Koronawirus. Coraz mniej zakazów w Czechach, sport budzi się do życia. "Radykalne kroki poczyniliśmy wcześniej" (wywiad)

- Jesteśmy bardzo odpowiedzialnym narodem. W obliczu kryzysu, gorszych chwil umiemy się jednoczyć. Sami szyliśmy maseczki, zaczęliśmy produkować tarcze ochronne dla służby zdrowia - mówi szef czeskiej federacji motocyklowej Petr Moravec.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Petr Moravec Archiwum prywatne / Petr Makusev / Na zdjęciu: Petr Moravec
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Czechy wracają powoli do normalności, czy to zbyt duże słowo?

Petr Moravec, prezes czeskiej federacji motocyklowej: Myślę, że nie ma co wyciągać pochopnych wniosków i snuć aż tak optymistycznych wizji. Mamy jako naród jeszcze wiele do zrobienia. Walka trwa i za wcześnie na odtrąbienie wygranej, ale każdego dnia robimy krok do przodu.

Nasze kraje sąsiadują ze sobą. Zastanawiam się jak to możliwe, że w Polsce pandemia się "rozgościła", dopiero od czwartku mamy obowiązek chodzenia w maseczkach, a u was od poniedziałku coraz odważniej będą znoszone przeróżne zakazy. U nas skala postępu będzie mniejsza. Czym te pozytywne wieści tłumaczyć?

Śledzę sytuację w całej Europie. Wydaje mi się, że w Czechach zaczęliśmy od trudnych, lecz radykalnych i potrzebnych decyzji nieco prędzej niż w innych państwach. Zyskaliśmy w ten sposób niewielką przewagę i do tej pory nieźle się trzymamy.

Jakie były główne ograniczenia za naszą południową granicą. Co doprowadziło do tego, że stopniowo budzicie się do życia?

Ludzie wychodzili na zewnątrz, kiedy naprawdę tego potrzebowali. Ich miejscami docelowymi była praca i sklep, gdzie kupowano podstawowe produkty żywnościowe. Stosunkowo szybko wprowadzono restrykcje związane z zasłanianiem ust i nosa. Placówki kulturalne, szkoły, centra handlowe i sport przestały być częścią życia publicznego.

ZOBACZ WIDEO: Zakażony koronawirusem sportowiec ostrzega chorych. "To rozwala psychikę"

Który region był najsilniej sparaliżowany zarazą i czy faktycznie kulminacyjna fala zakażeń jest już za wami?

Schemat jest wszędzie podobny. Macki koronawirusa najłatwiej dosięgają miast o największej populacji. Nie będzie zatem niespodzianką, że u nas najbardziej zagrożona jest stolica - Praga. W regionie Ołomuniec wystąpiły pewne problemy, w dwóch miejscowościach zaordynowano dwutygodniową kwarantannę. Co do drugiej części pytania... trudno powiedzieć, czy krzywa wznosząca sięgnęła zenitu i od teraz będzie już tylko lepiej. Chciałbym, ale wróżę, iż tendencja spadkowa w najlepszym wypadku będzie zauważalna w pierwszych dniach maja.

Pan przez wgląd na wiek należy do tzw. grupy ryzyka. Jak pan dbał o zdrowie?

Aż taki stary nie jestem (śmiech). Nie sądzę, żebym wchodził w skład grupy docelowej dla tej choroby. Proszę mnie jeszcze nie wysyłać na emeryturę. Mam wciąż w sobie dużo zapału i chęci, żeby w najbliższych paru latach zrobić dla żużla coś wartościowego. Dzięki niemu nie tracę kontaktu z ludźmi, a ten sobie niezwykle cenię. To daje mi kopa do kolejnych inicjatyw na rzecz naszej ukochanej dyscypliny.

Zakłada pan maseczkę?

Oczywiście, stosuje się do zaleceń Ministerstwa Zdrowia.

Całe Czechy są tak zdyscyplinowanym narodem?

Tak, jesteśmy bardzo odpowiedzialną nacją. W obliczu kryzysu, gorszych chwil umiemy się jednoczyć. Pomagamy sobie nawzajem. W warunkach domowych sami szyliśmy maseczki, zaczęliśmy produkować tarcze ochronne dla służby zdrowia. Gdy ogłoszono zbiórkę pieniędzy na zakup respiratorów, zgromadzono pokaźną sumę pieniędzy. Jesteśmy dumni z rodaków.

Mówi się, że koronawirus najokrutniej uderzy w gospodarkę i nie ma znaczenia, czy to Czechy, Polska, Hiszpania, Włochy, USA.

Dokładnie, na razie nawet trudno oszacować, jak poważnie wirus wydrenuje ekonomię. Gospodarka się zatrzymała i jej odmrożenie będzie potwornie mozolnym procesem. Rząd czeski podejmuje pewne czynności w tym kierunku, ale jesteśmy na początku długiej podróży. Czas - to słowo klucz.

Tak jak wspominaliśmy, kolejne blokady są zdejmowane. Od poniedziałku sportowcy wrócili do treningów w małych grupkach, m.in. piłkarze. Nie inaczej będzie z żużlowcami, stadiony znów będą oddychać. My możemy na razie pomarzyć o takim widoku.

Od dwudziestego kwietnia profesjonalni sportowcy na nowo rozpoczęli aktywności. Wszystko na to wskazuje, że w pierwszej połowie tygodnia zaczniemy kręcić kółka w Pardubicach. Zachowamy najwyższe standardy ostrożności zatwierdzone przez lekarzy. Do parku maszyn z zawodnikiem będzie mógł wejść jeden mechanik, a na tor będzie wyjeżdżać maksymalnie dwóch żużlowców.

Inaugurację rozgrywek ligowych macie zaplanowaną na połowę maja. Podejrzewam, że data ulegnie przesunięciu. Dopiero od 25.05 dostaniecie zgodę na organizację imprez powyżej pięćdziesięciu osób...

...Wiem o co pan chce zagadnąć. Nie ma takiej opcji, żeby puścić Extraligę za miesiąc. I nie ma o czym gadać. Pod pewnymi warunkami będziemy w stanie zadbać o poważne ściganie po ósmym czerwca, ale do tego terminu także bym się nie przywiązywał. Bardziej poszedłbym w stronę lipca.

Dlaczego?

U nas w lidze nie ma wielu rund, wyścigów. Jazda przy pustych trybunach przynajmniej w Czechach jest pozbawiona sensu. Że nie napomknę o mistrzowskich rundach. Medalowe starcia cieszą się dużą popularnością. Nie wykluczam natomiast, iż w połowie czerwca bez kibiców wystartujemy z drużynowym pucharem.

W Polsce nie unikniemy renegocjacji kontraktów. W Czechach będzie podobnie?

Ciężko porównywać oba podwórka. Wasza liga jest bogata, żużel jest dla was sportem numer jeden. U nas oczy zwrócone są na inne dyscypliny. Nie możemy nawet konkurować np. z piłką nożną. Znajomi z Polski mówią mi z kolei, że żużel jest traktowany, tak jak u nas hokej na lodzie. Moi rodacy szaleją na punkcie tej gry. U nas zawodnicy ponoszą niewielkie koszty. Na uprzywilejowanej pozycji znajdują się przedstawiciele, którzy dysponują stałą roczną umową z możliwością jakościowego przygotowania dzięki Centrum Sportu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Republiki Czeskiej.

Odwołanie ligi będzie tragedią?

Prawdziwą tragedią jest odejście człowieka, a nie czy będzie żużel w sezonie 2020. Wszyscy mamy jeden cel. Nie dopuścić do jego upadku. Dla wielu osób speedway to nie tylko zawód, sposób na zarabianie pieniędzy, ale i pasja, której oddali sporo zdrowia. Zarówno w Polsce i Czechach jest grono ludzi, którzy się nie poddadzą, to daje gwarancje, że wspólnymi siłami przetrwamy trudne chwile.

Rozumiem pana, ale polscy prezesi liczą już od co najmniej miesiąca straty. U was jest o tyle łatwiej, że ośrodków jest mniej, rozgrywane są czwórmecze. Szybciej się podniesiecie. U nas wstawanie z kolan może być katorgą. Z pewnością jest pan w kontakcie z szefami czeskich klubów. Jaki przekaz od nich płynie?

Musimy być non stop z działaczami na łączach. Zgadzam się panem, że nam będzie teoretycznie prościej się pozbierać. Proszę jednak pamiętać, że kalendarz będziemy dostosowywać do cyklu Grand Prix, SEC i polskich imprez. Cieszymy się, że w tym roku wystawimy zespół w DMPJ. Bacznie obserwujemy co się dzieje na rynku, jest poważnie, ale damy radę!

Po niedawnym wystąpieniu premiera nie łudzimy się raczej, o ile sezon się zacznie, że zawodnicy będą ścigać się przy akompaniamencie publiczności. W Czechach podobny wariant ma rację bytu?

Decyzja o początku ligi "za zamkniętymi drzwiami" w żadnym klubie nie wywoła uśmiechu na ustach. Jesteśmy jednak w patowym położeniu. Złotego środka nie znajdziemy i wybieramy pomiędzy mniejszym złem. Wzrok jest zwrócony na wasz kraj. Uważam, że lepiej ruszyć niż poddać się i odwołać definitywnie rozgrywki. To będzie najważniejsze, bo to wy jesteście oknem wystawowym i fundamentem dla światowego speedwaya. PGE Ekstraliga jest profesjonalnie zarządzana więc ufam, że jej szefowie mają porobione szczegółowe i dokładne wyliczenia. Zwykło się mawiać, że nawet strata może być zyskiem.

CZYTAJ TAKŻE: Krister Gardell: Szwedzi są odpowiedzialni. Martwią się o starszych, ale nie zamykają całego kraju
CZYTAJ TAKŻE: Prezes Orła Łódź: Minister odebrał mi nadzieję. Za mojego życia normalność nie wróci

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×