[tag=6278]
Mariusz Mowlik[/tag] - razem ze swoją żoną - mieszkają w jednym z najbogatszych krajów świata. Kuwejt od wielu lat jest w ścisłej czołówce (najczęściej TOP-10) państw o najwyższej wartości Produktu Krajowego Brutto. Były piłkarz Lecha Poznań prowadzi agencję menedżerską. Pod jego skrzydłami rozwija się m.in. Przemysław Frankowski, obecny reprezentant Polski.
Mowlik opowiedział naszemu serwisowi WP SportoweFakty, jak w obliczu pandemii koronawirusa żyje się w kraju, gdzie odnotowano 1355 zakażeń i zaledwie trzy przypadki śmiertelne (stan na poniedziałek godz. 13:00). Kraju, który bardzo szybko i bardzo restrykcyjnie zareagował na szerzącą się zarazę.
Marek Bobakowski, WP SportoweFakty.pl: Jakie obostrzenia wprowadzono w Kuwejcie?
Mariusz Mowlik: Kuwejt zareagował bardzo szybko. Już na początku lutego szykował się do epidemii. Wprowadził na przykład obowiązkowe badania na lotniskach i kwarantannę dla osób, które przyleciały z Iranu, gdyż już wtedy zaczęło być bardzo wiele zakażeń w tamtym kraju. Z czasem tych ograniczeń dla obywateli było coraz więcej.
Jak sytuacja wygląda teraz? Co można, a czego nie można?
Obecnie od godziny 17 do godziny 6 rano mamy wprowadzoną godzinę policyjną. Nie można w tym okresie opuszczać mieszkania.
Dość drastyczny środek.
Możliwe, że w najbliższych dniach godzina policyjna będzie obowiązywać przez cały dzień.
Zakupy? Jak radzą sobie mieszkańcy Kuwejtu?
Oczywiście poza godziną policyjną można wyjść na zakupy. Choć nie tak normalnie. Również zostały wprowadzone zasady bezpieczeństwa. W sklepie wielkopowierzchniowym może przebywać maksymalnie 50 osób. Jeżeli już w sklepie przebywa więcej ludzi, to pobieramy numerek i czekamy. Przed wejściem obowiązkowo należy zdezynfekować ręce, przejść badanie temperatury ciała. Jeżeli jest wszystko dobrze, to dostajemy rękawiczki jednorazowe i przy nas dezynfekowany jest też wózek na zakupy. Oczywiście przy kasach należy zachować jeden metr odstępu.
Spacery, rekreacja?
Można wychodzić na spacer nad zatokę (Zatokę Perską - przyp. red.), ale maksymalnie w dwie osoby. Parki i obiekty rekreacyjne czy sportowe zostały zamknięte. Większość czasu spędzamy jednak w domach. Ludzie unikają spotkań.
Jak wygląda pana dzień?
Zdecydowaną większość czasu jestem w domu. Wychodzę na spacer, a wieczorami, jak już jest godzina policyjna, na swoim tarasie trenuję, aby zachować formę fizyczną. Poza tym pracuję: oglądam różne mecze na platformach skautingowych, a także rozmawiam z zawodnikami i klubami. Każdy dzień wygląda mniej więcej tak samo.
Szkoły w Kuwejcie zostały również zamknięte?
Tak, szkoły zostały zamknięte już w lutym. Było to bodajże dzień po odkryciu pierwszego przypadku zakażenia w kraju. Zajęcia w szkołach podstawowych i średnich zostały odwołane aż do sierpnia, a w szkołach wyższych do września.
Czuć w kraju panikę? W ostatnich dniach przyrost osób zakażonych jest o wiele wyższy niż jeszcze kilka tygodni temu. Ludzie boją się skutków epidemii?
Paniki nie ma, choć ludzie zdają sobie sprawę z zagrożenia. W kraju raczej spodziewano się takich wzrostów, bo w ostatnim czasie sprowadzono około 65 tysięcy Kuwejtczyków z całego świata. Wszyscy byli odsyłani na przymusowe kwarantanny i teraz z tej grupy jest najwięcej osób zakażonych.
Nie przeszło panu przez myśl, aby wracać do Polski?
Jestem na bieżąco z sytuacją w ojczyźnie. Szczerze? Na tę chwilę czuję się bezpieczniej tutaj niż w Polsce. W Kuwejcie bardzo dużo dały działania prewencyjne. Poza tym wykonują tutaj zdecydowanie więcej testów przez co ludzie są świadomi, kto jest nosicielem wirusa i przechodzi wszystko bezobjawowo. Dzięki temu można tych ludzi szybciej izolować i ograniczać kontakty.
Jak epidemia wpłynęła na sport w Kuwejcie? Odwołano rozgrywki?
Tak, odwołano wszystkie imprezy sportowe już pod koniec lutego. Wprowadzono wtedy zakaz zgromadzeń powyżej 12 osób więc jasne było, że nie można było trenować w grupach. Piłkarze początkowo ćwiczyli indywidualnie, ale w połowie marca miejscowy związek piłki nożnej ogłosił, że zawiesza rozgrywki ligowe aż do sierpnia. Piłka i sport zeszły w tej chwili na dalszy plan.
Czy wyczuwa pan w jednym z najbogatszych krajów świata obawę o gospodarkę? O to, że koronawirus spowoduje potężne problemy?
Każdy odczuje ten kryzys gospodarczy, który dopiero nadchodzi. Jeżeli ktoś myśli, że to go nie dotknie, to jest niestety naiwny. W Kuwejcie są świadomi tego, co będzie się działo i rząd przygotował już kilka projektów pomocowych dla ludzi. Nie tylko dla Kuwejtczyków, ale również obcokrajowców, którzy są specjalistami w swoich branżach i tutaj pracują.
Jak epidemia wpłynęła na pana pracę menedżerską?
Musiałem nieco zmienić plany. W połowie marca miałem wykupione bilety lotnicze do USA. Musiałem odwołać rezerwacje hotelowe, odwołać spotkania. Jednak podchodzę do tego wszystkiego dość spokojnie. Nasza agencja menedżerska nie marnuje czasu i prowadzimy teraz więcej rozmów online.
Muszę zapytać o Przemysława Frankowskiego, którego transfer do Chicago Fire pilotował pan kilkanaście miesięcy temu. Czy w związku z przerwaniem rozgrywek Major League Soccer jego kontrakt zostanie obniżony?
W MLS jest nieco inaczej niż w Europie, gdzie rzeczywiście kluby renegocjują umowy z piłkarzami. Kluby w Stanach Zjednoczonych muszą przed sezonem mieć gwarancję bankowe na cały sezon. Poza tym, zawodnicy mają kontrakty podpisane de facto z ligą, a nie z klubami, więc to liga gwarantuje wypłatę wynagrodzeń.
W USA sytuacja jest bardzo poważna. Myśli pan, że piłkarze wrócą na boiska?
MLS ma już powoli plany powrotu na boiska. Trzeba pamiętać, że tam grają systemem wiosna-jesień i rozegrano do tej pory dwie kolejki. Jest sporo czasu, żeby sezon dokończyć w tym roku.
Mówi pan, że teraz prowadzi sporo rozmów online. Ale czy będzie w ogóle okienko transferowe? Kluby będzie stać na zakupy piłkarzy?
Transfery będą. Będzie pewnie ich mniej niż o tej samej porze w ubiegłych latach, ale biznes piłkarski będzie się dalej kręcił. Może rozwinie się bardziej ruch wewnątrzkrajowy i będzie więcej transferów bezgotówkowych. Kto wie. Najważniejsze teraz, żeby skupić się na ochronie zdrowia ludzi, a sportem zajmiemy się później. Co do zawodników, których reprezentuję, to cały czas jest szansa na transfery letnie, ale musimy uzbroić się w cierpliwość.
Jak pan myśli, kiedy Kuwejt wróci "do życia"?
Do normalnego życia pewnie nie wrócimy w tym roku. Mało realne. Trzeba będzie nauczyć się funkcjonować z wirusem i zachowując wszelkie środki ostrożności powoli otwierać sklepy czy różne inne usługi. Mecze piłkarskie raczej będą przez dłuższy czas grane bez udziału widzów. Podobnie pewnie będzie z teatrami czy kinami. Czeka nas nowa rzeczywistość.
A w Europie? Kiedy znów będziemy emocjonowali się rozgrywkami piłkarskimi?
Będą naciski, żeby grać jak najszybciej ze względu na kontrakty reklamowe i telewizyjne. Kilka lig moim zdaniem jednak nie dokończy sezonu, albo zrobi to dopiero za kilka miesięcy, jak sytuacja się trochę unormuje. Szczególnie te kraje najmocniej dotknięte pandemią.
Pozostali?
Tam gdzie spróbują grać, to być może się uda, ale kibice nieprędko wrócą na stadiony.
Czy w Polsce się uda dokończyć rozgrywki PKO Ekstraklasy?
Jeżeli będą dostępne regularne testy dla wszystkich, to jest to możliwe.
Też pan uważa - jak wielu fachowców - że skończyły się transfery po 100 mln euro i więcej w piłce? Że nadeszły chude lata?
W tym roku raczej nie będzie takich transferów. Każdy będzie liczył straty. Co będzie za rok czy dwa? Nie wiadomo. Nikt nie wie, jaka czeka nas nowa rzeczywistość. Zarówno w piłce, jak i w życiu.
Czytaj także: Rafał Sonik: Izolacja w okresie globalizacji to niezwykły paradoks (wywiad) >>
ZOBACZ WIDEO: Nasz dziennikarz na pierwszym froncie walki z koronawirusem. "To staje się rutyną"