PKO Ekstraklasa. Arka Gdynia. Luka Marić mógł przeżyć tragedię! Trzęsienie ziemi dotknęło jego rodzinę

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Luka Marić
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Luka Marić

Luka Marić mógł przeżyć tragedię. Trzęsienie ziemi w Zagrzebiu dotknęło jego rodzinę. - Od razu zadzwoniłem, by zapytać czy są cali i zdrowi. Nie wiedzieli jak to opisać. To stało się nad ranem - powiedział obrońca Arki Gdynia.

W tym artykule dowiesz się o:

Cały świat żyje w strachu z powodu panującego koronawirusa. - Trzeba być uśmiechniętym, bo inaczej może być z nami źle. Weźmy pod uwagę fakt, że ludzie na świecie mają o wiele gorzej. Bądźmy szczęśliwi, że mamy tylko jeden problem w postaci niewychodzenia z domu. Są tacy, którzy nie mają pieniędzy i niczego do jedzenia, dlatego pomoc bliźniemu, szczególnie teraz, jest niezwykle potrzebna - przyznał Luka Marić w rozmowie z portalem trojmiasto.pl.

Ludzie przebierają nogami. Narzekają, że muszą siedzieć w domach. - To trudny czas dla wszystkich, a nie tylko dla nas piłkarzy, bo każdy człowiek chciałby wyjść na świeże powietrze i żyć. Najważniejsze to być odpowiedzialnym, dbać o siebie i swoich bliskich. Takie są reguły i nie ma innego wyjścia, dlatego pozostańmy w domach - dodał chorwacki defensor Arki Gdynia.

Trzęsienie ziemi w Zagrzebiu dotknęło rodzinę 32-latka. - Od razu zadzwoniłem, by zapytać czy są cali i zdrowi. Nie wiedzieli jak to opisać. To stało się nad ranem, nikt nie wiedział co się dzieje. Na szczęście mojemu kuzynowi nie stało się nic poważnego, ale były domy, które się waliły. Ludzie nie mają teraz dachu nad głową. Słyszałem o dziewczynce, która zginęła, bo nie zdążyła uciec na zewnątrz. Najgorzej, że to wydarzyło się wcześnie, bo jeszcze w ciągu dnia można byłoby zareagować i np. wybiec przed dom. Do tego rozprzestrzeniający się koronawirus. To ogromna tragedia - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa w rodzinie Pogby mogła skończyć się katastrofą

Kontrakt Luki Maricia z Arką Gdynia wygasa z końcem czerwca. Być może są to jego ostatnie miesiące w Trójmieście. - Na razie nie wiadomo, jak to będzie. Sytuacja szybko się zmienia i ciężko powiedzieć, co czeka nas za trzy czy cztery tygodnie. Myślę, że obecnie kontrakty czy tego typu sprawy to drugorzędna sprawa. Ostatnie dni pokazały, że na świecie dzieją się gorsze rzeczy. Tu już nie chodzi o piłkę, ale zwyczajnie o życie - zaznaczył piłkarz.

Żółto-niebiescy muszą ćwiczyć według rozpisek trenerów. - W zależności od dnia, trenujemy raz lub dwa. Lubię słuchać chorwackiej muzyki, chociaż nie ćwiczę wyłącznie przy niej. Poza tym mój dzień zaczyna się od śniadania, następnie oglądam wiadomości z Polski, Chorwacji i świata, robię obiad, odpoczywam, oglądam seriale, czytam. To dobry czas, by obejrzeć mecze sprzed lat. Obecnie nie brakuje takich w telewizji - podsumował.

Zobacz takżeTransfery. PKO Ekstraklasa. Nigel Robertha obserwowany przez Legię Warszawa
Zobacz także
Dariusz Tuzimek: W polskim futbolu znów brakuje środowiskowej solidarności (felieton)

Komentarze (0)