Francja jest w grupie państw, które najbardziej ucierpiały z powodu koronawirusa. Od początku pandemii zachorowało ponad 180 tysięcy osób, zmarło prawie 30 tysięcy. Wśród regionów z największą liczbą zakażonych COVID-19 jest położona przy granicy z Niemcami Alzacja. W marcu w tamtejszych szpitalach brakowało wolnych miejsc, a oddziały intensywnej terapii były bardzo przeciążone.
Stolicą Alzacji jest niespełna 300-tysięczny Strasbourg. W niedzielę, zaledwie dwa miesiące po tym, jak minister zdrowia Francji Olivier Veran mówił o potrzebie zbudowania w mieście szpitala polowego, właśnie tam zagrały ze sobą drużyny reprezentujące dwie dzielnice miasta. Zawodnicy zespołów z Neuhof i Hautepierre zmierzyli się ze sobą na niewielkim stadionie Paco-Mateo.
Policja nie opanowała tłumu
Już sam mecz był nielegalny - francuskie restrykcje, złagodzone 11 maja, obecnie nie pozwalają na zgromadzenia większe niż 10-osobowe. A to nie wszystko - w ciągu tygodnia kibice obu ekip przekazywali sobie informacje o zdarzeniu w mediach społecznościowych. Spotkanie przyszło obejrzeć kilkaset osób. Bez masek czy rękawiczek, nie zachowując bezpiecznego dystansu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Mieszkańcy Strasbourga rozsądniejsi od uczestników nielegalnego zgromadzenia zaalarmowali policję jeszcze w trakcie meczu. Funkcjonariusze nie byli w stanie opanować tłumu i zmusić ludzi do rozejścia się, zabezpieczyli za to nagrania z miejskiego monitoringu.
Do sieci przedostało się z kolei nagranie wykonane przez jednego z kibiców. Widać na nim dużą grupę osób, która po golu wbiega na murawę, by cieszyć się razem ze swoimi zawodnikami. Jeśli szukać dobrego sposobu na złamanie wszystkich przepisów anty-COVID za jednym zamachem, wystarczy obejrzeć to wideo.
"To mogła być mała bomba wirusowa"
Zachowanie dwóch lokalnych zespołów oraz ich kibiców wywołało we Francji oburzenie i spotkało się z ostrą reakcją władz oraz specjalistów. Gilbert Deray, profesor wirusolog z paryskiego szpitala Pitie-Salpetriere, który w ostatnich tygodniach często wypowiada się jako ekspert we francuskich mediach napisał na Twitterze: "Wirus jest zawsze obecny, a tego rodzaju zgromadzenia mogą zamienić się w małą bombę wirusową". Zaapelował też o ostrożność i mobilizację w walce z koronawirusem, który na szczęście jest już we Francji w odwrocie, ale jeszcze długo się nie podda.
Zastępca burmistrza Strasbourga Serge Oehler nazwał niedzielne wydarzenie "nieodpowiedzialnością o niemożliwej do opisania skali". - Głupota i brak rozsądku mogą doprowadzić do katastrofalnej sytuacji zdrowotnej w naszym regionie. Nie tego nam trzeba. Wzywam Strasbourg do pokazania, że jest odpowiedzialny - powiedział Oehler.
Polityk odpowiedzialny w stolicy Alzacji za sport dodał, że kilka dni przed meczem zdemontowano bramki na tych miejskich boiskach, na których było to możliwe. Wysłał list do lokalnych klubów w którym poprosił o nieużywanie sprzętu sportowego. - COVID-19 nie jest wymysłem, ale trucizną. Nie dodawajmy debilizmu do tego śmiertelnego zagrożenia - zaznaczył.
Boiskiem, na którym odbyło się nielegalne spotkanie, zarządza klub JS Koenigshoffen. Jego władze twierdzą, że stadion Paco-Mateo został wykorzystany bez jego wiedzy i pozwolenia. - To, co się stało, jest całkowicie nie do zaakceptowania. Do godziny 17 w niedzielę nie wiedziałem, że na stadionie są ludzie. Zapewniam, że nikt z nas nie dał na to zgody i nie zachęcał do tego zgromadzenia - podkreślił prezes JS Koenigshoffen Francois Marcade w rozmowie z największym lokalnym dziennikiem "Dernieres Nouvelles d'Alsace".
Śledztwo i anonimowe testy dla uczestników
Ostre słowa i potępienie to nie jedyna reakcja władz. Prefekt regionu Grand Est (północno-wschodnia część kraju, granicząca z Niemcami, Szwajcarią, Luksemburgiem i Belgią) Josiane Chevalier szybko zwołała nadzwyczajną telekonferencję w sprawie nielegalnego meczu z udziałem prokurator okręgowej Yolande Renzi, burmistrza Strasbourga Rolanda Riesa oraz jego zastępców odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i sport - Roberta Herrmanna i wspomnianego Serge'a Oehlera.
O decyzjach podjętych w czasie tej rozmowy poinformowano we wtorek. - Uczestnikom i organizatorom widowiska pokazujemy czerwoną kartkę. To niezwykle poważna sprawa z punktu widzenia prawa i ochrony zdrowia. Musimy za wszelką cenę uniknąć powstania w Strasbourgu nowego ogniska wirusa - powiedziała Chevalier.
Prefekt Grand Est poinformowała, że od czwartku w siedzibie Parlamentu Europejskiego będzie punkt medyczny, w którym każdy uczestnik niedzielnego meczu może wykonać anonimowy test serologiczny. Władze uważają, że jest duże prawdopodobieństwo pozytywnych wyników. - To nie pułapka. Osoby, które przyjdą, żeby zrobić test, nie będą potem legitymowane przez policję - podkreśliła Chevalier.
Wszczęto również śledztwo, które ma na celu zidentyfikować organizatorów meczu. Grozi im sześć miesięcy więzienia oraz grzywna w wysokości 7,5 tysiąca euro.
Dodatkowo, by zniechęcić ewentualnych naśladowców, ze stadionu Paco-Mateo usunięto bramki. To samo czeka inne boiska, na których jeszcze tego nie zrobiono. - Nie stygmatyzujmy jednak sportu, w szczególności piłki nożnej. Wszyscy czujemy, że ludzie potrzebują przestrzeni. Musimy jednak być świadomi odpowiedzialności ciążącej na każdym z nas - powiedział Oehler.
Dlaczego tłum jest niebezpieczny?
Po 11 maja, gdy francuski rząd wdrożył pierwszy etap łagodzenia obostrzeń, otworzył część sklepów, ograniczył uliczne kontrole i zezwolił ludziom na podróżowanie na odległość do 100 kilometrów od miejsca zamieszkania, w całym regionie Grand Est odnotowano tylko osiem nowych przypadków koronawirusa. Pierwsza fala COVID-19 kończy się w całej Francji, jednak takie nielegalne zgromadzenia, jak niedzielny mecz w Strasbourgu mogą wywołać drugą falę.
O ostrożność i rozsądek do mieszkańców Alzacji apelują politycy, specjaliści i media. Dziennik "Dernieres Nouvelles d'Alsace" przygotował grafikę pokazującą, że gdyby wśród 400 uczestników zgromadzenia na stadionie Paco-Mateo było pięciu nosicieli wirusa, w ciągu miesiąca byłoby z tego około 600 nowych zachorowań.
Niebezpieczeństwo wynikające z dużych zgromadzeń w kwietniu w rozmowie z WP SportoweFakty tłumaczył doktor Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie terapii zakażeń i immunologii: - W epidemii tłumy zawsze są bardzo niebezpieczne, dlatego dopóki wirus jest aktywny, tego rodzaju zbiorowiska nie mogą się odbywać. Ponowne otwarcie w pełnym wymiarze stadionów, teatrów czy kin może nastąpić dopiero wtedy, gdy będziemy mieli pewność, że wirus nie jest dużo mniej aktywny, niż w tej chwili.
Polska: Niższe ligi odwołane, wraca Puchar Polski i Ekstraklasa
W Polsce wszystkie rozgrywki piłkarskie od szczebla centralnego w dół w marcu zostały zawieszone lub odwołane. W tym tygodniu wznowiono Puchar Polski, PKO Ekstraklasa, która przestała grać 13 marca, ma wrócić 29 maja. Wszystkie mecze mają się odbywać bez udziału publiczności.
W maju PZPN zdecydował, że rozgrywki seniorskie w IV lidze i niższych klasach rozgrywkowych oraz rozgrywki młodzieżowe prowadzone przez Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej we wszystkich kategoriach wiekowych zostają odwołane.
Odwołano Ekstraklasę Futsalu oraz wszystkie rozgrywki Futsalu i Piłki Plażowej prowadzone przez PZPN w sezonie 2019/2020, Centralną Ligę Juniorów w kategoriach U-18, U-17 i U-15, a Centralną Ligę Juniorek w kategoriach U-17 i U-15.
Decyzje w sprawie rozgrywek kobiet (Puchar Polski, Ekstraliga, I i II liga) mają zapaść do 2 czerwca.
Rekreacyjnie można grać w piłkę nożną na otwartych obiektach sportowych (o charakterze otwartym, np. orliki), w grupie do 6 osób (plus ewentualnie osoba prowadząca zajęcia) na jednym boisku. Zaleca się możliwie najczęstsze zachowywanie dystansu społecznego.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Zbigniew Boniek: Gdyby był inny premier, futbol w Polsce by nie wystartował
Totolotek Puchar Polski. Tak Legia jedzie na mecz. Specjalne obostrzenia