Vasco da Gama gra ze Sport Recife, trybuny niemal pełne. W 48. minucie sędzia dyktuje rzut karny, wiadomo, kto podejdzie do wykonania. Romario bierze rozbieg i strzela bardzo spokojnie. Jak na treningu. Piłka jest w siatce, on sam po chwili znika. Przy bramce jest już bowiem jego żona, dzieci, matka, znajomi oraz koledzy z drużyny i kilkunastu dziennikarzy i fotoreporterów. Jest 20 maja 2007 roku.
- W końcu dotarłem do tego punktu. Nie tylko dla siebie, rodziców i mojej rodziny, ale dla całego świata - mówi odnaleziony Romario ze łzami w oczach. Świętuje 1000. gola w karierze.
Historyczny wyczyn
Z tego powodu spotkanie zostaje przerwane na około kwadrans. Romario zbiera kolejne gratulacje, od prezydenta klubu Eurico Mirandy otrzymuje specjalną koszulkę z numerem 1000 na plecach. Zakłada ją i wykonał rundę honorową wokół boiska. Wcześniej ochrona usuwa z boiska dziennikarzy.
- To historyczny moment dla mnie i światowej piłki nożnej. W kategoriach indywidualnych jest to największe osiągnięcie w mojej karierze. Bardzo mocno goniłem za tym golem. Czasami miewałem nawet chwile zwątpienia i myślałem, że nigdy go już nie osiągnę. Jest to więc wspaniały moment w moim życiu. Chcę podziękować Bogu za to wszystko - skomentował 41-letni wówczas piłkarz.
Romario przekroczył już czterdziestkę. Doskonale wiedział, że czas jego kariery piłkarskiej się kończy. Dlatego założył sobie jeden cel: być jak Pele i chwalić się całemu światu zdobyciem 1000 goli. Ta liczba stała się jego największą obsesją. Bez niej nie było mowy o odejściu.
Brazylijczyk oszacował swój dorobek i rozpoczął szaloną pogoń. Nie brakowało krytyków, los też nie ułatwiał zadania. W pewnym momencie licznik zatrzymał się na 999 trafieniach i trwało to kilka meczów. Aż nadszedł szczęśliwy mecz ze Sport Recife.
FIFA pomogła, ale nie uznała
Zdobycie tysięcznej bramki przez Romario po części było możliwe dzięki FIFA. Ta kilkanaście tygodni wcześniej zezwoliła mu bowiem na trzecią zmianę klubu w ciągu roku (wcześniej grał dla Miami FC i Adelaide - przyp. red.) i dołączenie do Vasco.
Droga do tysięcznej bramki biegła przez m.in. brazylijskie reprezentacje oraz najlepsze tamtejsze kluby, Barcelonę, Valencię czy PSV Eindhoven. Ciekawostką jest jednak to, że światowa federacja nigdy nie uznała rekordu. Dla niej liczą się oficjalne i udokumentowane gole, a tych było znacznie mniej. Zresztą sam piłkarz od początku nie krył, że do dorobku doliczył te strzelone na poziomie młodzieżowym, a także w meczach towarzyskich, testowych i pokazowych. Nazywa to "licznikiem osobistym", którego tak naprawdę nie da się zweryfikować.
- Cóż... Zawsze znajdą się tacy, którym coś się nie spodoba. Prawda jest jednak taka, że tylko jedna osoba dotąd to osiągnęła - skomentował Brazylijczyk już po historycznym dla siebie meczu, nawiązując oczywiście do wyczynu Pele.
Futbolowi historycy spierają się cały czas, czy wyczyn Romario należy uznawać. Większość jest jednak zdania, że tak. Tym bardziej, że dorobek Pele też nie został zweryfikowany. Ich nazwiska umieszcza się więc na nieoficjalnej liście "Klubu 1000" wraz z innym Brazylijczykiem Arthurem Friedenreichem oraz Węgrem Ferencem Puskasem i Austriakiem Franzem Binderem, a czasem również Niemcem Gerdem Muellerem.
Dla Brazylijczyków żadnych wątpliwości nie ma. Wkrótce po historycznym trafieniu na stadionie Vasco za jedną z bramek ustawiono pomnik Romario za tego gola oraz jego ogólny wkład w historię klubu i krajowej piłki nożnej.
Romario oficjalnie zakończył karierę sportową w 2009 roku. Obecnie jest senatorem federalnym w Rio de Janeiro.
ZOBACZ WIDEO Gdzie trafi Rafał Gikiewicz? "Są bardzo duże szanse na to, że pozostanie w Bundeslidze"