Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski zarządzają piłkarską Wisłą już od stycznia ubiegłego roku, ale formalnie jej właścicielem jest Towarzystwo Sportowe "Wisła", w ramach którego działają pozostałe sekcje klubu z Reymonta 22.
Kiedy w styczniu ubiegłego roku trio BJK pożyczyło klubowi 4 mln zł na przetrwanie, zapewniło sobie pełną kontrolę nad klubem, odcięło skompromitowane stowarzyszenie od wpływu na bieżące zarządzanie piłkarską spółką i zagwarantowało sobie prawo do wezwania TS do odsprzedania akcji, z którego teraz korzystają.
Błaszczykowski, Jażdżyński i Królewski chcieli to zrobić już pod koniec ubiegłego roku, ale nie mogli porozumieć się z TS-em w sprawie warunków korzystania z nazwy i herbu, które stowarzyszenie zastrzegło; zasad przejęcia funkcjonującej w jego strukturach akademii piłkarskiej i kontroli nad długiem historycznym wobec Tele-Foniki.
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii
Na przełomie roku relacje między TS a SA przypominały wojnę domową, tymczasem w środę 1 kwietnia piłkarska spółka niespodziewanie poinformowała, że po osiągnięciu porozumienia z władzami stowarzyszenia Błaszczykowski, Jażdżyński i Królewski uruchomili procedurę przejmowania akcji klubu.
Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Szczególną datę wybraliście na ogłoszenie, że przejmujecie klub. Wielu kibiców myślało, że to okrutny, primaaprilisowy żart.
Jarosław Królewski, wiceprzewodniczący rady nadzorczej Wisły Kraków SA, przyszły właściciel klubu: Minęło już kilka godzin, a ja mam wrażenie, że część ludzi cały czas tak do tego podchodzi. Nie, to nie jest żart. To się naprawdę dzieje. To nie było zaplanowane, ale wyszło w naszym stylu - na przekór wszystkim. Data jest w porządku. To dzień rozpoczęcia nowego kwartału i rozpoczęcia nowej ery. Ogłosiliśmy to niezwłocznie, bo mniej niż 24 godziny po osiągnięciu porozumienia. Dołożymy wszelkich starań, żeby transakcja została sfinalizowana w ciągu tygodnia. Oficjalnie więc Wisła zmieni właściciela w przyszłym tygodniu.
Kiedy rozmawialiście z Towarzystwem Sportowym jesienią, szczegóły tych rozmów przeciekały do mediów (więcej TUTAJ). Teraz było ciszej, a wiadomość o porozumieniu była zaskoczeniem. Dyskrecja była kluczem do wypracowania kompromisu?
Wszyscy powinniśmy uczyć się na błędach i wyciągać z nich wnioski. Myślę, że wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich negocjacji, zmieniliśmy ich formę i to pomogło. Wielką rolę odegrał Dawid Błaszczykowski (brat Jakuba - przyp. red.). To on głównie prowadził ten proces. Kluczowe było to, że każda ze stron dojrzała do tych decyzji.
Pod koniec roku mogliśmy wyegzekwować zakup akcji, ale chodzi o coś więcej: żeby Wisła była jedna. To fundament. To pokazuje, że wszystkim uczestnikom tych rozmów zależy na tym, by w tym trudnym dla sportu momencie Wisła mówiła jednym głosem. Wisła będzie miała jedną tożsamość.
Pięknie to wygladapic.twitter.com/bWsBLX3Wkc
— Dawid Blaszczykowski (@DawB82) April 1, 2020
Jak ważne jest to porozumienie dla piłkarskiej Wisły?
To jedna z najważniejszych decyzji, jakie zapadły od rozpoczęcia misji ratunkowej. Pokazujemy, że Wisła płynie w jednym kierunku i będzie mogła wykorzystać w tym celu wszystkie moce. To duży sukces, który ułatwi nam realizowanie naszej strategii. Wpłynie na wiele rzeczy: na zarządzanie, na sponsoring, na sprzedaż pamiątek.
Dużo zyskaliśmy jako klub, jako Wisła. Teraz będzie mniej domysłów i niedomówień, które szkodziły Wiśle. Mówiono, że TS chodzi swoimi drogami. Teraz pokazaliśmy, że Wisła jest jedna. To ogromny sukces.
Teraz będzie wam łatwiej przeprowadzić Wisłę przez kryzys wywołany pandemią koronawirusa?
Zdecydowanie tak. Prowadzenie Wisły i walka o nią w tych czasach, mając taki nierozwiązany problem na głowie, byłaby bardzo trudna. Wszystkie strony zachowały się bardzo dobrze w zaistniałej sytuacji. To pokazuje dobrą wolę władz TS i Rafała Wisłockiego.
Według nas to kluczowa decyzja w kontekście przetrwania Wisły. Teraz kibice mogą zobaczyć, że wspierając Wisłę, wspierają jeden klub, jedną organizację, jedną instytucję, która ze sobą współpracuje. Da to kibicom swobodę myślenia, że pieniądze zostaną odpowiednio zagospodarowane.
Przejmując piłkarską spółkę w tak trudnej chwili, udowadniacie, że macie czyste intencje, których wam odmawiano.
Sytuacja jest trudna, ale gdy jest trudno, to wiślacka społeczność się jednoczy. A my w tym trudnym, dla sportu i nie tylko, momencie chcemy wziąć, zgodnie z obietnicami, dalszą odpowiedzialność za klub. Kiedy pod koniec roku podjęliśmy decyzję o przedłużeniu możliwości zarządzania Wisłą i pomocy klubowi, to powiedzieliśmy, że myślimy o roku, a nie półroczu, żeby nikt nam nie zarzucił, że po ewentualnym spadku będziemy chcieli się zmyć.
Teraz chcieliśmy dać sygnał, że przyszedł moment, w którym ludzie odpowiedzialni za inne kluby, za firmy, za instytucje powinni wyjść przed szereg i wziąć odpowiedzialność. Przy wsparciu partnerów, przy wsparciu jednostek wszystko da się ocalić, ale jeśli wszyscy podejdą do obecnej sytuacji defensywnie, to wszyscy stracą. Siła tkwi w społeczności. Nikt, nawet branżowe kolosy, bez ludzi nie przetrwa. Ludzie są najważniejsi. Jeśli ktoś może utrzymać firmę czy klub na powierzchni, to pracownicy, piłkarze, kibice.
W styczniu 2019 roku to pan dał impuls do udzielenia klubowi pożyczki, w następstwie czego dziś możecie zostać właścicielami Wisły. Czy wtedy dopuszczał pan taki rozwój sytuacji?
Przez te kilkanaście miesięcy pojawiło się mnóstwo teorii spiskowych. Mieliśmy upadać, mieliśmy specjalnie ogłaszać upadłość, mieliśmy przejmować grunty, mieliśmy wyprzedawać piłkarzy, mieliśmy dostawać prowizje i tak dalej. Dla nas wszystkich, Kuby, Tomka i mnie, to jest wielka duma, że zostaniemy właścicielami Wisły. Rzeczy, które są nobilitujące, niosą jednak za sobą równocześnie ogromną odpowiedzialność.
W przypadku Wisły ta odpowiedzialność jest tak ogromna, że nie da jej się w żaden sposób oszacować. Wiążę swoje życie w przyszłości z Krakowem, z Małopolską i nie chciałbym być osobą, która byłaby kojarzona z wyrządzeniem szkody Wiśle. Żadne pieniądze by tego nie zrekompensowały. Mam świadomość odpowiedzialności, jaką wzięliśmy na siebie i jak trudne zadanie nas czeka. Jestem częścią tego klubu tak jak każdy kibic. Jestem tylko reprezentantem tego, co wszyscy powinniśmy robić w sporcie: dbać o to, by kluby z tradycją i historią nie upadały. Właściciele, sponsorzy, zarządy się zmieniają. Ludzie odchodzą w przeszłość - raz lepiej, raz gorzej. A kluby trwają. To pokazuje, że ich misja jest chroniona na wysokim poziomie.
***
34-letni Jarosław Królewski działa w branży IT. Absolwent AGH w Krakowie, na której sam wykłada od 10 lat. Jako 24-latek został laureatem konkursu na najlepsze programy nauczania, uzyskując od ministerstwa w nagrodę milion złotych. W 2013 roku założył firmę Synerise, która zajmuje się sztuczną inteligencją i big datą.
Synerise jest powszechnie doceniany, m.in. prezesa Microsfotu Satyę Nadellę, za produkty budowane w oparciu o własną twórczość intelektualną. W 2018 roku, rok po wejściu na rynek, został wyróżniona w konkursie Microsoft, w którym wzięło udział 30 tys. firm z całego świata. EY uznał go natomiast spółką o jednym z największych potencjałów technologicznych na świecie.
Królewski był jednym z głównych bohaterów akcji ratunkowej, dzięki której Wisła przeżyła własną śmierć. Zaczął od organizacji kwesty, która przyniosła klubowi ponad pół miliona złotych. Sam dokonał pierwszej wpłaty, a potem z własnych środków uregulował jeszcze zaległości wobec Martina Kostala. Wreszcie na spółkę z Błaszczykowskim i Jażdżyńskim pożyczył Wiśle łącznie 4,5 mln zł i zaangażował się w kierowanie klubem.