Kibic na podnośniku oglądał mecz Śląska Wrocław. "Chciałem zwrócić uwagę na nasz problem"
- Nie mogę wejść na stadion jako kibic, nie mam szans na akredytację i nie jestem też Grzegorzem Schetyną. To była jedyna możliwość - mówi Tomasz Żółkiewicz. Kibic Śląska Wrocław wynajął podnośnik, z którego w środę obejrzał mecz.
"Nie jestem Schetyną"
- Wbrew pozorom to nie było trudne zadanie - zaskakuje Żółkiewicz. - Mój znajomy z Płocka przekierował mnie do osoby, która miała podnośnik. I szczęśliwie się złożyło, że jest on trenerem jednej z grup młodzieżowych Wisły. Bezpłatnie wynajął mi podnośnik, musiałem opłacić jedynie operatora. To solidarność kibiców ponad podziałami. Bo skoro nie mogę wejść na stadion jako kibic, nie mam szans na akredytację i nie jestem też Grzegorzem Schetyną, była to jedyna możliwość na obejrzenie meczu na żywo - dodaje.
Próbował już w Gdyni
Żółkiewicz ma 45 lat. Prowadzi firmę produkującą nagrobki, pomaga też w lokalnej fundacji. Urodził się w Środzie Śląskiej pod Wrocławiem. Ojciec zabierał go na pierwsze mecze Śląska. Choć mieszka w oddalonych o 180 km Żarach, to kibicuje trójkolorowym od dziesięciu lat. Z wiekiem miłość do klubu obudziła się na nowo. Od tamtej pory był na wszystkich domowych meczach, opuścił tylko dwa wyjazdowe spotkania. Nie licząc tych po przerwie związanej z pandemią z Rakowem i Arką. W Gdyni próbował wynająć podnośnik, ale nie miał możliwości wjazdu na okolice stadionu.
- Wiedziałem, że Płock będzie idealnym miejscem, żeby w końcu obejrzeć mecz - przyznaje Żółkiewicz i dodaje, że widoczność była naprawdę dobra. Bez problemu rozpoznawał wszystkich piłkarzy Śląska. Nie było też problemu, żeby poznać najbardziej doświadczonych rywali takich, jak Dominik Furman.
Kibica poszukuje już Śląsk i przedstawiciele wrocławskiego stadionu. Rzecznik klubu Tomasz Szozda przyznał nam, że szykują dla niego specjalną akcję.
Będzie nagroda
- Być może klub wpuści mnie na niedzielny mecz z ŁKS-em u siebie. Ale ważniejsze było, żeby zwrócić uwagę, że my, kibice, cierpimy bez oglądania meczów na stadionie. Że to, co jest naszym życiem, zostało zabrane. Oglądanie ich w telewizji traci sens. Słyszę to od kolegów z trybun. Chciałbym, żeby to już się nie powtórzyło i byśmy mogli jak najszybciej znowu być na stadionie. Cieszyć się z meczu, czasami smucić z porażki, a niekiedy wybuchać jak w środę, kiedy mimo fatalnej gry, nasz zespół odwrócił wynik meczu - mówi Żółkiewicz.
Śląsk zwyciężył Wisłę 2:1. Bramki na wagę zwycięstwa strzelili Robert Pich i Przemysław Płacheta. Wygrana w Płocku dała wrocławianom pewne miejsce w grupie mistrzowskiej.
Adam Dźwigała: W Portugalii wraca normalność. Różnicę widać gołym okiem
Arkadiusz Milik na ostatniej prostej do Turynu. "Napoli na niego nie stawiało"