W poniedziałek Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski sfinalizowali przejęcie Wisły Kraków SA. Kontrolę nad piłkarską sekcją Białej Gwiazdy sprawowali już od stycznia 2019 roku, a teraz zostali właścicielami 13-krotnego mistrza Polski. Wraz ze zmianą właścicielską doszło do zmiany na stanowisku prezesa klubu i Piotra Obidzińskiego zastąpił Dawid Błaszczykowski.
Starszy brat Jakuba jest ważnym członkiem ekipy ratunkowej, która na początku poprzedniego roku uchroniła Wisłę przed upadkiem. Od marca 2019 roku był wiceprzewodniczącym rady nadzorczej piłkarskiej spółki. W ostatnich tygodniach w imieniu nowych właścicieli prowadził rozmowy z Towarzystwem Sportowym "Wisła". Więcej TUTAJ.
Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Czy przejęcie klubu ułatwi wam przeprowadzenie go przez kryzys, który nie tyle się zbliża, co już trwa?
Dawid Błaszczykowski, prezes Wisły Kraków: Odpowiedzi na wszystkie pytania są i będą uzależnione od sytuacji gospodarczej. Koronawirus mocno spustoszył gospodarkę, więc wszystko zależy od tego, jak długo będzie trwała epidemia i jaki będzie jej końcowy bilans. To się dopiero okaże. Musimy skoncentrować się na walce ze skutkami epidemii. Epidemia zostawi po sobie duży ślad, ale jeszcze nie wiadomo, jak wielki. W pierwszej kolejności musimy opracować plan zminimalizowania strat.
ZOBACZ WIDEO: Czarny scenariusz dla polskiej piłki. "Koronawirus może spowodować, że niektóre kluby nie dadzą rady"
Ile Wisła traci na przerwie w rozgrywkach?
Jesteśmy w trakcie szacowania tej kwoty. Na razie możemy prognozować. Nie jesteśmy w stanie określić, ile ta sytuacja będzie trwała. A kiedy wznowimy rozgrywki, to bez kibiców i nie wiadomo, kiedy kibice wrócą na stadion. Jest dużo znaków zapytania. W tej chwili nasze straty wynoszą około czterech milionów złotych.
To dziura, którą da się zasypać tym, z czego zrezygnowali piłkarze?
Nie do końca. Gest drużyny, solidarność i odpowiedzialność piłkarzy, był jednak bardzo istotny, za co bardzo im dziękuję. To na pewno pomoże w zminimalizowaniu skutków pandemii.
W większym stopniu niż inne kluby możecie liczyć na społeczność. Emisja akcji przyniosła już ponad 2 mln zł.
To nas bardzo cieszy. Kibice Wisły są wyjątkowi i po raz kolejny pokazują, że są ważnym, jak nie najważniejszym ogniwem Wisły. Ich wsparcie jest nieocenione.
Przejęcie klubu w trakcie epidemii można odczytywać jako mocną deklaracja z waszej strony, że jesteście z Wisłą i jesteście za nią odpowiedzialni.
Już ważnym sygnałem tego, że Jarek, Kuba i Tomek bardzo chcą przejąć klub, było to, jaką akcję wykonali na początku 2019 roku. Pokazali to swoim wsparciem finansowym i sposobem, w jaki przejęli władzę. Potem szli drogą, którą wtedy wyznaczyli. Przez te kilkanaście miesięcy nie było momentu zawahania, choć rozmawialiśmy też o scenariuszu na wypadek tego, gdyby nie udało się przejąć akcji.
Od początku akcji ratunkowej myśleliście o przejęciu klubu?
To był proces, konsekwencja kolejnych decyzji. Pierwszą była pożyczka, dzięki której klub mógł spłacić zawodników, żeby ich zatrzymać. Na pewnym etapie sytuacja tak się rozwinęła, że przejęcie klubu stało się celem. Więcej o tym mogliby jednak powiedzieć sami właściciele.
Czym była podyktowana zmiana na stanowisku prezesa? Kibice przyjęli ją z zaskoczeniem.
Mogę mówić tylko o swojej perspektywie. Dostałem propozycję, z którą nie było mi łatwo. Nie podjąłem jej z dnia na dzień. Mocno ją analizowałem. Ważnym bodźcem do jej przyjęcia była rozmowa z nowymi właścicielami, którzy zachęcili mnie do tego, żeby podjąć się tego wyzwania i wziąć odpowiedzialność za spółkę. Na tym się koncentruję.
Za Wisłą ciągnie się duży dług. Czy w zaistniałej sytuacji wierzyciele okazują zrozumienie i są bardziej elastyczni, jeśli chodzi o terminy?
Sytuacja ciągle jest bardzo zła. To się nie zmienia i mamy tego świadomość. Cały czas musimy walczyć o przetrwanie. Wydaliśmy oświadczenie mówiące o tym, ze sponsorzy chcą z nami zostać i nas wspierać. Mamy jednak świadomość tego, że nie wiemy, co będzie dalej. Nie wiemy, jak epidemia wpłynie na kondycję finansową naszych partnerów biznesowych sponsorów oraz naszą.
Jako właściciele klubu, a nie tylko jego zarządcy, będzie wam łatwiej rozmawiać z miastem w sprawie stadionu?
Relacje z miastem to jedna z głównych spraw, nad którymi chcę pracować. Chcę wrócić do dialogu z miastem. Chciałbym, żeby współpraca z panem prezydentem i magistratem opierała się na zdrowych zasadach. Rozmawiałem już z jedną osobą z otoczenia pana prezydenta i jesteśmy umówieni na spotkanie.
Jakie jest stanowisko Wisły w sprawie wznowienia sezonu?
Jeśli tylko zapadnie taka decyzja, to wychodzimy na boisko i gramy. Tu nie ma żadnej dyskusji. Bardziej martwi nas to, że zaproponowany plan nie do końca zabezpiecza zdrowie naszych zawodników, trenerów i pracowników. Jest wiele pytań, ale nie chciałbym wchodzić w polemikę za pośrednictwem mediów. Zapewniam, że Wisła Kraków zrobi wszystko, żeby wznowić rozgrywki.
W Wiśle jest wielu piłkarzy, którym 30 czerwca kończą się umowy. Czy wiecie już, kto z nich zostałby w klubie, by dokończyć sezon po 1 lipca?
Pracujemy już nad tym. Sytuacja nie jest jednak jasna, ponieważ tu też jest ze względu na duży znak zapytania spowodowany koronawirusem i nie wiadomo, co będzie, jeśli sezon przedłuży się do lipca. Rozmawiamy jednak z zawodnikami i jesteśmy gotowi na różne rozwiązania.
Bardzo zależało wam na przejęciu akademii od TS-u. Czy to oznacza, że szkolenie będzie ważnym punktem waszego programu?
Jak najbardziej. Właśnie dlatego chcieliśmy przejąć akademię, żeby ją rozwijać w spółce. Do tego zadania delegowany został Krzysztof Kołaczyk. Już od stycznia współpracuje z całym zespołem, który prowadzi akademię w Towarzystwie Sportowym. Buduje strukturę, buduje administrację. Przygotowujemy się do tego, żeby od 1 lipca przejąć akademię.
Czy do prowadzenia Wisły zamierzacie z bratem wykorzystać kontakty z Borussii Dortmund?
Chcielibyśmy czerpać z doświadczenia Borussii. W zasadzie już to robimy. Bardzo mi się podoba współpraca klubu z kibicami. Chciałbym ją kontynuować i rozwijać. Kibice Wisły są świetni i stale to potwierdzają. Chcemy budować klub oparty na naszych kibicach tak jak zrobiono to w Dortmundzie. Takie dobre wzorce będziemy próbowali wdrażać.
Pamięta pan swoją pierwszą wizytę na stadionie Wisły?
Nie da się zapomnieć. To był sparing z Żyliną, ostatni przed startem rundy wiosennej. Pierwszy mecz Kuby przy Reymonta 22. Kilka dni później byłem na jego oficjalnym debiucie - to był mecz Pucharu Polski z Polonią Warszawa. Kuba strzelił gola, asystował przy bramce Tomka Kłosa.
Przeszło panu wtedy przez myśl, że kiedyś poprowadzicie z bratem ten klub?
Wtedy nawet bym tego nie wymyślił. Dla nas niesamowitym wyróżnieniem było to, że w ogóle możemy stać się częścią tak wielkiego klubu. Przejście Kuby do Wisły było nas wielkim przeżyciem. Nikt rozsądny nie pomyślałby wtedy, że za kilkanaście lat będziemy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Niesamowita historia.