PKO Ekstraklasa. ŁKS - Jagiellonia. Wojciech Stawowy przeprosił kibiców. "To była zbyt wolna gra"

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Wojciech Stawowy
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Wojciech Stawowy

- Zawiodłem jako trener na całej linii. Daliśmy się wypunktować niczym bokser na ringu - przyznał po porażce z Jagiellonią Białystok 0:3 trener Łódzkiego Klubu Sportowego, Wojciech Stawowy.

Z ulgą po spotkaniu odetchnął szkoleniowiec Jagiellonii Białystok Iwajło Petew, który z pewnością po weekendowym remisie z Wisłą Płock, uzyskanym w ostatnich minutach, zaobserwował poprawę gry swojej drużyny.

- Po naszej grze widać było, że zasłużyliśmy na trzy punkty. Cieszy mnie to, że wielu piłkarzy podeszło bardzo poważnie do tego spotkania i z dużą koncentracją. Nie daliśmy rywalom szansy na wiele. Poza trzema bramkami, mieliśmy jeszcze 3-4 w miarę czyste sytuacje - przyznał trener ekipy z Podlasia.

Bułgara mogą też cieszyć dwie kolejne rzeczy - pewne miejsce w grupie mistrzowskiej oraz to, ze w ofensywie budzi się Jakov Puljić, który zanotował drugą bramkę w drugim meczu z rzędu.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

- Przyszedł tu po to, by strzelać gole. Miał jeszcze okazje do tego, by zdobyć ich więcej. Jestem trochę zły, że ich nie wykorzystał. Ale mam nadzieję, że jeśli będzie miał taką szansę jeszcze. Nie mamy powodu by tracić punkty. Jestem już spokojniejszy, że już teraz mamy to miejsce w ósemce. Liczę jednak, że tej jakości będzie więcej.

Z kolei ŁKS zaliczył osiemnastą porażkę w tym sezonie. Drużyna wystąpiła zupełnie inaczej, niż zakładał jej trener Wojciech Stawowy.

- Mogę tylko przeprosić kibiców w imieniu swoim i całego zespołu. Tu na pewno jest kwestia tego, że zawiodłem jako trener na całej linii. Daliśmy się wypunktować niczym bokser na ringu. Jagiellonia czekała na nas na swojej połowie. Nie potrafiliśmy przez ten zagęszczony blok obronny przebić. Gra była za wolna. Grając w takim tempie jak dziś, ciężko było rozerwać tę obronę, nie było przestrzeni na prostopadłe podania. Mało uderzeń, dośrodkowań, czyli tych elementów, po których można zdobyć bramki - wymieniał trener biało-czerwono-białych.

Tym samym do pierwszego niezagrożonego strefą spadkową miejsca ełkaesiakom pozostało trzynaście punktów. Szanse na utrzymanie są już bardziej iluzoryczne lub matematyczne.

- Sytuacja jest arcytrudna po przeanalizowaniu tej kolejki. W pewnym stopniu jest beznadziejna. Chcemy te rozgrywki grać do końca, by po każdym można było powiedzieć, że zagraliśmy honorowo i nie ma się za co wstydzić, ale tym razem było inaczej - przyznał Stawowy.

Szkoleniowca Łódzkiego Klubu Sportowego boli zarówno to, że ŁKS przez 90 minut meczu z Jagiellonią nie zdobył żadnego gola, jak i to, że stracił w tym czasie trzy bramki. 

- Martwi mnie jedno i drugie, bo po analizie bramek widać, że to były prezenty z naszej strony. Ułatwiliśmy bardzo zadanie Jagiellonii. Inaczej się gra gdy te bramki wpadają, a my na to pozwoliliśmy. W ofensywie nie byliśmy na tyle dynamiczni, szybcy, przekonujący, by stwarzać sytuacji. To brało się z naszej wolnej gry - tłumaczył.

Na zakończenie II rundy w niedzielę Jaga podejmie w Białymstoku Piasta Gliwice, a ŁKS zmierzy się na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław.

Czytaj także:

Marek Papszun: Nie zasłużyliśmy na porażkę

Sprawdź tabelę PKO Ekstraklasy po 29 kolejkach