Gdy powstawał plan wznowienia rozgrywek PKO Ekstraklasy, wydawało się, że w dobie epidemii sędziowanie może się zmienić nie do poznania. Arbitrów w przyłbicach bądź maseczkach biegających po boisku z elektronicznym gwizdkiem jednak nie będzie.
- Po pierwszych przeciekach do prasy o możliwości sędziowania w przyłbicach czy maskach, nasze środowisko dość szybko zareagowało. Nasi przedstawiciele uczestniczyli w ustaleniu tego regulaminu, który powstał przed startem rozgrywek. Wiele naszych uwag zostało uwzględnionych - mówi nam Sebastian Mucha, sędzia liniowy z zespołu Tomasza Musiała.
Bezpieczny stadion
W konsultacjach uczestniczyli np. Szymon Marciniak, Paweł Gil, asystent Tomasz Listkiewicz, ale też przedstawiciel branży lekarskiej wśród arbitrów, czyli Jakub Ślusarski z Krakowa, drugi z asystentów Musiała. Zespół ten zgłaszał uwagi całego środowiska wobec pomysłów zmian regulaminowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo
- W sprawie maseczek, przyłbic i ogólnie środków ochrony było jasne, że zrobimy wszystko, co Komisja Medyczna PZPN uzna za konieczne, aby rozgrywki były bezpieczne - mówi nam Listkiewicz i dodaje: - Ostatecznie okazało się, że na otwartej przestrzeni, pozostając przez większość czasu w dużej odległości od piłkarzy nie stanowimy dla siebie nawzajem większego zagrożenia. Zatem przyłbice nie będą konieczne, co mnie osobiście cieszy, ponieważ próbowałem trenować w przyłbicy i jest to jednak spore utrudnienie.
Wtóruje mu Mucha: - Skoro zawodnicy w boiskowej walce nie muszą biegać w maseczkach i przyłbicach, to dlaczego sędziowie mieliby nimi zasłaniać twarz? Zwłaszcza, że co do zasady arbitrzy nie wchodzą w kontakt fizyczny z zawodnikami, nie uczestniczą w walce na boisku. Poza tym, przy takim wysokim poziomie przygotowania całych rozgrywek, gdy wszyscy uczestnicy widowiska zostali przebadani, to chyba nie będzie bezpieczniejszego miejsca niż stadion podczas rozgrywek ekstraklasy.
Maseczki mają natomiast obowiązywać sędziów przebywających w wozie VAR. Nie potwierdziły się zatem obawy, że wideoweryfikacji podczas meczów PKO Ekstraklasy w czasie epidemii mogłoby zabraknąć.
Z trenerem na dystans
Po konsultacjach ze środowiskiem sędziowskim postanowiono nie robić rewolucji. Mimo to w pracy sędziów ekstraklasy przybyło kilka istotnych nowości. Najwięcej zmian dotyczy nie tyle przebiegu samego meczu, co czasu przed i po nim.
- Nie będzie tradycyjnej otoczki przed rozpoczęciem zawodów, witania się z sędziami i tak dalej - wylicza Mucha. Zmianie uległy choćby zalecenia dotyczące sprawdzania piłek meczowych i reszty sprzętu. Nie będzie też korzystania z pomocy chłopców do podawania piłek.
W trakcie meczu sędziowie nie będą mogli zbyt blisko podchodzić do członków sztabów, by ich dyscyplinować. Mniej nadźwiga się też sędzia techniczny, za którego tablicę informującą o zmianach ma podnosić teraz kierownik drużyny.
- Ten mniejszy niż na co dzień kontakt z trenerami i zawodnikami wcale nie wyrządzi nam szkody, wręcz ułatwi nam pewnie sędziowanie - zauważa Mucha. - To kwestia zarządzania ryzykiem. Jeżeli - hipotetycznie - pojawiłby się jakiś przypadek zakażenia koronawirusem w naszym środowisku, to chodzi o to, by jak najbardziej ograniczyć możliwość kontaktu potencjalnego nosiciela wirusa z innymi osobami - tłumaczy.
Co ciekawe, sędziowie będą stali na straży przestrzegania procedur przyjętych przez Ekstraklasę SA i PZPN. Odstępstwa mogą zaznaczyć w pomeczowym raporcie.
- To raportowanie dotyczy respektowania przepisów sanitarnych, np. kolejności wychodzenia na boisko i nie będzie to miało żadnego wpływu na naszą pracę w trakcie meczu - zdradza Listkiewicz i dodaje: - Jestem przekonany, że wszyscy uczestnicy rozgrywek cieszą się, że mogą wrócić do gry w piłkę, sędziowania, obsługi meczów, do czegoś, co jest naszą pasją, więc nie spodziewam się, aby ktoś lekceważył procedury i narażał tym samym siebie i innych.
Sędziowie na straży procedur
Inaczej niż zwykle ma być zaplanowany sam przyjazd na mecz. - Do tej pory przeważnie jeździliśmy wspólnie. Teraz założenie jest takie, że możemy podróżować po nie więcej niż dwóch w jednym samochodzie - zdradza Listkiewicz.
Arbitrom zalecono też, by wyjeżdżali na spotkanie już w samym dniu meczowym, by uniknąć nocowania w hotelach. - Obsada sędziowska na dany mecz ma być dostosowana do tego, by unikać dalekich podróży - wskazuje Mucha. Po tym, jak kiedyś dojazd na ekstraklasowy debiut storpedowały im korki, Musiał i jego dwaj asystenci poprzysięgli sobie, że na mecze będą wyjeżdżać z jednodniowym zapasem, teraz będą musieli zmienić przyzwyczajenia.
- Mecze ekstraklasy są zwykle w godzinach popołudniowych, więc sądzę, że nie będzie problemu z dojazdem i powrotem tego samego dnia. Mamy natomiast przyjeżdżać na mecz 90 minut przed spotkaniem, a nie jak dotąd dwie godziny przed meczem. A sędziowie VAR - 45 minut przed spotkaniem - tłumaczy Mucha.
Sędziowie, podobnie jak piłkarze, trenerzy i inni pracownicy klubów, zostali objęci restrykcyjnymi regulacjami. Od początku maja znajdują się w samoizolacji i skrupulatnie raportują swój stan zdrowia. Zostali też przetestowani, by wykluczyć przypadki zakażeń.
- Każdy z nas jest świadom zagrożeń, które niesie przebywanie w miejscach zatłoczonych i z tego rezygnuje. Tego dotyczy zresztą jeden z punktów codziennej ankiety medycznej, którą wypełniamy i wysyłamy do centrali. Mamy obserwować sygnały ze strony własnego organizmu. Odnotowywać ewentualny kaszel, temperaturę i inne objawy podane w ankiecie medycznej - mówi Mucha.
Przerwę w rozgrywkach sędziowie wykorzystali na pracę nad formą. Pomagał im w tym trener Grzegorz Krzosek. Podobnie jak piłkarze w klubach, arbitrzy mieli treningi wideo. - Nie czuję spadku mocy. A przez ostatnie cztery tygodnie pracowałem bardziej nad szybkością. Bo w przypadku asystenta to właśnie szybkość jest kluczowa - zaznacza Mucha.
Wewnętrzny spokój
Sędziowie, jak całe środowisko, nie mogą doczekać się restartu ligi. Nie mają żadnych obaw przed wznowieniem rozgrywek w dobie epidemii. - My mamy lekarza w trójce sędziowskiej, czyli Jakuba Ślusarskiego, więc tym bardziej czujemy się bezpieczni - żartuje Mucha.
- Osobiście czuję wewnętrzny spokój i nie obawiam się specjalnie tego restartu rozgrywek. Ważne, że te 90 minut zawodów będzie się toczyło na normalnych zasadach, zgodnie z przepisami gry w piłkę. Z naszej perspektywy, nic nie będzie w tym czasie odbiegało od normalności. Może poza brakiem kibiców, którzy czasem potrafili dobrze "zmotywować" - dodaje.
- Najważniejsze jest dla nas to, że nasza praca na boisku właściwie nie ulega zmianom. Wiadomo, że w sytuacji pandemii i po tak długim okresie izolacji psychika ludzka może różnie reagować, więc im mniej zmian i nowości, a więcej znanych, stałych elementów, tym lepiej - podsumowuje Listkiewicz.
Choć w pracy sędziów zmieni się wiele detali, co na pewno zaburzy pewien automatyzm reakcji, arbitrzy nie narzekają. Mucha: - Wiadomo, że najłatwiej funkcjonować utartym szlakiem. Ale wszyscy się muszą dostosować do warunków. To nasza praca, a jesteśmy profesjonalistami. Jesteśmy do restartu ligi dobrze przygotowani. Życie zawsze może przynieść jakieś nowe sytuacje, ale chyba już lepiej przygotowani być nie możemy - zapewnia Mucha.
***
Sebastian Mucha zadebiutuje w nowych okolicznościach już w środę. W ćwierćfinale Totolotek Pucharu Polski Stal Mielec - Lech Poznań będzie asystował na linii Pawłowi Gilowi. Początek meczu o godz. 20:10.