Ełkaesiacy przez niecałe 20 minut spotkania prowadzili z drugim z beniaminków. Gol Carlosa Morosa Gracii na początku trzeciego kwadransa gry był pierwszym zdobytym golem łódzkiej drużyny od trzech spotkań. Jednak na początku drugiej części gry wyrównał Jarosław Jach. Winę za tego gola wziął na siebie Łukasz Sekulski.
- Muszę przeprosić kolegów za niedopilnowanie krycia. To był mój duży błąd. Arek Malarz nas uratował wielokrotnie w tym spotkaniu, ale w tej sytuacji, gdy straciliśmy bramkę, nie ma prawa mi się coś takiego zdarzyć - przyznał napastnik ŁKS-u.
Trener Wojciech Stawowy uczulał swój zespół na stałe fragmenty gry Rakowa. Nie udało się jednak w stu procentach zapobiec stracie gola po jednym z nich.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
- Na pewno nie był to wynik dekoncentracji. Za dużo dawaliśmy prezentów Rakowowi w postaci stałych fragmentów wiedząc, że to jest ich najsilniejsza broń. Raków grał pod faul, pod stały fragment i chciał wykorzystać warunki fizyczne. Z tego wzięła się bramka. Niestety, ten jeden rzut wolny zakończył się bramką, ale też trzeba przypomnieć, że kilka razy wybronił nam świetnie piłki Arek Malarz. Staraliśmy się wyeliminować ten atut Rakowa, ale udało się tylko na tyle, na ile było widać. W tej jednej sytuacji niestety nie - ocenił szkoleniowiec biało-czerwono-białych.
Już kilka miesięcy temu poprzedni trener Kazimierz Moskal mówił, że "remisami w tej lidze ŁKS się nie utrzyma". O tym zespół przekonuje się teraz empirycznie.
- W innej sytuacji wzięlibyśmy ten punkt w ciemno i pojechali do Łodzi w miarę zadowoleni. W naszej sytuacji to jednak zbyt mało. Cóż, trzeba starać się szukać pozytywów. Liczę, że ten punkt będzie momentem zwrotnym i nas odmieni - przyznał Sekulski.
Łodzianie mają na koncie 21 punktów. Już wiadomo, że fazę zasadniczą zakończą na ostatnim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy. Teraz pozostaje im kwestia zmniejszenia różnicy do bezpiecznej strefy. W tej chwili na trzynastym miejscu znajduje się Wisła Kraków, która ma o 10 oczek więcej.
- Będziemy starali się walczyć o tę serię zwycięstw drugi, trzeci czy dziesiąty raz i próbować utrzymać ekstraklasę w Łodzi. Dopóki będzie cień szansy na utrzymanie, nie będziemy zwieszać głów, walczymy do końca. Musi w końcu przyjść ta seria. Mocno w to wierzymy - zakończył napastnik ŁKS-u.
Beniaminek z Łodzi w 29. kolejce zmierzy się u siebie z Jagiellonią Białystok. Początek spotkania na Stadionie Miejskim przy al. Unii w środę o 20:30.
Zobacz też:
Raków Częstochowa - ŁKS Łódź (galeria)
Dwa gole ze stałych fragmentów. Dwóch rannych beniaminków w Bełchatowie