"Widziałeś co on robi, siatkówka k..." Żenujący spektakl Janusza Wójcika na ławce i spadek Widzewa Łódź

Newspix / Jacek Kozioł / Na zdjęciu: Janusz Wójcik i Krzysztof Dmoszyński (po prawej)
Newspix / Jacek Kozioł / Na zdjęciu: Janusz Wójcik i Krzysztof Dmoszyński (po prawej)

- K... gramy bez bramkarza. Widziałeś co on robi, k..., on odbija, siatkówka k... - takimi słowami "motywował" swojego bramkarza Janusz Wójcik. Nie pomogło, prowadzony przez niego Widzew Łódź przegrał kluczowy mecz 0:3 i spadł z ekstraklasy.

Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.

Były selekcjoner reprezentacji Polski słynął z płomiennych przemówień w szatni i bazował głównie na czynnikach wolicjonalnych. Gdy na cztery kolejki przed końcem sezonu 2007/2008 zatrudniano go w Łodzi, miejscowi działacze wykonali desperacki krok, który jakimś cudem miał jeszcze uratować Widzew przed spadkiem.

"Wójt" debiutował na ławce w wyjazdowym starciu z Groclinem Grodzisk Wlkp. Gospodarze - prowadzeni przez Jacka Zielińskiego - bili się o wicemistrzostwo (ostatecznie zajęli 3. miejsce) i byli w tamtym czasie bardzo mocni - zwłaszcza u siebie, gdzie przegrali zaledwie jedno z piętnastu spotkań.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...

Łodzianie szybko się przekonali, że z Wielkopolski nie wywiozą nic. Sami jednak znacznie ułatwili zadanie rywalowi. Stojący między słupkami Bartosz Fabiniak najpierw przepuścił piłkę do siatki po dośrodkowaniu Jarosława Laty, potem zaliczył pusty przebieg przy rzucie rożnym, po którym samobója wbił Ugochukwu Ukah, a w drugiej połowie nie obronił dość łatwego strzału z dystansu Radosława Majewskiego.

To była komedia pomyłek, jednak duży wpływ na postawę łódzkiego bramkarza mógł mieć wątpliwej jakości "show", który Janusz Wójcik urządził przy ławce Widzewa. - "Fabik", co ty k... robisz, ty idioto, ty k... Nie mam bramkarza, k... gramy bez bramkarza. Widziałeś co on robi, k..., on odbija, siatkówka k... - krzyczał były selekcjoner, obrzucając swojego podopiecznego stekiem wyzwisk i wulgaryzmów.

Po ostatnim gwizdku, gdy emocje nieco opadły, Wójcik wciąż nie spuszczał z tonu. - To jest przerażające, ale ja nie stoję w bramce. Ja tego faceta nie przygotowywałem przez kilkanaście miesięcy do tego, żeby on wszedł do bramki i potem w przerwie mi mówił, że chce zejść. Ręce opadają - mówił na konferencji prasowej.

Połajanki trenera nie pomogły. Fabiniak w tamtych rozgrywkach już nie wystąpił, między słupki wskoczył Jakub Hładowczak, ale łodzianie w następnej serii przegrali z Zagłębiem Sosnowiec (0:1), potem zremisowali z Koroną Kielce (1:1) i wygrali dopiero na finiszu z Górnikiem Zabrze (2:1). Wtedy jednak było za późno. Tamto zwycięstwo nie uratowało ich przed spadkiem i zajmując przedostatnie miejsce, wylądowali na zapleczu ekstraklasy.

Wójcik odszedł z klubu (zastąpił go Waldemar Fornalik), Fabiniak pozostał w nim aż do końca 2010 roku, a Widzew już w pierwszej edycji po spadku zajął 1. pozycję w tabeli. Do elity jednak nie wrócił, bo został ukarany degradacją o jedną klasę za udział w aferze korupcyjnej. Awans świętował dopiero po kolejnych dwunastu miesiącach, gdy znów wygrał I ligę.

Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: