Po pobycie w Chorwacji, Łukasz Zwoliński prezentuje bardzo dobrą formę strzelecką. Co prawda w dwóch pierwszych meczach w barwach Lechii Gdańsk nie strzelał goli, jednak od 26. kolejki jest niezwykle skuteczny - w ciągu trzech spotkań zdobył cztery bramki, mimo że dwa razy zaczynał mecz na ławce.
Łącznie daje mu to jednego gola na niespełna 70 minut, co jest doskonałym wynikiem. Do tego w ostatnich dniach dwukrotnie pokonywał bramkarzy w kluczowych momentach - po jego golu Lechia wyrównała wynik spotkania z Arką Gdynia, w piątek dwukrotnie pokonał bramkarza Górnika, Martina Chudego.
Gdańszczanie przegrywali 0:2, ostatecznie zremisowali 2:2. - Wróciliśmy z dalekiej podróży, ale do samego końca pokazywaliśmy, że możemy wygrać. Zabrakło dosłownie 5-10 minut, żebyśmy strzelili trzecią bramkę. Wywieźliśmy remis, ale to my mamy większy niedosyt niż Górnik - powiedział po spotkaniu Łukasz Zwoliński.
- Na pewno dałem dobrą zmianę i ciesze się z tego, bo napastnikowi zawsze są potrzebne bramki. Fajnie, że kolejny raz strzelam gola i daję sygnał trenerowi. Liczy się efekt końcowy. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale to już historia - dodał.
Zwoliński daje więc argumenty, by Piotr Stokowiec na niego postawił od pierwszej minuty. Kolejna szansa napastnika już we wtorek, gdy Lechia podejmie Cracovię.
Czytaj także:
Zabrzanie ukarani za bronienie wyniku z Lechią
Marcin Brosz: Cofnęliśmy się za nisko
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"