Rozprzestrzeniający się koronawirus sprawił, że wszystkie rozgrywki w Europie zostały zawieszone. Trudno w tym momencie ocenić, kiedy sportowcy wrócą do gry.
Lepsze wieści płyną za to z Japonii. Tam piłkarze powoli przygotowują się do powrotu na boiska. Jakub Słowik, bramkarz Vegalta Sendai, przyznaje, że sytuacja powoli wraca do normalności, a rozgrywki ligowe mają zostać wznowione 4 kwietnia.
- Nie mieliśmy żadnej przerwy w zajęciach. Stawiając się w klubie zaczynamy pracę od wizyty w gabinecie lekarskim. Mierzą nam temperaturę i zapisują w dzienniku. To wymóg japońskiej federacji. My tak samo mamy mierzyć temperaturę członkom naszych rodzin. Jeśli przekroczy 37,5 stopnia, należy to niezwłocznie zgłosić w klubie - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Ciężka sytuacja klubów sportowych. "Ratunkiem może być wprowadzenie odpowiednich przepisów"
- Sytuacja jest spokojna. W tej chwili na naszym terenie jest tylko jedna osoba z koronawirusem. Nie ma imprez masowych, ale w Japonii ludzie chodzą do pracy. Działają sklepy, bary, restauracje - podkreśla bramkarz, który z dużym niepokojem spogląda na sytuację w Europie.
- Patrząc na to, co dzieje się w Europie, na Hiszpanię, Włochy - to z perspektywy Japonii może przerażać. Tutaj jest świadomość powagi sytuacji, ale nie ma żadnych objawów paniki. Ludzie chodzą w maseczkach i na każdym kroku są dostępne środki do dezynfekcji - komentuje Słowik.
- Tu ludzie przyzwyczajeni są do życia w zagrożeniu. Ich kraj często nawiedzają trzęsienia ziemi czy tajfuny. Japończycy mają taką mentalność, że biorą tyle, ile faktycznie potrzebują, nie działają na zasadzie "wykupię wszystko, reszta niech się martwi" - dodaje bramkarz, który do Japonii trafił w lipcu 2019 roku. Klub wykupił go ze Śląska za około 250 tys. euro.
Zobacz także:
Koronawirus szaleje, a Jose Mourinho... już planuje letnie transfery. Piłkarz RB Lipsk na celowniku
Bundesliga. Media. Łukasz Piszczek przedłuży kontrakt z Borussią Dortmund