PKO Ekstraklasa ma ruszyć ponownie 29 maja, a plan powrotu piłkarzy na boiska realizowany jest od 20 kwietnia. Pierwszy etap zakłada dwutygodniową kwarantannę ok. 800 wskazanych przez kluby osób. 3 i 4 maja wytypowani przejdą testy na obecność koronawirusa, a w najbliższy poniedziałek piłkarze mają rozpocząć treningi w małych grupach na klubowych obiektach. Zajęcia drużynowe zostaną wznowione w połowie maja.
Spragnionych futbolu kibiców planowany restart sezonu ucieszył. Podobnie jak zarządzającą rozgrywkami Ekstraklasę SA i większość klubów, bo dokończenie sezonu oznacza, że Canal+ wypłaci kontrakt telewizyjny w całości i do klubów trafi blisko 70 mln zł. Grzegorz Kita, ceniony ekspert ds. marketingu i konsultingu sportowego, dostrzega jednak ryzyko związane ze wznowieniem rozgrywek w środku epidemii.
Histeria i amok zamiast strategii
- Jestem bardzo krytycznie nastawiony do tej swoistej histerii, żeby Ekstraklasa wróciła. Tego nie można nazwać normalnym postępowaniem. Na jednej szali jest zdrowie i życie, na drugiej rozrywka futbolowa. To działanie w pewnego rodzaju histerii. Jedynym motywem są w tym przypadku pieniądze - mówi nam Kita.
ZOBACZ WIDEO: Powrót PKO Ekstraklasy namiastką normalności. "Piłka nożna ma duży oddźwięk w społeczeństwie"
- Patrząc strategicznie i mając świadomość, jak zaskakuje nas ta pandemia, jakie mogą być negatywne konsekwencje takiego startu Ekstraklasy, to żebyśmy się nie obudzili za półtora miesiąca z nagłówkami w prasie europejskiej typu: "Wystartowali jako pierwsi, teraz liczą ofiary" - dodaje.
Samoizolacja uczestników meczów i dwie tury badań mają zminimalizować ryzyko rozpowszechnienia się wirusa w tej grupie. Problem w tym, że niepełna izolacja w warunkach domowych jest obarczona dużym ryzykiem. Mówił nam o tym prof. Włodzimierz Gut.
- Może odbędzie się jedna, druga kolejka i okaże się, że są przypadki zakażenia, wypadają dwa zespoły i cały plan sypie się jak domek z kart. A to jest tylko wariant lekki. Wariant ciężki będzie wtedy, jeśli ktoś się zarazi, bardzo źle zniesie chorobę i to się odbije na jego zdrowiu. Przypadek Paulo Dybali pokazuje, że można być młodym, wysportowanym człowiekiem, mieć świetną opiekę lekarską a i tak nie móc sobie poradzić z koronawirusem - zauważa Kita.
- Zagrożenie jest bardzo poważne, a my widzimy choćby po przykładzie Igora Angulo (więcej TUTAJ), że ta izolacja sportowo-społeczna jest i będzie fikcją. Nie ma szans, żeby 800 osób ze wszystkich klubów z pełną dyscypliną i odpowiedzialnością się samoizolowało. Ten plan może się posypać bardzo szybko na poziomie rozgrywek, a nie daj Boże, że ucierpi czyjeś zdrowie. Jeśli tak się stanie, to Ekstraklasa będzie negatywnym bohaterem pierwszych łam światowych mediów - ostrzega nasz rozmówca.
PKO Ekstraklasa jako druga w Europie po Wyspach Owczych (9 maja) ma wyznaczoną datę restartu. Niemcy wznowili treningi już w kwietniu, ale decyzja o restarcie sezonu ma zapaść 6 maja. We Francji i Holandii sezon uznano już za zakończony, w Anglii mówi się o połowie czerwca, a w Hiszpanii i Włoszech nikt nie myśli na razie o wznowieniu rozgrywek. Natomiast Czesi i Słowacy, którzy lepiej radzą sobie z epidemią niż Polacy, nie podali jeszcze sztywnych dat powrotu na boiska.
- Ekstraklasa w jakimś histerycznym amoku prze do tego, żeby sezon został wznowiony. Tymczasem Francja, czyli jedna z lig TOP5, powiedziała "stop". Francuzi wykazali się odpowiedzialnością i powagą. Sport to tylko rozrywka, a mam wrażenie, że niektórym wydaje się, że mogą przestawiać figurki na szachownicy życia i zdrowia - mówi Kita.
- To wygląda źle, bo nikt w Ekstraklasie nie będzie mógł powiedzieć, że nie wiedział, że się nie spodziewał, że nie miał świadomości ryzyka, bo kilka poważnych lig i dyscyplin nie podjęło takiego ryzyka. A u nas widać parcie na wznowienie ligi i wymyślanie planów, które mają zalegitymizować tę niebezpieczną decyzję - dodaje.
Zdeprawowani zamiast mężów stanu
Prezes Sport Management Polska zauważa, że tylko środowisko piłkarskie dąży do wznowienia sezonu za wszelką cenę: - W innych, na przykład siatkarskim, biegowym czy imprez multisportowych, nikt nie kombinuje i nie szuka tylnych furtek, jakby tu zorganizować jakiś event, rozgrywki, bo mają świadomość tego, że nawet jedna zarażona osoba, która umrze, to jest ta jedna za dużo. Wszyscy tracą, ale wiedzą, że nie da się inaczej bo skala zagrożenia jest zbyt wysoka.
- W piłce nożnej natomiast mam wrażenie, że coś się strasznie zdeprawowało w ostatnich latach, zanikły wartości uniwersalne, humanistyczne. Wszyscy mają świadomość ryzyka i zagrożeń, ale mimo to pieniądze rujnują zdrowy rozsądek i można zaobserwować kombinacje jakby tu rozgrywać mecze - kontynuuje Kita.
- Właściwie to dziwię się, że są ludzie, którzy chcą wziąć takie ryzyko na swoje sumienie. Piłkarze chyba jako jedyni stają okoniem. Natomiast działacze ligowi i klubowi zaklinają rzeczywistość i w jakimś przedziwnym amoku uwarunkowanym tylko i wyłącznie pieniądzem - prą do kontynuowania rozgrywek. W tym środowisku zanikła prawdziwa dyskusja wewnętrzna, brakuje chłodnej oceny z zewnątrz. W tych czasach także futbol potrzebuje mężów stanu - podkreśla.
Zwolennicy wznowienia rozgrywek podnoszą argument, że do podniesienia z boiska zostało blisko 70 mln z czwartej transzy z tytułu praw telewizyjnych.
- Jeśli poziomem numer jeden do analizy strategicznej jest zagrożenie życia i zdrowie, to do poziomu numer dwa, czyli przychodów finansowych - już nie przechodzę. Ja się wtedy zatrzymuję na kwestii ochrony zdrowia i życia. Dopiero poniżej tego poziomu jest kwestia merkantylna, biznesowa, kwestia pieniędzy. A tu Ekstraklasa się dwoi i troi, szukając alibi na rozpoczęcie sezonu. Ten plan jest niebezpieczny. Samo założenie, że tyle osób podda się realnej i skutecznej samoizolacji, jest fikcją na dzień dobry - mówi Kita.
Ekspansja na Europę
Wznawiając sezon, Ekstraklasa SA planuje sprzedać prawa telewizyjne do krajów, w których w normalnych warunkach polska liga nie miała szans zaistnieć.
- Używając nomenklatury wojskowej i podziału na poziomy działań, to działanie wygląda dobrze na poziomie taktycznym, może ewentualnie operacyjnym, ale może okazać się złe na poziomie strategicznym. To jest kwestia tego, jak daleko w przyszłość się patrzy, jak długofalowo wyznacza się cele, jakie aktywa są kluczowe i jakie są zagrożenia dla stabilności i rozwoju organizacji. To kluczowe pytania. Na poziomie taktycznym, może operacyjnym ten pomysł wygląda dobrze - ocenia Kita.
- To wykorzystanie pewnej szansy. Jeśli przyjmiemy dość niebezpieczne założenie, czyli teoretycznie abstrahujemy od ryzyka związanego z koronawirusem i oceniamy to wyłącznie w kategoriach marketingowo-biznesowych, to jest to pomysł ciekawy. Jest szansa, Ekstraklasa chce wystartować jako jedna z pierwszych, ktoś chce kupić prawa i to się rzeczywiście może udać. Pytanie, czy skórka warta jest wyprawki. Małe przychody za cenę ewentualnego poważnego pogorszenia wizerunku - zastrzega.
- W kategoriach stricte merkantylnych, to jest prawdopodobnie dobra koncepcja. Ona ma jednak swoje minusy, bo Ekstraklasa w normalnych warunkach nie prezentowała wysokiego poziomu sportowego. Teraz Ekstraklasa ma ruszyć po dwóch i pół miesiącach przerwy, w czasie której piłkarze byli izolowani i ćwiczyli w warunkach domowych. Jeśli wcześniej poziom ligi był przeciętny, czy wręcz słaby, to teraz będzie jeszcze niższy. W sensie przekazu strategicznego, efekt może być negatywny. Wizerunkowo więc to może wyjść do góry nogami - zauważa nasz rozmówca.
Jedyną ligą w Europie, która toczy się w czasie pandemii, jest białoruska. Rozgrywki naszego wschodniego sąsiada nie cieszą się jednak poważnym zainteresowaniem kibiców z innych krajów.
- Kwestia tego, jak ludzie w Europie są naprawdę stęsknieni piłki nożnej. Przykład Białorusi pokazał, że liga może grać, ale jeśli kogoś ona nie interesuje, to nie będzie jej oglądał niezależnie od tego, że jest kibicem piłki, bo jest kibicem innego futbolu. Futbolu innej prędkości, innej jakości. Substytut to zawsze tylko substytut. Na poziomie strategicznym to może być niestety bardzo błędna decyzja - puentuje prezes Sport Management Polska.
Czytaj również -> Psycholog sportu: Piłkarze będą mieć dylemat