#DzialoSieWSporcie. Mecz, który był największym skandalem w historii Ligi Mistrzów

Getty Images / Jamie McDonald / Na zdjęciu: Tom Henning Ovrebo
Getty Images / Jamie McDonald / Na zdjęciu: Tom Henning Ovrebo

Ze stadionu sędzia wyjeżdża eskortowany przez policję. Kibice są wściekli, grożą mu. Uważają, że nie podyktował czterech ewidentnych rzutów karnych, co kompletnie wypaczyło półfinał Ligi Mistrzów.

Pierwszy mecz na Camp Nou pomiędzy Barceloną a Chelsea kończy się bezbramkowym remisem. Trudno wskazać faworyta. Rewanż na Stamford Bridge do doliczonego czasu gry przebiega pod dyktando "The Blues". Marzenia londyńczyków i szansę na odegranie się na Manchesterze United za poprzedni finał Ligi Mistrzów w brutalny sposób odbiera norweski sędzia Tom Henning Ovrebo. Kilka decyzji, jakie podejmuje wieczorem 6 maja 2009 r., wpływają na jego życie.

Krok po kroku na szczyt

Kariera sędziego Ovrebo zaczyna się na początku lat 90. Po dwóch latach otrzymuje licencję arbitra międzynarodowego. Krok po kroku zaczyna piąć się po szczeblach kariery. Prowadzi spotkania w ramach eliminacji do mistrzostw świata i Europy oraz w europejskich pucharach. Sędziuje mecze m.in. polskich drużyn (Wisły Kraków z Schalke 04 Gelsenkirchen i Legii Warszawa z Valencią w 2001 r., naszej reprezentacji z Włochami w 2003 r. i na Euro 2008 z Niemcami). Zbiera dobre recenzje, jest chwalony.

Rozważa się go do prowadzenia mistrzostw świata w RPA. Aby udowodnić swoją wartość, dostaje prawdziwy hit - półfinał Ligi Mistrzów Chelsea - Barcelona.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"

Mecz-skandal

Po bezbramkowym remisie w pierwszym meczu trudno wskazać faworyta. Choć rewanż jest pełen emocji, to wśród fanów angielskiego klubu przeważają te negatywne. Nikt nie ma pretensji do piłkarzy czy trenera, tylko do sędziego Ovrebo, który serią nieprawidłowych decyzji odbiera marzenia Chelsea o drugim finale LM z rzędu.

Pierwszy poważny błąd ma miejsce już w pierwszej połowie. Didier Drogba ucieka Ericowi Abidalowi w polu karnym. Francuz ewidentnie ciągnie Iworyjczyka za koszulkę, podstawia mu jeszcze nogę. Drogba pada, ale gramy dalej. Napastnik Chelsea nie wierzy, że sędzia popełnił taki błąd, mając z asystentami sytuację podaną jak na talerzu. Jednak prawdziwy dramat dopiero nadchodzi.

Druga połowa to już prawdziwa seria błędów Ovrebo. Najpierw Yaya Toure wślizgiem powstrzymał Drogbę (był kontakt z piłką, ale najpierw trafił w nogi napastnika). Potem Nicolas Anelka trafia piłką w polu karnym w wysuniętą rękę Gerarda Pique (Hiszpana może tłumaczyć jedynie to, że był bardzo blisko piłki). Pod koniec meczu Michael Ballack trafia w rękę blokującego strzał Samuela Eto'o. Tuż obok sytuacji jest Ovrebo. Decyzja - gramy dalej. Norweg biegnie za akcją Barcelony, Ballack krzyczy i skacze mu nad uchem. Te obrazki przechodzą do historii.

Oceny sędziego nie poprawia nawet czerwona kartka dla Abidala za faul na Anelce, ponieważ decyzja o tak surowej karze też pozostawia wątpliwości.

- To jest pieprzony skandal! - grzmi przed kamerami w drodze do tunelu Drogba. Jest naładowany negatywnymi emocjami. Nikt na stadionie mu się nie dziwi. Ze złością krzyczy też w stronę arbitra, za co otrzymuję żółtą kartkę.

Mecz kończy się remisem 1:1 po bramkach Michaela Essiena i Andresa Iniesty, Barcelona w finale. Chelsea jest skrzywdzona, powinna dostać cztery rzuty karne. Ovrebo tuż po końcowym gwizdku staje się wrogiem publicznym numer jeden wśród fanów "The Blues".

Seria gróźb i brak poczucia winy

Norweski sędzia przez lata nie może uciec od wydarzeń z maja 2009 r. Kibice wciąż mu wytykają tamte błędy i wysyłają wiadomości pełne gróźb i hejtu. Piszą, że chcą zabić jego i jego rodzinę. Przez długi czas nie bierze takich rzeczy na poważnie.

- W pewnym momencie otrzymywałem takie pogróżki. Nie mam z tym jednak problemów. Każdy może robić to, co chce. Zaakceptowałem już swoje błędy - przyznaje po latach w wywiadzie dla dziennika "Marca".

Ovrebo w ogóle nie czuje dumy i satysfakcji z wykonanej pracy na Stamford Bridge. - Prawdę mówiąc, nie był to mój najlepszy dzień, ale takie błędy mogą przydarzyć się każdemu sędziemu, a także piłkarzowi czy trenerowi. Danego dnia po prostu nie wchodzi się na odpowiedni poziom - tłumaczy. Sam nie wraca do tego meczu, nie analizuje. Mówi o nim jedynie, jeśli go zapytają dziennikarze.

Ze stadionu wyjeżdża w towarzystwie policji, która ma go chronić przed rozwścieczonym tłumem fanów "The Blues". - Pamiętam, że musieliśmy wtedy zmienić hotel, ponieważ wielu ludzi było do nas wrogo nastawionych. Musieliśmy uważać na siebie tego wieczoru i następnego dnia - dodaje.

Dla wielu to może wydawać się zaskakujące, ale nie twierdzi, że miał wpływ na odpadnięcie Chelsea. - Byłem odpowiedzialny za swoje decyzje i można dyskutować o tym, czy gdybym podjął inne, Chelsea weszłaby do finału. Nigdy się tego nie dowiemy. Podjąłem decyzje i nie były one najlepsze. Trudno jednak powiedzieć, czy miały one decydujący wpływ na awans Barcelony - stwierdza.

Tom Henning Ovrebo kilka miesięcy po tym spotkaniu kończy karierę, ale na decyzję wpływa przede wszystkim kontuzja. - Myślę, że ten mecz miał duży wpływ na moją karierę. Straciłem szacunek w oczach wielu ludzi, ale nie zrezygnowałem z sędziowania. Kiedy zawodnik popełnia błąd, nic się nie dzieje. Z tego powodu należy też akceptować błędy arbitrów. Są one, niestety, wpisane w futbol, przynajmniej według mnie - ocenia.

Norweg po karierze sędziowskiej zaczyna pracować jako psycholog, doradza norweskim sportowcom, którzy przygotowują się do igrzysk letnich i zimowych. Wiedzie "szczęśliwe życie z rodziną i przyjaciółmi w Oslo".

Starcie Chelsea z Barceloną okrzyknięto "największym skandalem w historii Ligi Mistrzów".

Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.

Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.

Źródło artykułu: