PKO Ekstraklasa. Śląsk - ŁKS: beniaminek zdeklasowany na Dolnym Śląsku. Wrocławianie kończą rundę na podium
Pierwszy gol padł już w czwartej minucie, a potem poszła już lawina. Śląsk Wrocław pokonał ŁKS Łódź 4:0 w meczu PKO Ekstraklasy. Ekipa trenera Lavicki przypieczętowała 3. miejsce na koniec fazy zasadniczej.
- Przyszedłem do klubu w konkretnym celu i na chwilę obecną tego zadania kompletnie nie realizuję. Nie chcę, żeby ŁKS musiał się wstydzić, nie chcę sytuacji, żeby ŁKS był zespołem, który tak łatwo oddaje rywalowi pole w obrębie swojej bramki. Chcę, żeby to była drużyna, która zdobywa bramki i potrafi bronić. To jest moja praca, którą przyszedłem tu wykonywać i chcę to robić dalej, ale chcę też widzieć jej efekty. Na razie tego nie widzę - mówił 54-letni szkoleniowiec po środowej porażce z Jagiellonią Białystok.
W wyjściowej jedenastce na niedzielny mecz we Wrocławiu Wojciech Stawowy dokonał pięciu zmian w porównaniu do składu, który rozpoczął spotkanie z Jagiellonią. Pojawili się m.in. Jan Grzesik i Łukasz Piątek, a Maciej Wolski zagrał jako pomocnik. Z kolei trener Lavicka wymienił dwóch defensywnych pomocników. Tym razem tę rolę pełnili Krzysztof Mączyński i Jakub Łabojko.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielki błąd bramkarza. Za chwilę padł golDefensywa ŁKS-u wytrzymała zaledwie 200 sekund. Po tym czasie Arkadiusz Malarz już musiał wyciągać piłkę z siatki. Precyzyjne prostopadłe podanie Erika Exposito z linii środkowej dotarło do Filipa Markovicia, a ten był tak szybki, że obrońcy oglądali tylko jego plecy. A później celebrację ze strzelonej bramki.
Po kolejnym kwadransie było już 2:0, ale to była taka akcja Śląska, że aż chciało się wstać i zaklaskać. Po przechwycie przy linii bocznej szybko, na jeden kontakt rozegrali piłkę Płacheta, Mączyński i Stiglec. Ten ostatni zaczął przyspieszać, zagrał do Exposito, ten mu odegrał, a następnie - gdy Chorwat oswobodził się z opieki przeciwników - posłał piłkę do siatki obok bezradnego Malarza.
Zanim ŁKS otrząsnął się po tej akcji, to już przegrywał 0:3. Znów wystarczyły trzy podania, by pokonać szyki obronne łódzkiej ekipy. W roli asystenta wystąpił tym razem Stiglec, a gola zdobył Płacheta. Warto dodać, że nie był to najniższy wymiar kary dla ełkaesiaków.
Ci zdołali odpowiedzieć jedynie słabym strzałem z dystansu Łukasza Sekulskiego w 33. minucie. Napastnik Rycerzy Wiosny dotrwał jedynie do przerwy, bo po niej został zmieniony przez Jakuba Wróbla. A żeby ustawienie ŁKS-u było jeszcze bardziej ofensywne, na boisku zaprezentował się też (po raz pierwszy od przerwy w rozgrywkach) Samu Corral.
Biało-czerwono-biali w pierwszym kwadransie po przerwie zdecydowanie ruszyli na przeciwnika. Najlepszą okazję miał trzy minuty po wznowieniu gry Pirulo, którego strzał zmierzał do pustej bramki, ale w ostatniej chwili piłkę wybił jeden z obrońców. Poza tym większość prób było niecelnych lub blokowanych. Dwa pudła zaliczył też Wróbel.
A po drugiej stronie boiska dzieła zniszczenia dopełnił w 74. minucie Erik Exposito po dośrodkowaniu Dino Stigleca z rzutu wolnego. Napastnik Śląska głową uderzył w poprzeczkę, ale chwilę później piłka spadła za linią bramkową. Na tym emocje we Wrocławiu się zakończyły. Ekipa trenera Vitezlava Lavicki wygrała 4:0, a tak naprawdę można było odnieść wrażenie, że nie grała na najwyższym biegu.
Śląsk Wrocław - ŁKS Łódź 4:0 (3:0)
1:0 - Filip Marković 4'
2:0 - Dino Stiglec 17'
3:0 - Przemysław Płacheta 23'
4:0 - Erik Exposito 74'
Składy:
Śląsk: Matus Putnocky - Lubambo Musonda, Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec - Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński - Filip Marković (76' Piotr Samiec-Talar), Robert Pich (70' Michał Chrapek), Przemysław Płacheta - Erik Exposito (78' Sebastian Bergier)
ŁKS: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik (46' Jakub Wróbel), Maciej Dąbrowski, Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Pirulo, Maciej Wolski, Łukasz Piątek, Michał Trąbka, Adam Ratajczyk (87' Przemysław Sajdak) - Łukasz Sekulski (46' Samu Corral)
Sędziował: Paweł Gil (Lublin)
Żółte kartki: Pirulo (ŁKS)