- Przykro mi to mówić, ale kompletnie się nie zgadzam z tą decyzją. Obym się pomylił, oby za rok wyszło na to, że prezes PZPN miał rację, ale ja w to nie wierzę. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić argumentów, które przemawiały za tym, że Brzęczek powinien poprowadzić kadrę na Euro - powiedział WP SportoweFakty Jan Tomaszewski.
Były bramkarz Biało-Czerwonych uważa, że na pożegnanie z drużyną narodową selekcjoner "pracował" już w trakcie przegranej Ligi Narodów. - Pod jego wodzą rozegraliśmy świetny wyjazdowy mecz z Włochami. Skończyło się remisem 1:1, choć powinniśmy wygrać, bo karny dla rywali został podyktowany z kapelusza. Niestety po tym meczu Brzęczek zaczął wykonywać ruchy rodem z ligi polskiej. Zmieniał ustawienie, wprowadził chaos i efektem były kompromitujące porażki w Chorzowie z Portugalią, a potem z Włochami. Przez to straciliśmy udział w final four, pieniądze i szansę na promocję kraju, bo bylibyśmy gospodarzem.
Udane eliminacje to żaden sukces
Decyzja PZPN była spodziewana, bo selekcjoner awansował do turnieju finałowego mistrzostw Europy. Tego jednak Tomaszewski nie uważa za sukces. - Tam pojedzie pół Europy! To był obowiązek. Problem w tym, że eliminacje pod wodzą Brzęczka były sabotażem. Dziś mogę zadać jedno pytanie: jakim systemem gra reprezentacja Polski? Czy ktoś potrafiłby mi udzielić konkretnej odpowiedzi? Ja nie wiem, czy zagramy dwiema dziewiątkami, czy będzie trzech defensywnych pomocników itd. Podczas meczów kwalifikacyjnych nie wypracowaliśmy jakichkolwiek automatyzmów - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening
Zdaniem byłego bramkarza kadry, to będzie pokutować już w samym turnieju. - Dziś powinniśmy być na takim etapie, że bez względu na to, czy na skrzydle zagra Jakub Błaszczykowski czy Sebastian Szymański, realizacja zadań musi być taka sama. Podobnie to powinno wyglądać na boku obrony z Bartoszem Bereszyńskim czy Tomaszem Kędziorą. Tymczasem poprzez eliminacje nie dowiedzieliśmy się o tym zespole niczego. Podobne kombinacje doprowadziły do katastrofy Adama Nawałkę - oznajmił.
Prognoza jest druzgocąca
Tomaszewski jest przekonany, że mistrzostwa Europy będą kolejnym rozczarowującym turniejem dla Biało-Czerwonych. - Nawałka przez cztery lata radził sobie bardzo dobrze, lecz gdy zaczął wprowadzać niepotrzebne zmiany, kompletnie się pogubił i spowodował, że na mundialu nie wyszliśmy z grupy. Na Euro niestety też nie wyjdziemy.
Zdaniem byłego reprezentanta Polski, selekcjoner sam jest sobie winny. - On nie jest poważnie traktowany. Patrzy się na niego trochę jak na dobrego wujka. Wznieca pożary i potem musi je gasić. Przykładem są bramkarze. Zmiany taktyki wprowadziły na tej pozycji duże zamieszanie i powiem szczerze: gdybym był Wojciechem Szczęsnym, to w pewnym momencie zrezygnowałbym z występów w kadrze. Takich napięć było więcej, a to w ogóle nie powinno mieć miejsca w drużynie narodowej. Niestety Brzęczek wyszedł z klubu, ale klub z niego już nie.
Brzęczek może nie dotrwać do turnieju mimo nowej umowy
Tomaszewski wcale nie jest przekonany, że mimo podpisania nowego kontraktu, selekcjoner zachowa stanowisko aż do startu turnieju. - Zobaczymy, czy jesienią odbędzie się Liga Narodów, a jeśli tak, to jak nam w niej pójdzie. W mojej opinii nowa umowa wcale nie gwarantuje mu wyjazdu na Euro. Jestem pewien, że gdybyśmy przystąpili do mistrzostw z Brzęczkiem na ławce, skończy się to taką samą klapą jak w Rosji. Miał poparcie Zbigniewa Bońka, ja też na początku jego kadencji byłem za tą kandydaturą, jednak wszystko roztrwonił - zakończył Tomaszewski.
Selekcjoner podpisał w poniedziałek kontrakt obowiązujący do 31 grudnia 2021. Jeśli reprezentacja Polski awansuje do mistrzostw świata w Katarze (2022), umowa zostanie automatycznie przedłużona o kolejne dwanaście miesięcy.
Mistrzostwa Europy zostaną rozegrane latem 2021 roku. W fazie grupowej Biało-Czerwoni zmierzą się z Hiszpanią, Szwecją oraz zwycięzcą jednego z turniejów barażowych.
Czytaj także:
Strata kolejki na kole fortuny, dwunasty zawodnik na boisku i kuriozalne derby Sokoła Elektromisu Pniewy z Wartą Poznań
Manuel Arboleda nie zapanował nad palcem i został znokautowany. Potężna awantura na meczu Polonia Warszawa - Lech Poznań