PKO Ekstraklasa. ŁKS - Jagiellonia. Pewne wejście białostoczan do grupy mistrzowskiej. Łodzianie na deskach

Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / Na zdjęciu: piłkarze Jagiellonii Białystok
Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / Na zdjęciu: piłkarze Jagiellonii Białystok

Jagiellonia Białystok nie musiała bardzo naciskać ŁKS-u w Łodzi, by zdobyć trzy punkty. Wystarczyło wyczekiwanie na błędy. Ekipa z Podlasia wygrała 3:0 z beniaminkiem i zapewniła sobie prawo gry w grupie mistrzowskiej.

To spotkanie wraz ze starciem Legii Warszawa z Arką Gdynia zamykało przedostatnią kolejkę fazy zasadniczej. Mając na uwadze to, że kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem Wisła Kraków pokonała Raków Częstochowa 3:2 i zatrzymała Czerwono-Niebieskich w walce o ósemkę, sytuacja Jagiellonii była dość łatwa. Ekipa trenera Iwajło Petewa musiała na Stadionie Miejskim przy al. Unii w Łodzi wywalczyć co najmniej punkt, by mieć pewność gry w grupie mistrzowskiej.

- Łatwy mecz? Nie wydaje mi się. Tutaj, zwłaszcza w naszej lidze, nie będzie to łatwe. Oglądałem mecz ŁKS-u z Rakowem. Podobała mi się ich gra. Zdobyli punkt w starciu z silną drużyną. Choćby z tego powodu nie uważam, że będzie to łatwy mecz, a my musimy być na to gotowi. W Ekstraklasie - i za to lubię naszą ligę - nie ma łatwych meczów. Są trudne. Z naszej strony musimy zagrać w tym meczu bardzo mądrze i zgarnąć trzy punkty - mówił bułgarski szkoleniowiec Jagiellonii.

Łódzki zespół rozpoczął to spotkanie - zgodnie z zapowiedziami trenera Wojciecha Stawowego - z usposobieniem umiarkowanie ofensywnym. To gospodarze przez pierwsze dziesięć minut sprawiali wrażenie drużyny, która bardziej chce strzelić gola w tym meczu. W 11. minucie ŁKS miał najlepszą okazję bramkową pierwszej połowy. Uderzenie Pirulo zostało zablokowane, ale poprawka Ricardo Guimy sprawiła Damianowi Węglarzowi sporo kłopotów.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

Tyle, że minutę później Jaga prowadziła już 1:0. Piłkę blisko linii środkowej przejął Jakov Puljić, przebiegł z nią kilka metrów, a że żaden z graczy Łódzkiego Klubu Sportowego mu nie przeszkadzał, biegł dalej, uderzył z dystansu i trafił do siatki. Zupełnie jakby chciał obalić tezę z tekstu, który ukazał się naszym portalu w środę rano.

Ten gol ewidentnie zatrzymał zapędy ofensywne ełkaesiaków. Drużyna z Łodzi po raz kolejny w tym sezonie po tym, jak straciła gola jako pierwsza, posypała się niczym kostki domina. A druga bramka dla Żółto-Czerwonych jest tego znakomitym dowodem. Tym razem z dystansu uderzył Maciej Makuszewski, piłka odbiła się od słupka, następnie od pleców Arkadiusza Malarza i... wpadła do bramki.

W tym momencie zarówno białostoczanie poczuli się dużo pewniej, jak i łodzianie zupełnie pogubili się w grze, zwłaszcza ofensywnej. Z zespołu trenera Stawowego jakby uszła wiara w to, że z boiska da się podnieść choćby punkt. Jaga nie musiała napierać. Wystarczyło czekać na prezenty.

W drugiej połowie ŁKS przebywał z piłką jeszcze bliżej bramki Węglarza. Do ataku włączyli się - i to dość aktywnie - także obrońcy - Wolski, Sobociński czy Gracia. Dośrodkowania, które liczyć możemy chyba w dziesiątkach, nie przynosiły jednak większego zagrożenia. A gdy piłka lądowała przed pole karne, najczęściej akcje kończyły się mocno niecelnym strzałem. Wyjątkiem była jedynie 54. minuta i próba Michała Trąbki z kilku metrów, którą niemal z linii bramkowej wybili obrońcy.

Trudno było jednak nie ulec wrażeniu, że bardziej niż Jagiellonia gole zdobywała, ŁKS sam sobie je strzelał lub prowokował. Wprowadzony w 66. minucie Tadej Vidmajer w 67. minucie sfaulował rywala w polu karnym i spowodował rzut karny dla drużyny z Podlasia. Słoweniec przy okazji wykartkował się z kolejnego spotkania. Martin Pospisil z jedenastu metrów się nie pomylił i właściwie zamknął emocje w tym spotkaniu.

Gospodarze zdobyli bramkę w 73. minucie i to nawet ładną, bo bezpośrednio z rzutu rożnego piłkę wkręcił Pirulo, lecz prowadzący to spotkanie Szymon Marciniak pokazał, że gra nie została wznowiona na gwizdek i gola nie uznał. Ostatni kwadrans to już właściwie wyczekiwanie na zakończenie spotkania.

Goście nie mogli się doczekać świętowania radości z zapewnionego miejsca w ósemce, a ŁKS... jest nie tyle jedną nogą w Fortuna I Lidze, co resztkami palców drugiej nogi jeszcze w niej nie jest. W 30. kolejce Jagiellonia podejmie Piasta Gliwice, a ŁKS zagra we Wrocławiu ze Śląskiem.

ŁKS Łódź - Jagiellonia Białystok 0:3 (0:2)
0:1 - Jakow Puljić 12'
0:2 - Arkadiusz Malarz 27' - sam.
0:3 - Martin Pospisil 69' - z karnego

Składy:

ŁKS: Arkadiusz Malarz - Maciej Wolski, Jan Sobociński, Carlos Moros Gracia, Adrian Klimczak (63' Tadej Vidmajer) - Dragoljub Srnić - Pirulo, Ricardo Guima, Michał Trąbka, Antonio Dominguez (46' Adam Ratajczyk) - Jakub Wróbel (76' Łukasz Sekulski).

Jagiellonia: Damian Węglarz - Andrej Kadlec, Iwan Runje, Bogdan Tiru, Zoran Arsenić - Ariel Borysiuk (76' Bartosz Kwiecień), Taras Romanczuk - Maciej Makuszewski (55' Tomas Prikryl), Martin Pospisil, Przemysław Mystkowski, Jakow Puljić (74' Jesus Imaz).

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).

Żółte kartki: Srnic, Dominguez, Vidmajer (ŁKS) - Mystkowski, Kadlec, Pospisil Kwiecień (Jagiellonia).

Komentarze (1)
avatar
Marianek07
11.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Pęknę zaraz ze śmiechu. PEWNE WEJŚCIE - z siódmego miejsca na osiem. :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))