54-letni szkoleniowiec ma za sobą już niemal dwa tygodnie pracy z zespołem. Jak sam przyznaje "jest tu zaledwie kilkanaście dni, a czuje się, jakby pracował już bardzo długo". Zresztą niemal dwa lata temu wymieniano jego nazwisko w gronie kandydatów do objęcia drużyny.
- Sprawy rodzinne nie pozwoliły mi wówczas tego podjąć. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że dobrze się stało, bo przyszedł trener Moskal i awansował z drużyną do ekstraklasy. Wcale nie jest powiedziane, że gdybym ja się podjął tego wyzwania, zrobiłbym to samo. Z tego punktu widzenia uważam, że ta decyzja wyszła na dobre ŁKS-owi - skomentował Wojciech Stawowy.
"Spotkałem ludzi, którzy mają w sobie wiarę"
Były już dyrektor sportowy Escoli Varsovia jest pod wrażeniem zaangażowania piłkarzy w każdy trening, a także optymizmu, którego nie może zabraknąć, jeśli zespół ma podnieść się z ostatniego miejsca w tabeli PKO Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO: Jaka sytuacja panuje w klubie Krzysztofa Piątka? Asystent Jerzego Brzęczka: "Krzysiek cierpi"
- Widać, że im zależy. To też i dla mnie jest optymistyczne, że spotkałem ludzi, którzy mają w sobie wiarę. To nie jest grupa totalnie zdołowana, ze spuszczonymi głowami. Myślę, że będzie to miało przełożenie na wyniki, bo wierzę w tych chłopaków. Wierzę w to, co robimy i te dwa tygodnie pracy mnie w tym utwierdzają - podkreślił Stawowy.
ŁKS Łódź traci aż jedenaście punktów do bezpiecznej, trzynastej pozycji w tabeli. Wydostanie się ze strefy spadkowej, zdaniem trenera, to trudne zadanie, ale możliwe do wykonania.
- Bardzo mi na tym zależy. Zależy na tym piłkarzom oraz wszystkim kierującym klubem. Zrobimy wszystko, co leży w naszych siłach, by utrzymać tę ekstraklasę. Moim zadaniem jest ściągać presję z zawodników. Jeśli będą grali "pod prądem", to będą grali źle i to było przecież widać. Charakterystyczne dla ŁKS-u było to, że gdy tracił bramkę jako pierwszy, ciężko było się podnieść. Czynnik mentalny odgrywał ważną rolę - analizował.
Co się zmieni?
Po raz kolejny trener Łódzkiego Klubu Sportowego zaznaczył, że nie zamierza dokonywać rewolucji, bo nie jest ona konieczna i nie ma na nią czasu. Odniósł się również do powszechnie znanego określenia stylu jego zespołów.
- Mówi się o drużynach, które ja prowadzę, że pięknie grają w piłkę, ale nic z tego nie wynika. Dla mnie priorytetem jest ładna gra w połączeniu z wygrywaniem. Teraz na pierwszym planie jest zdobywanie bramek i wygrywanie meczów, nawet kosztem tych zasad. Tylko zwycięstwa będą nam dawać punkty, a punkty - utrzymanie - mówił.
Skoro więc Wojciech Stawowy chwali pracę wykonaną przez Kazimierza Moskala i uważa, że wiele rzeczy wykonywanych przez poprzedniego trenera było dobrych, to co zmieni się w drużynie pod jego wodzą?
- Każdy trener przychodzi ze swoją filozofią. Piłka może być bardzo ofensywna lub defensywna. Trener Moskal lubił grać futbol otwarty, ofensywny. Ja też lubię. Sposób prowadzenia, rozgrywania akcji, bronienia, fazy przejściowe w ofensywie i defensywie, inaczej zakładane formy pressingu... To są takie rzeczy związane z procesem szkoleniowym - tłumaczy Stawowy.
Ełkaesiacy wznowią rozgrywki PKO Ekstraklasy domowym meczem z Górnikiem Zabrze w sobotę 30 maja o 15:00.
Zobacz także:
Poważne osłabienie Rakowa Częstochowa. Miłosz Szczepański wypadł do końca sezonu
Ireneusz Mamrot przygotowuje już Arkę Gdynia do boju o utrzymanie. Podjął pierwszą decyzję