Polonia Stavanger. Polacy założyli klub w Norwegii

Adrian Nosal od 13 lat mieszka w Norwegii. Założył piłkarski klub Polonia Stavanger, ale w dobie pandemii koronawirusa nawet codzienny trening trzeba układać zupełnie inaczej. - Jest zakaz odbijania piłki głową czy też brania jej do rąk - mówi nam.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Polonia Stavanger Facebook / Polonia Stavanger / Na zdjęciu: Polonia Stavanger

Rząd w Norwegii poluźnił restrykcje związane z koronawirusem. Można już pójść do fryzjera, otwarte są przedszkola i szkoły, a także restauracje. Pozwolono również na treningi. - Zero paniki. Za to żelazna dyscyplina związana z restrykcjami. Myślę, że test odpowiedzialności Norwegia zalicza obecnie celująco - mówi WP SportoweFakty Adrian Nosal, założyciel i trener piłkarskiego klubu Polonia Stavanger.

Norwegia, w przeciwieństwie do swojego sąsiada Szwecji, może pochwalić się dużo lepszym bilansem w walce z koronawirusem. W Norwegii zmarło 207 osób, a w Szwecji aż 2462 (stan na 30.04).

Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty: Jak obecnie wygląda wasza sytuacja?

Adrian Nosal, założyciel i trener piłkarskiego klubu Polonia Stavanger: Liga norweska jest zawieszona. Sezon miał rozpocząć się w kwietniu, a kiedy tak naprawdę ruszy, nie wiadomo. Najnowsze restrykcje mówią o zakazie rozgrywania meczów do 15 czerwca. Liczę, że po tym terminie wszystko ruszy na nowo. Od tygodnia trenujemy, jednak są to treningi bardzo ograniczone. Boisko podzielone jest na sześć stref, a w każdej może znajdować się maksymalnie pięciu zawodników. Ponadto odstępy między piłkarzami muszą wynosić minimum dwa metry. Nie ma zatem mowy o gierkach treningowych. Kolejne restrykcje mówią m.in o zakazie odbijania piłki głową czy też brania jej do rąk. Dla nas najważniejsze jest jednak to, że znów możemy się spotykać i wspólnie trenować.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"

Jak z pandemią radzi sobie Norwegia?

Zero paniki. Za to żelazna dyscyplina związana z restrykcjami. Myślę, że test odpowiedzialności Norwegia zalicza obecnie celująco. Oby tak dalej, bo wszyscy chcemy już wrócić do "normalnego" życia. O pustych półkach w sklepach nie ma co mówić.

Norwegowie z reguły podchodzą do wszystkiego na spokojnie. Pomimo całego zawirowania z koronawirusem zachowują chłodne głowy. Od 20 kwietnia otwarte zostały przedszkola oraz szkoły (klasy 1-4). Od 27 kwietnia otworzono zakłady fryzjerskie, salony fizjoterapeutyczne oraz co najważniejsze dla nas - zezwolono na zorganizowane treningi piłkarskie. Oczywiście wszędzie obowiązują restrykcje takie jak odległość między ludźmi, krótsze godziny otwarcia oraz higiena.

Nie było obaw, że pan czy ktoś z drużyny straci pracę przez kryzys związany z koronawirusem?

W Norwegii, tak jak w Polsce, wiele osób straciło pracę. Większość pracodawców wysłała swoich pracowników na permittering, czyli tymczasowe zwolnienie z pracy na czas bliżej nieokreślony. Gdy sytuacja się unormuje, pracodawca może takiego pracownika przywrócić do pracy. Sam miałem spore obawy związane z utratą pracy przez rodaków. Przekładając to na realia naszego klubu, jeśli część naszych zawodników straci pracę, to może to prędzej czy później skutkować powrotem do ojczyzny. Koronawirus po prostu osłabi naszą drużynę. Bogu dzięki na chwilę obecną taka sytuacja nie miała miejsca, chociaż dwóch zawodników nie wróciło jeszcze do Norwegii.

Skąd w ogóle pomysł założenia polskiego klubu w Norwegii?

Zawsze interesowała mnie gra o stawkę. Wiedziałem, że wśród rodaków sporym zainteresowaniem cieszą się tzw. "gierki na orlikach". Wtedy pomyślałem: może znajdą się tacy, którzy będą chcieli się zaangażować? Jak się później okazało, znaleźli się i to w nie małej liczbie.

Spodziewał się pan aż tak dużego odzewu?

Przyznam szczerze, że nie. Post na jednej z polskich grup facebookowych, który miał być totalną klapą, okazał się strzałem w dziesiątkę. Po jednym dniu na moim messengerze znajdowało się ponad 30 wiadomości od rodaków.

Nie było problemu z miejscem, gdzie można grać i trenować?

Stadion, na którym gramy, należy do klubu Brodd Stavanger. Ogólnie rzecz ujmując to my sami również należymy do tego klubu. Pełna nazwa naszego klubu to Brodd 3 Polonia. Jesteśmy trzecim zespołem seniorskim. Pierwszy występuje w trzeciej lidze, rezerwy w piątej, a my w szóstej. Myślę, że w tym momencie nie odbiegamy poziomem od rezerw klubu Brodd. Być może w przyszłości nastąpi mała zamiana miejsc i to my będziemy drugim zespołem.

Awansowaliście już z siódmej do szóstej ligi.

Tak, to jest to odpowiednik polskiej A-klasy. Bieżącego sezonu nie udało się jednak jeszcze rozpocząć. W Norwegii gramy trochę innym systemem niż w Polsce: wiosna-jesień. Sezon rozpoczyna się w kwietniu, a kończy w październiku. Z powodu koronawirusa nie udało się jednak rozpocząć rozgrywek.

Grają u was tylko Polacy?

W dalszym ciągu pozostajemy zespołem "typowo polskim". Nie jest to wcale spowodowane naszą niechęcią do innych nacji. Norweg chce grać z innymi Norwegami w norweskiej drużynie. Inne nacje również chętniej wstępują do norweskich drużyn. Jestem przekonany, że chodzi tylko i wyłącznie o barierę językową, a nie jakąkolwiek niechęć w naszym kierunku. My jesteśmy oczywiście otwarci na każdego.

To pewnie hobby niż praca?

Oczywiście na tym poziomie rozgrywkowym się nie zarabia. Każdy z nas przyjechał tu głównie do pracy, a piłka jest jedynie dodatkiem do naszego życia za granicą. Jedni mają elastyczny czas pracy i są na każdym treningu, drudzy zaś nie mają takiej możliwości. Wyjeżdżasz ciężarówką z transportem i nigdy nie wiesz, czy wyrobisz się na trening. Najważniejszy w tym wszystkim jest wzajemny szacunek. Nie będzie cię na treningu? Ok, tylko poinformuj o tym. Krótki SMS, a naprawdę ułatwia robotę trenerowi, który wie, ile osób może się dzisiaj spodziewać.

Możecie liczyć na wsparcie polskich sponsorów w Norwegii?

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to na tym szczeblu rozgrywkowym nie mówimy tu o dużych kwotach. Generalnie każdy zawodnik wpłaca składkę roczną, którą klub Brodd przeznacza m.in. na koszty meczowe (opłata sędziego, w meczu którego jesteśmy gospodarzem), ubezpieczenie zawodników oraz dostęp do boisk. Z pozostałych kosztów pozostaje nam więc sprzęt treningowy oraz stroje meczowe. Tutaj z dużą pomocą przychodziły polskie firmy, które, na ile mogły, wspierały nas finansowo. W Stavanger wszyscy jesteśmy jedną wielką Polonią, nie tylko z nazwy.

Z waszego profilu na Facebooku można dowiedzieć się, że sami też pomagacie.

Oprócz tego, co wychodzi nam najlepiej, czyli granie w piłkę, staramy się pomagać. Zorganizowaliśmy festyn charytatywny oraz puchar siódemek. Podczas festynu zbieraliśmy pieniądze na dom dziecka w Częstochowie. Podczas drugiej akcji organizowana była natomiast zbiórka na jedno ze schronisk dla psów. Na pewno nie poprzestaniemy na tym. Chcielibyśmy pomagać dalej, dlatego niech to całe szaleństwo związane z koronawirusem minie jak najszybciej.

Zobacz takżeZmiany w Niemczech. "Za pięć tygodni ludzie będą szczęśliwi"

Zobacz takżePKO Ekstraklasa. Grzegorz Kita: Ekstraklasa działa w amoku i histerii. W piłce nożnej coś się strasznie zdeprawowało

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×