Koronawirus. Siergiej Kriwiec: Na Białorusi życie w ogóle się nie zmieniło

Za wschodnią granicą życie toczy się, jakby nie było pandemii koronawirusa. - Białoruska telewizja mówi, że nie ma co się bać. Centra handlowe są otwarte, a ludzie imprezują - opowiada nam Siergiej Kriwiec, piłkarz Dynama Brześć, kiedyś Lecha Poznań.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Siergiej Kriwiec (numer 14) w narodowych barwach Getty Images / VI Images / Na zdjęciu: Siergiej Kriwiec (numer 14) w narodowych barwach

Wg oficjalnych danych, do niedzieli do godz. 16:00 na Białorusi na koronowirusa zachorowało 76 osób (15 z nich zostało już wyleczonych). Nie odnotowano ani jednego zgonu.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Liga białoruska właśnie rozpoczęła sezon, spotkania rozgrywacie nawet z publicznością i to w dobie pandemii koronawirusa. Nie dziwi to pana?

Siergiej Kriwiec, piłkarz Dynama Brześć: Na nasz piątkowy mecz z FK Smalawiczy przyszło prawie cztery tysiące kibiców, czyli połowę mniej niż zwykle. Może właśnie z obawy przed koronawirusem, ludzie mimo wszystko nie chcieli ryzykować. Jestem zaskoczony i nie ukrywam: trochę się boję. Ale co zrobić. Nie zależy to ode mnie, gramy.

Nie macie kompletnie żadnych obostrzeń w kraju?

Przed wejściem na stadion każdy kibic, piłkarz, członek sztabu, pracownik klubu, miał mierzoną temperaturę przez służby.

ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Ciężka sytuacja klubów sportowych. "Ratunkiem może być wprowadzenie odpowiednich przepisów"

A jak to wygląda na mieście?

Centra handlowe są otwarte, ludzie przemieszczają się komunikacją miejską, w sklepach wszystko jest, nikt nie wykupuje papieru i mięsa. Tak naprawdę nasze życie w ogóle się nie zmieniło. Ja mieszkam w centrum miasta i widzę, że wieczorami tętni życiem. Ludzie imprezują. To przesada. W klubach nocnych raczej nikt nie mierzy temperatury na wejściu.

Ale ma pan świadomość, co dzieje się w innych krajach?

Tak, jasne, śledzę zagraniczne serwisy. Jest niebezpiecznie, to straszne, co dotknęło nasze społeczeństwo. Mam nadzieję, że koronawirus jak najszybciej minie.

Wasz prezydent, Aleksandr Łukaszenka, stwierdził, że koronawirus to "psychoza", a ręce należy dezynfekować wódką i popijać ją dla zdrowia. Z kolei prezes waszej federacji mówi, że "nie ma co siać paniki".

Słyszałem. Mogę powiedzieć tylko tyle, że na Białorusi podchodzą do koronawirusa bardzo spokojnie. Nie ma kwarantanny, poinformowano nas o liczbie zarażonych, to kilkadziesiąt osób.

A wy, zawodnicy, co myślicie?

Rozmawiamy, każdy ma swoje zdanie. Jedni mówią, że trzeba przerwać rozgrywki, drudzy, żeby grać. Do końca nie wiedzieliśmy, czy rozpoczniemy sezon, czy spotkania się odbędą, ale bez publiczności. Przed startem rozgrywek minister zdrowia razem z prezesem federacji zdecydowali, że wszystko rusza zgodnie z planem. Jesteśmy już po pierwszych meczach i nie ma sygnałów, że coś się zmieni.

Pan wydaje się przejęty sytuacją.

Od dłuższego czasu staram się nie wychodzić z domu, jeżdżę tylko na treningi. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłem w centrum handlowym. Kupiłem płyny do dezynfekcji, rękawiczki gumowe i wszystkie specyfiki, które pomogą mi bardziej dbać o higienę. Chłopaki z drużyny też się wyposażyli i też siedzą w domach. Inni chyba nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Przekaz z białoruskiej telewizji jest taki, że nie ma się czego bać, że wszystko jest pod kontrolą. Granice są zamknięte i może faktycznie, nie będzie tak źle. Nie wiem, oby. Wierzę w to.

Pan się boi?

Gry w piłkę się nie boję, bardziej martwię się o moją rodzinę. Albo że mogę się zarazić od każdego. Chodzę przecież po jedzenie, dotykam drzwi, tankuje samochód. Moja żona, Polka, jest teraz w Poznaniu. Miała dołączyć do mnie w dniu rozpoczęcia sezonu, ale utknęła w Polsce. Nie wiem nawet, kiedy się zobaczymy, nie chcę nikogo narażać i przyjeżdżać do niej, zresztą to teraz niemożliwe. Muszę czekać.

Liga białoruska jest jedyną w Europie, która nie zawiesiła rozgrywek.

Żartujemy sobie, że może staniemy się teraz numerem jeden na świecie dla kibiców? Słyszałem, że podobno rosyjska telewizja zainteresowała się kupnem praw do naszych rozgrywek. Więc może znajdzie się plus tej sytuacji.

* Siergiej Kriwiec to mistrz Polski z Lechem Poznań z 2010 roku, były zawodnik Wisły Płock i Arki Gdynia. W polskiej ekstraklasie rozegrał w sumie 92 mecze. Występował również we francuskim FC Metz, chińskim Jiangsu Sainty, Lokomotiwie Mińsk, a w reprezentacji Białorusi zagrał 38 razy. Od 2018 roku jest zawodnikiem Dynama Brześć. Z BATE Borysów zdobył sześć mistrzostw Białorusi, dwa Puchary i Superpuchar kraju. Z Dynamem sięgnął po mistrzostwo i Superpuchar Białorusi.

Koronawirus. Janusz Filipiak: PZPN powinien nam pomóc

Koronawirus. Olaf Kobacki: Bergamo tętniło życiem. Teraz jest pustka

Czy jesteś zaskoczony/a brakiem obostrzeń na Białorusi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×