PKO Ekstraklasa. Wisła Kraków - Raków Częstochowa. Jakub Błaszczykowski, czyli filantrop klubom

Materiały prasowe / Raków Częstochowa / Jakub Błaszczykowski zostaje ambasadorem Rakowa Częstochowa
Materiały prasowe / Raków Częstochowa / Jakub Błaszczykowski zostaje ambasadorem Rakowa Częstochowa

W środę Wisła Kraków gra z Rakowem Częstochowa. Do tego meczu by nie doszło, gdyby nie Jakub Błaszczykowski. I nie chodzi o głośne uratowanie przed upadkiem Wisły, lecz reanimację Rakowa. Pora przypomnieć mniej znany epizod z życia "Kuby"-filantropa.

Jesień 2009 roku. II-ligowy Raków z Leszkiem Ojrzyńskim na ławce ma ambicje awansu na zaplecze Ekstraklasy, tymczasem walczy o utrzymanie na trzecim szczeblu. Ojrzyński traci pracę, światowy kryzys zmusza Hutę Częstochowa do wycofania się ze sponsorowania klubu. Raków z dnia na dzień traci 90 proc. przychodu  i głęboko w oczy zagląda mu widmo upadku. Tak źle przy Limanowskiego 83 nie było od dekady, kiedy po spadku z Ekstraklasy (1998) klub zatrzymał się dopiero w IV lidze.

Prezes Waldemar Borkowski rezygnuje, a na czele II-ligowca staje Krzysztof Kołaczyk. Człowiek Rakowa, związany z nim przez całe życie. Przed laty utalentowany wychowanek klubu, ale przez urazy nie zrobił kariery na miarę potencjału. I długoletni przyjaciel Jerzego Brzęczka, który właśnie skończył karierę piłkarską i szykuje się do rozpoczęcia pracy trenerskiej. Ma propozycje z wyższych lig, ale za namową Kołaczyka rusza na ratunek Rakowowi. A tam gdzie Brzęczek, tam też Błaszczykowscy - Dawid zostaje jego asystentem, a Jakub pomaga za kulisami.

- Raków był w sytuacji katastrofalnej. Jak wariaci rzuciliśmy się na ratowanie klubu, bo się w nim wychowaliśmy. Moja żona wiedziała o pięciu procentach spraw - powie Kołaczyk po latach "Dziennikowi Polskiemu", dodając: - Nie wyobrażam sobie, jakby to miało wyglądać bez Kuby, skoro nawet z jego pomocą było nam momentami masakrycznie ciężko. Bez Jurka, bez Kuby to by się nie udało, nie ma szans.

- Wiele osób się przyczyniło do tego, że Raków dziś znów jest w ekstraklasie, ale wiele osób zapomina, że gdyby nie Krzysztof Kołaczyk, Jerzy Brzęczek i bracia Błaszczykowscy, Rakowa dziś by nie było - mówi nam Filip Adamus z PZPN, który wtedy pracował w Rakowie. - Wyciągnęli klub z beznadziejnej sytuacji, a potem zachęcili Michała Świerczewskiego do zaangażowania się w Raków. Ktoś musiał zacząć, żeby ktoś to mógł potem przejąć - podkreśla.

Błaszczykowski otwiera drzwi

Kasa Rakowa świeci pustkami. - Zrobiliśmy audyt. Wyszło, że jest półtora miliona długu. A budżet w II lidze musiał wtedy liczyć przynajmniej półtora miliona, żeby przetrwać. My nie mieliśmy nic - przyzna Kołaczyk. Po życiu ponad stan drużynę oparto o młodych zawodników, którzy grali za wynoszące kilkaset złotych stypendia, ale drastyczna redukcja kosztów bez zastrzyku gotówki nic nie da.

Niezbędne do przetrwania pieniądze zapewniają sami Brzęczek i Błaszczykowski. Ich pomoc, zwłaszcza "Kuby", ma jednak nie tylko finansowy wymiar. Brzęczek daje trenerski know-how i kontakty, a Błaszczykowski w maju 2010 roku zostaje ambasadorem klubu i oficjalnie angażuje się w jego odbudowę. Podczas prezentacji Kołaczyk wręcza mu koszulkę Rakowa z "16" i napisem "Kuba".

Krzysztof Kołaczyk wręcza ambasadorowi Jakubowi Błaszczykowskiemu koszulkę Rakowa, 21 maja 2010 roku/fot. Raków Częstochowa
Krzysztof Kołaczyk wręcza ambasadorowi Jakubowi Błaszczykowskiemu koszulkę Rakowa, 21 maja 2010 roku/fot. Raków Częstochowa

- Tutaj się wychowałem, tutaj grałem osiem lat i dużo temu klubowi zawdzięczam. Bardzo by było szkoda, gdyby cała tradycja Rakowa została zburzona, zakopana w dole i zapomniana, a takie miasto straciło tak zasłużony klub. Wcześniej Raków promował miasto i myślę, że teraz jest dobry moment, by to miasto pomogło wypromować klub. Warto się nowym Rakowem zainteresować - mówi.

Raków jest kojarzony z marnotrawieniem pieniędzy i tym, że kibole mają w nim do powiedzenia więcej, niż powinni. Zaangażowanie Błaszczykowskiego pozwala szybko zmienić wizerunek klubu. - Już wtedy był wielką postacią w polskim sporcie i w ogóle w Polsce. Pomógł klubowi w rozmowach z miastem, sponsorami. Jego nazwisko, tak jak teraz w Krakowie, otwierało drzwi i uwiarygadniało wszystko. Z nim każdy projekt od razu brzmi sensownie - tłumaczy Adamus.

Kołaczyk: - To, że Kuba budzi zaufanie, było kluczowe i pomogło Rakowowi przetrwać. W rozmowach z partnerami klubu zawsze mogłem się powołać na Kubę - mówić, że jest z nami, że nas wspiera. - Pomoc Kuby polegała między innymi na tym, że sprawił, że inni też chcieli ratować ten klub - potwierdza Adamus.

Latem 2011 roku Błaszczykowski przyciąga do Rakowa Michała Świerczewskiego i jego x-kom - jednego z krajowych liderów branży sprzedaży sprzętu IT. Klub zyskuje stabilnego sponsora, który cztery lata później zostanie jego właścicielem i wprowadzi z II ligi do Ekstraklasy.

Świerczewskiemu, rodowitemu częstochowianinowi, zależy na tym, by twarzą jego firmy został najsłynniejszy człowiek z regionu. A Błaszczykowski postanawia to wykorzystać, by pomóc Rakowowi. Kilka miesięcy później, też dzięki niemu, klub wesprze "Biedronka". Sieć sklepów jest wtedy sponsorem reprezentacji Polski, a "Kuba" jako kapitan kadry też ma z nią kontrakt.

Prezent na gwiazdkę

Gdy zostaje ambasadorem, zapowiada, że ma "asa w rękawie, którego wyciągnie w odpowiednim momencie". Ten nadchodzi półtora roku później. Pod choinkę Błaszczykowski podaruje Rakowowi umowę partnerską z Borussią Dortmund. Ogłasza to podczas "Piłkarskiej Gwiazdki 2012" w hali Polonia. Głos zabiera sam Hans-Joachim Watzke, prezes BVB.

- Kochani przyjaciele z Rakowa Częstochowa. Bardzo cieszymy się z nawiązanej współpracy, która będzie polegała na wspólnej pracy, wymianie doświadczeń, a także dyskusji trenerów. Życzę państwu wszystkiego najlepszego oraz zapewniam, że będziemy uważnie obserwować rozwój Rakowa i wasze sportowe sukcesy - mówi Watzke w wiadomości wideo, którą z Dortmundu przywozi Błaszczykowski.

- I faktycznie, trenerzy z powstającej wtedy akademii Rakowa jeździli na staże do Dortmundu. To była Borussia, która była mistrzem Niemiec, niedługo później zagrała w finale Ligi Mistrzów, więc dla polskiego II-ligowca to była duża rzecz - mówi Adamus. Kołaczyk: - Jeździliśmy do Dortmundu na mecze. Ta współpraca na polu "marketingowym" była bardzo szeroka.

Sam Błaszczykowski w miarę możliwości zjawia się w Częstochowie. - Jak tylko mógł, to pojawiał się na tych II-ligowych meczach. Wzbudzał zainteresowanie, ale jego przyjazd nie był wielkim wydarzeniem, bo to było dla ludzi normalne, że jeśli miał wolną chwilę, to przyjeżdżał na Raków - wspomina Adamus.

Jakub Błaszczykowski na meczu Rakowa w II lidze/fot. Raków Częstochowa
Jakub Błaszczykowski na meczu Rakowa w II lidze/fot. Raków Częstochowa

Błaszczykowski jest wtedy czołowym skrzydłowym, dwukrotnym mistrzem Niemiec, finalistą Ligi Mistrzów, ale nie zgrywa "Pana Piłkarza". Dla piłkarzy Rakowa jest jak starszy brat. Dla dzieci z akademii zawsze znajduje czas.

- Zaangażował się w pomoc młodym piłkarzom. Był dla nich wielką inspiracją. Kiedy przyjeżdżał do Częstochowy, znajdował dla nich czas, rozmawiał z nimi. Wtedy w Rakowie byli na przykład zaczynający karierę Maciej Gajos, Mateusz Zachara i Artur Lenartowski. Grając praktycznie za darmo, utrzymali klub na trzecim poziomie rozgrywek - podkreśla Adamus.

Wspomnieni Maciej Gajos, Artur Lenartowski i Mateusz Zachara trafili do PKO Ekstraklasy, a Gajos i Zachara mieli nawet kontakt z reprezentacją Polski. Z Błaszczykowskim się w niej jednak nie spotkali, bo Adam Nawałka zaprosił ich na zgrupowania, które "Kuba" opuścił z powodu urazu.

Jakub Błaszczykowski prowadzi trening w akademii Rakowa/fot. Raków Częstochowa
Jakub Błaszczykowski prowadzi trening w akademii Rakowa/fot. Raków Częstochowa

Nie do pomyślenia

W listopadzie 2014 roku, po serii nieudanych meczów, Świerczewski jako główny sponsor klubu i przyszły właściciel, zwalnia Brzęczka. Błaszczykowski w reakcji rezygnuje z roli ambasadora Rakowa. Rozwód dobrze jednak robi wszystkim stronom. Brzęczek trafia do ekstraklasowej Lechii Gdańsk, a Świerczewski zatrudni w Częstochowie Marka Papszuna, który wprowadzi zespół do elity.

A uzależniony od pomagania Błaszczykowski niedługo później ruszy na pomoc Wiśle, która zaczyna chylić się ku upadkowi. W 2015 i 2016 roku angażuje się w akcje crowdfundingowe, a gdy sytuacja robi się naprawdę zła, idzie krok dalej. Wiosną 2018 roku, by Biała Gwiazda otrzymała licencję, pożycza je 1,2 mln zł. Odsetki przeznacza na bilety dla dzieci z domów dziecka.

W styczniu 2019 roku natomiast wraca do Krakowa i ratuje Wisłę przed zbliżającą się katastrofą. Spełnia daną 12 lat wcześniej obietnicę powrotu na Reymonta 22 w najtrudniejszym możliwym momencie: w dniu, w którym rozwiązuje kontrakt z VfL Wolfsburg, Wisła traci licencję na grę w Ekstraklasie i nie ma środków na bieżącą działalność. W kasie ma 50 tys. zł, a do spłacenia ponad 30 mln długów.

Błaszczykowski nie tylko rezygnuje z kontraktu w Bundeslidze, ale też kładzie na szali swój wizerunek, ręcząc za klub, o którym ostatnio było głośno przede wszystkim przez związki ze światem przestępczym. Do tego jego reputacja jest zdeptana niedoszłą sprzedażą klubu Vannie Ly i Matsowi Hartlingowi.

- To było nie do pomyślenia, żeby wystawiać taki klub na takie pośmiewisko - tłumaczy. - Kiedy zobaczyłem, jakie są problemy, to uznałem, że to odpowiedni moment, żebym wrócił. Nie wszyscy byli zgodni co do tego, by to robić, ale ja zawsze robię to, co czuję. Gdyby w Wiśle wszystko było dobrze, to pewnie by mnie nie potrzebowała. Rodzice i babcia wpajali mi, żebym nie zapomniał, skąd pochodzę i żebym doceniał to, co dostałem w życiu i żebym potrafił się za to odwdzięczyć.

Jakub Błaszczykowski w dniu powrotu do Wisły Kraków
Jakub Błaszczykowski w dniu powrotu do Wisły Kraków

Zawsze pomoże - taki człowiek

Pomaga Wiśle wizerunkowo i finansowo. Nie tylko uwiarygadnia "nowe otwarcie", ale też pożycza klubowi 1,33 mln zł na przetrwanie. Tyle samo wykładają Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski. Dzięki pożyczce zyskują kontrolę nad klubem i prawo do przejęcia go. Pół roku później dorzucą kolejne pół miliona, by utrzymać 13-krotnego mistrza na powierzchni.

- Może moja decyzja nie była do końca inteligentna, ale wygrało serce. To był szaleńczy krok, ale nie żałuję niczego. To nie jest inwestycja, bo przy inwestycji myślisz, że coś się zwróci. To był impuls, działałem sercem. Uważałem, że to ostatni moment, żeby uratować ten klub - wyjaśni.

W kwietniu 2020 roku, w samym środku pandemii COVID-19, gdy świat stoi u progu kryzysu gospodarczego, zostaje właścicielem Wisły, a jego brat Dawid - prezesem 13-krotnego mistrza Polski. Przy Reymonta 22 są teraz trzy z czterech osób, bez których Raków by nie istniał, bo po odejściu Kołaczyka z Rakowa Błaszczykowski angażuje go w Wiśle i powierza mu rozwój akademii. Tak jak on pomógł Kołaczykowi ratować Raków, tak ten teraz pomaga Błaszczykowskiemu stawiać fundamenty przy Reymonta 22.

Co popycha Błaszczykowskiego, by brać udział w takich misjach ratunkowych jak w Częstochowie i Krakowie? I to w trakcie kariery piłkarskiej. Pomagając Rakowowi, był w kwiecie wieku, budował swoją pozycję w europejskim futbolu. Do Wisły wrócił jako weteran, ale taki z ambicjami dalszych występów w reprezentacji Polski.

- Raków to miejsce, gdzie zaczynał, a Wisła to klub, który był dla niego trampoliną do góry. Ludzie, którzy mają duże serce i potrafią doceniać to, co w życiu im pomogło, nie zapominają. Jego droga życiowa również była bardzo trudna i tylko ciężką pracą doszedł do tego miejsca, gdzie jest. Dlatego nie zostawi nikogo w potrzebie. To jest taki człowiek - kończy Kołaczyk.

***

Mecz 29. kolejki PKO Ekstraklasy Wisła Kraków - Raków Częstochowa zostanie rozegrany w środę o godz. 18:00.

Źródło artykułu: