Koronawirus. Francuskie "absurdy i niespójności" w odmrażaniu sportu

- Pozwala się na tłumy w sklepach, trenowanie sportów indywidualnych, a my ciągle czekamy na powrót na boisko. Lekkoatleci trenują w grupach, a sporty zespołowe są zabronione - mówi Piotr Wojtyna, trener piłki nożnej w JS Suresnes.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Neymar Getty Images / UEFA - Handout / Na zdjęciu: Neymar
Po tym, jak do gry wróciła Bundesliga, La Liga i polska Ekstraklasa, francuski dziennik "L'Equipe" zastanawia się, czy ich władze piłkarskie nie postąpiły "jak idioci". Takie pytanie postawił na okładce swojego majowego numeru, zestawiając Ligue 1 z pozostałymi rozgrywkami w Europie. Pod koniec kwietnia rozgrywki piłkarskie we Francji uznano za zakończone, choć w L1 drużyny nie rozegrały takiej samej liczby spotkań. Mistrzem kraju zostało Paris Saint-Germain.
A prezydent Emmanuel Macron w niedzielnym orędziu ogłosił "zwycięstwo nad koronawirusem". Francja nadal notuje wzrost zakażeń, ale rządzący na tyle dobrze oceniają sytuację, że znieśli większość obostrzeń. Obowiązek noszenia maseczek obowiązuje wyłącznie w publicznych środkach transportu. Otwarto bary i restauracje. W sporcie pozostało jednak wiele absurdów, o których opowiada nam Piotr Wojtyna, polski trener w Jeunesse Sportive Suresnes.

Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Jak wygląda odmrażanie sportu młodzieżowego i amatorskiego we Francji?

Piotr Wojtyna, trener grup młodzieżowych w JS Suresnes: Nie można jeszcze wracać na boiska. W ostatnich tygodniach region paryski nadal był w strefie pomarańczowej. Sporty zespołowe były zabronione na każdym poziomie. Politycy schowali głowę w piasek i nie chcą podejmować decyzji. Jest wiele absurdów i niespójności. Pozwala się na tłumy w sklepach, trenowanie sportów indywidualnych, a my ciągle czekamy. Byłem w poniedziałek na naszym stadionie, grupa 20 lekkoatletów miała trening, jeden obok drugiego wykonywali ćwiczenia, a my do treningów w 10-osobowych grupach wrócimy w najlepszym wypadku dopiero w najbliższych dniach.

ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Czy kibice powinni wrócić na stadiony? Profesor Simon stawia warunki, przy których to bezpieczne

Co robi pan podczas przerwy?

Żyjemy w zawieszeniu. Miałem dużo czasu na czytanie książek i bieganie. Tak jak biegałem w ostatnich trzech miesiącach, nie biegałem jeszcze nigdy od zakończenia kariery. W tym tygodniu mieliśmy małe zebranie w klubie. Chcieliśmy coś zaplanować po niedzielnych ogłoszeniach prezydenta.

Wysyłaliście zawodnikom indywidualne plany treningowe? Z takiego rozwiązania korzystano podczas przerwy m.in. w Polsce

Nie, ponieważ sezon został zakończony. Robienie treningów nie miało większego sensu. Zawodnicy dostali od nas sygnał, żeby mogli uprawiać sport, jeśli tylko mają ku temu okazję. W innych klubach podobnie. Nawet na samym szczycie w PSG nikt specjalnie nie prowadził zajęć. Każdy zawodnik organizował je we własnym zakresie, ale to są piłkarze zawodowi, utrzymują się z grania, więc muszą dbać o formę.

Jak wyglądał koniec sezonu w pańskiej drużynie?

Akurat nasza grupa do 18 lat mocno ucierpiała. Graliśmy o kolejny awans. W regionie paryskim liga jest na wysokim poziomie, byliśmy na trzecim miejscu i mieliśmy do rozegrania dwa mecze z ostatnimi drużynami w tabeli. Nie zagraliśmy ich w pierwotnym terminie, bo wysoko zaszliśmy w Pucharze Francji juniorów - aż do 1/64 finału. To najlepszy wynik w historii klubu, a na starcie było dziesięć tysięcy drużyn.

W piłce amatorskiej była masa takich przypadków. Rozumiem, że to wszystko jest trudne do ogarnięcia, ale od początku byłem zwolennikiem unieważnienia sezonu - nikt nie awansuje, nikt nie spada. Tak byłoby chyba najsprawiedliwiej. Szkoda mi chłopaków. Pracowałem z nimi trzy lata, wyszli z niczego, gdy zaczynali, nie wyglądali najlepiej, a rok temu wygraliśmy ligę w kategorii 17-latków.

Większe kluby próbowały wyciągnąć któregoś z piłkarzy z pana zespołu?

Dwóch z tej grupy było na poważnych testach w Stade Brestois. Jeden z nich nadal czeka na odpowiedź, bo klub był nim mocno zainteresowany. Pandemia skomplikowała sytuację. Brest musiał szybko określić się kadrowo, miał pożegnać kilku graczy, ale przez pandemię miał ograniczone możliwości znalezienia następców i część musiała zostać na następny sezon. Wywiązał się bardzo duży bałagan.

Kluby Ligue 1 żałują decyzji o zakończeniu sezonu?

Myślę, że trzeba było poczekać jak inne kraje i spróbować dokończyć zawodowe rozgrywki. A tak mnóstwo ludzi straciło pracę, kluby też oberwały finansowo, zerwano umowy telewizyjne. Jednak trzeba spojrzeć na sprawę z kilku perspektyw. Marsylia, która została wicemistrzem, jest bardzo zadowolona. Inaczej Lyon i właściciel Jean-Michel Aulas. Zgadzam się z jego opiniami. Wydaje mi się, że decyzja została podjęta za szybko i zbyt pochopnie. Przynajmniej na poziomie zawodowym można byłoby zrobić to inaczej i z mniejszymi stratami.

Jakie ma pan plany w Suresnes?

Na pewno nie zamierzam się stąd ruszać w najbliższym czasie. To bardzo ciekawe obserwować, jak klub ewoluuje przez 20 lat. Gdy przyszedłem, był w ruinie, trzeba było wszystko organizować od podstaw - system szkolenia i struktury. Filozofia Suresnes polega na tym, że szkolimy młodzież, która sama do nas przychodzi. Nie biegamy za piłkarzami, nie mamy sieci skautów i nie przemy na wynik. Chodzi nam o jakość szkolenia. A wyniki przychodzą same z siebie. Jestem tu 20 lat, w tym czasie zrobiłem dziesięć awansów w różnych kategoriach wiekowych.

Hansi Flick. Jak "przyszły selekcjoner" odmienia Bayern Monachium

Adam Ryczkowski: Powrót po chorobie jak drugi debiut

Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×