W Bułgarii nie ma półśrodków. Stolica zamknięta, policja rozdaje mandaty

Najpierw obostrzenia, potem decyzja o zamknięciu Sofii. W Bułgarii działają bezkompromisowo. - Ludzie stosują się do przepisów, bo policja bardzo mocno tego wymaga - tłumaczy Pavel Vrba, trener bułgarskiego Ludogorca Razgrad.

Dawid Góra
Dawid Góra
Koronawirus w Bułgarii Getty Images / Anadolu Agency / Koronawirus w Bułgarii
Zanim zamknięto Sofię, Bułgarzy podjęli decyzję o zamknięciu Banska. To jeden z bułgarskich zimowych kurortów. Wszystko przez imprezę, jaką urządzili sobie tam turyści.

- Mówi się, że wirusa przywieźli angielscy turyści, którzy wtedy jeszcze zdołali wydostać się z Wielkiej Brytanii i, wg doniesień, mieli tam kontakt z osobą zarażoną. Całą rodzinę i wszystkich, którzy mieli z nimi kontakt poddano kwarantannie i przeprowadzono testy. Ostatecznie zdecydowano o zamknięciu miasta na dwa tygodnie - opowiada Patrycja Hoszwa, 29-letnia Polka mieszkająca w Sofii.

Obostrzenia, jakie wprowadzono w Bułgarii są podobne, jak w innych europejskich krajach. W Bułgarii pomyślano o nich jednak znacznie wcześniej. Stan nadzwyczajny wprowadzono miesiąc temu. Ma obowiązywać do 13 maja.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

- Zamknięte są restauracje, zakłady fryzjerskie, miejsca rozrywki itd. W sklepach może przebywać jednocześnie określona liczba osób. Ustanowiono też godziny zakupów dla seniorów. W Bułgarii obowiązują od 8.30 do 10.30. Wejścia do parków są otaśmowane, policja pieczołowicie sprawdza, jak mieszkańcy stosują się do zasad - zaznacza Hoszwa.

Pavel Vrba, trener bułgarskiego Ludogorca i były selekcjoner reprezentacji Czech w piłce nożnej potwierdza, że sport stanął w miejscu, nie można trenować. Jest jednak spora nadzieja na szybkie unormowanie sytuacji. Wszystko dzięki postawie Bułgarów.

- Ludzie stosują się do przepisów, bo policja bardzo mocno tego wymaga. Nie ma mowy o tym, żeby korzystać z rozrywek, jak w normalnych czasach - tłumaczy Vrba w rozmowie z WP SportoweFakty.

Trener nie wie, jaki jest poziom bułgarskiej służby zdrowia, bo wszystko, co potrzebne oferuje mu klub. Mają w Ludogorcu własnych lekarzy, a kontuzjowani zawodnicy trafiają do szpitala, z którym klub współpracuje. Być może stąd oraz z tego, że w ojczyźnie trenera nieźle radzą sobie z sytuacją, bierze się jego optymizm.

- Czechy nie są wyjątkiem! Sytuacja jest lepsza w całej Europie. Myślę, że do końca czerwca czy sierpnia wszystko wróci do normalności. Oczywiście na początku wszyscy ostro zareagowali na pandemię, ale nie ma takiej możliwości, aby świat stanął w miejscu na dłużej. Ludzie muszą z czegoś żyć, poszczególne kraje nie wpędzą się w bankructwo. To najwyższy czas, aby otwierać granice i wrócić do normalności - twierdzi Czech.

Treningi w Bułgarii mają rozpocząć 13 maja. - Wszystko powoli będzie wracać do normy, przecież ligi należy skończyć, a jeszcze do rozegrania są europejskie puchary. UEFA musi wszystko poukładać w krótkim czasie - zaznacza Vrba z iście czeskim spokojem.

Trener podkreśla, że piłka nożna po pandemii będzie taka sama, jak przed nią. Podobnie zresztą z innymi dziedzinami życia. - Wszystko zostanie po staremu. Jedynie my możemy być bardziej ostrożni i lepiej dbać o swoje zdrowie – podsumowuje Vrba.

Rafał Gikiewicz: Lekarze są bohaterami, chciałem się odwdzięczyć >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×