Bundesliga. Bayern - Borussia M. Następca Lewandowskiego godnie zastąpił Polaka. Wygrana Bayernu

PAP/EPA / ALEXANDER HASSENSTEIN / Na zdjęciu: Joshua Zirkzee (z lewej) i Serge Gnabry
PAP/EPA / ALEXANDER HASSENSTEIN / Na zdjęciu: Joshua Zirkzee (z lewej) i Serge Gnabry

19-letni holenderski napastnik Joshua Zirkzee pod nieobecność Roberta Lewandowskiego strzelił swoją czwartą bramkę dla Bayernu Monachium. Mistrzowie Niemiec wygrali z Borussią Moenchengladbach 2:1.

Ciężko powiedzieć, na ile spowodował to brak Roberta Lewandowskiego i Thomasa Muellera, ale na pewno Bayern Monachium prezentował się daleko od tego, co jego kibice chcieliby oglądać. Jednak zryw w końcówce wystarczył by zdobyć 3 punkty w meczu z Borussią M'gladbach.

W 26. minucie bramkarz Borussii Yann Sommer, jeden z najlepszych bramkarzy Bundesligi, niedokładnie zagrał do obrońców i piłka wpadła prosto pod nogi Joshuy Zirkzee, a ten skierował ją z 20 metrów do pustej bramki. Pod nieobecność pauzującego za żółte kartki Roberta Lewandowskiego, Zirkzee znowu pokazał, że warto dawać mu szanse. Młody zawodnik kreowany na następcę polskiego supersnajpera na razie musi zadowolić się epizodami, ale trzeba przyznać, że za każdym razem stara się pokazać, że ma ochotę na dużo więcej.

Walczy też dzielnie o rolę Midasa futbolu. Wszystkie cztery bramki, które dotychczas strzelił dla Bayernu - jak wyliczyli statystycy z firmy Opta - padły po jego pierwszym kontakcie z piłką.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Barcelona pokazała niesamowite nagranie. Zobacz, co wyczynia ten dzieciak!

19-letni Zirkzee jest Holendrem, przez łowców talentów z Monachium został wychwycony w 2016 roku i przeniósł się z Feyenoordu Rotterdam do stolicy Bawarii. Hansi Flick daje mu regularnie szanse, młody Holender na razie nie zawodzi. W swoim ósmym meczu w Bundeslidze strzelił czwartą bramkę, co jest więcej niż dobrym wynikiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w większości spotkań wchodził na kilka, maksymalnie kilkanaście minut. Mecz z Borussią Moenchengladbach był dopiero jego trzecim w wyjściowym składzie. Już wcześniej niemieccy dziennikarze pisali, że jest wystarczająco dobry, by w awaryjnych sytuacjach zastąpić Polaka.

Jeszcze w marcu przed pandemią popularny niemiecki publicysta Raimund Hinko napisał w "Sport Bildzie": "Bayern nie potrzebuje kopii Roberta Lewandowskiego. Już ją ma. Hansi Flick jest do tego przekonany i większość fanów Bayernu też". Na razie to raczej opinie mocno na wyrost, bo Zirkzee daleko do Lewandowskiego, zresztą poza golem specjalnie się nie wyróżniał. Jednak jako opcja zapasowa sprawdza się idealnie.

Zawodnicy Hansi Flicka sprawiali wrażenie, jakby chcieli wygrać minimalnym nakładem sił. Oczywiście nie jest to takie proste. Borussia od dwóch sezonów wskoczyła znowu do niemieckiej czołówki i robi wiele by nawiązać do złotej ery z czasów "Gwiezdnych Wojen", a więc lat 70., gdy rywalizowała z Bayernem jak równym z równym a cały świat ekscytował się pojedynkami Franza Beckenbauera z Gunterem Netzerem. Dziś postaci na takim poziomie w obu klubach nie ma, zwłaszcza gdy pauzują Lewandowski i Mueller.

Oczywiście Borussii do wielkości jeszcze daleko, ale na razie udawało się zawodnikom Marco Rose prowadzić grę na dobrym poziomie przynajmniej w tym meczu. Do przerwy goście nawet mieli przewagę w posiadaniu piłki, więcej i celniej podawali, więcej biegali. Być może, jak to mówią nasi ligowcy, pierwsza bramka ustawiła spotkanie, ale trzeba przyznać, że nie często zdarza się rywal, który umie narzucić Bayernowi takie warunki. I to w Monachium. Długo jednak z tych korzystnych statystyk nic nie wynikało, więc w końcu gości wyręczył Benjamin Pavard. Obrońca mistrzów Niemiec wślizgiem strzelił bramkę samobójczą. Trudno powiedzieć czy gol ten był bardziej kuriozalny niż ten dla Bayernu.

Trzeba powiedzieć, że brak kibiców spowodowany pandemią koronawirusa był zbawienny dla zawodników, bo raczej zostaliby oni wygwizdani. Zresztą Hansi Flick chyba zdawał sobie sprawę, że rzeczy nie wyglądają tak jak powinny, dlatego na pół godziny przed końcem wprowadził Alphonso Daviesa i Kingsleya Comana, a więc dodał drużynie dużo szybkości (Davies według analityków podczas meczu rozpędził się nawet do 35,1 km/h) oraz polotu na bokach.

I trzeba przyznać, że była to dobra zmiana. Za chwilę Davies przeprowadził swoją pierwszą akcję ofensywną, a kila minut później Coman - obchodzący zresztą swoje 24. urodziny - został sfaulowany niedaleko pola karnego i Bayern dostał wolnego. Bayern wyraźnie przejął kontrolę nad spotkaniem i w końcu zamienił to na bramkę. Jej autorem był Leon Goretzka, a asystę zaliczył Pavard, więc zrehabilitował się za samobója.

Bayern na trzy kolejki przed końcem ma 7 punktów przewagi nad Borussią Dortmund i do tytułu brakuje mu jednego zwycięstwa. O to raczej nie będzie trudno. W kolejnym meczu z drużyną z czołówki zdobył 3 punkty, choć sprawiał wrażenie, jakby grał na pół gwizdka. We wtorek piłkarze Flicka grają na wyjeździe z Werderem Brema.

Bayern Monachium – Borussia Moenchengladbach 2:1 (1:1)
1:0 Zirkzee 26’
1:1 Pavard 37’ samobójcza
2:1 Goretzka 86'

Składy drużyn
Bayern: Neuer – Pavard, Boateng, Alaba, Hernandez (62. Davies) – Kimmich, Goretzka, Cuisance (62. Coman), Gnabry, Perisić (88. Martinez) – Zirkzee (77. Wriedt)

Borussia Mgl: Sommer – Lainer,Ginter, Elvedi (46. Jantschke), Bensebaini – Kramek, Neuhaus, Stindl – Hermann (70. Wendt), Thuram (10. Embolo, 83. Banes) – Hofmann.

Sędziował: Felix Zwayer

Żółte kartki: Bensebaini, Lainer

ZOBACZ Mecz Bayern - Borussia M'Gladbach. minuta po minucie

ZOBACZ Gikiewicz znowu świetny. Zobacz noty Polaków

Źródło artykułu: