznacza to, że będzie można wznowić piłkarskie rozgrywki. To mogłoby doprowadzić do znaczącego pogorszenia sytuacji - mówi Jonas Schmidt Chanasit, wirusolog z Instytutu Bernarda Nochta w Hamburgu.
Niemcy są dziś trzecim krajem z największą liczbą osób zarażonych - 22 417. Więcej mają tylko Włochy - 47 tysięcy, i Chiny - 81 tysięcy.
- Każdy powinien zdać sobie sprawę z tego, że futbol, o którym często mówimy, że jest najpiękniejszą sprawą na świecie, nie jest tylko grą, którą kochamy, ale też przemysłem, który zapewnia 60 tysięcy miejsc pracy - mówi Michael Preetz, dyrektor sportowy Herthy Berlin.
Dziś te miejsca pracy są zagrożone, trzeba o nie walczyć. Piłkarze Borussii Moenchengladbach już zapowiedzieli, że obniżą swoje pensje. To samo zrobił polski bramkarz Unionu Berlin Rafał Gikiewicz, negocjacje w sprawie mniejszych kontraktów trwają w Hercie Berlin.
Filantrop Dietmar Hopp nie ma wątpliwości: - Wybiła godzina solidarności. Silniejsi pomagają słabszym. Chciałbym, żeby solidarność i zdrowy rozsądek osiągnęły konsensus między wszystkimi w Bundeslidze.
A Hans Joachim Watzke, czyli dyrektor sportowy "ulubionego" klubu Hoppa Borussii Dortmund mu odbija: - Solidarność solidarnością, ale popieram uczciwe postawy. Zarządzamy wszyscy firmami i jesteśmy konkurentami. Nie może być tak, że bogatsze kluby, które w ostatnich latach podjęły wysiłek, będą teraz wynagradzać tych, którzy tego nie zrobili. Trzeba się zastanowić, co jest sportową rywalizacją, a co nie jest.
I zapomniał przy okazji, że gdy Borussia na początku wieku była w finansowych tarapatach, przeżyła między innymi dzięki pieniądzom bogatego Bayernu Monachium.
Jesienią Hopp wyśle też oczywiście - odpowiadając na kąśliwe pytania kibiców - do Dortmundu szczepionkę, jeśli już jego firma będzie ją miała. 80-letni miliarder zdaje sobie sprawę, że nie jest ulubieńcem stadionów.
- Oczywiście wiem, że na stadionach może być ostro. Jednak nikt i nic nie zawróci mnie z drogi mojego społecznego i sportowego zaangażowania. I nawet jeśli protestuję przeciwko ustalonym zasadom, to muszę o nich również rozmawiać. W ostatnich tygodniach czytałem o sobie: "Stary człowiek, miliarder dostaje specjalną ochronę". Mówię więc wam: Nie chcę specjalnego traktowania. Jednak nie chcę również cierpieć za to, że mam prawie 80 lat i jestem bogaty. Chcę być po prostu traktowany jak normalny człowiek.
Ten normalny człowiek dziś stał się nagle jednym z głównych rozgrywających w meczu futbolowego (nie tylko) świata z koronawirusem SARS-CoV-2 i wywoływaną przez niego chorobą COVID 19.