Oddany kibic znalazł sposób, by ominąć zalecenia i obejrzeć mecz Śląska Wrocław na żywo. Tomasz Żółkiewicz wymyślił sobie bilet na sektor "powietrze", z którego obejrzał środowy mecz swojej drużyny z Wisłą Płock. Wynajął podnośnik, zaparkował go obok stadionu Nafciarzy, podniósł kosz na wysokość ok. 30 metrów i oglądał grę Śląska.
"Nie jestem Schetyną"
- Wbrew pozorom to nie było trudne zadanie - zaskakuje Żółkiewicz. - Mój znajomy z Płocka przekierował mnie do osoby, która miała podnośnik. I szczęśliwie się złożyło, że jest on trenerem jednej z grup młodzieżowych Wisły. Bezpłatnie wynajął mi podnośnik, musiałem opłacić jedynie operatora. To solidarność kibiców ponad podziałami. Bo skoro nie mogę wejść na stadion jako kibic, nie mam szans na akredytację i nie jestem też Grzegorzem Schetyną, była to jedyna możliwość na obejrzenie meczu na żywo - dodaje.
Kibic odniósł się do sytuacji z niedzielnego meczu Arki Gdynia. Wtedy na trybunach legalnie pojawił się poseł, który sympatyzuje z trójkolorowymi. Pojawił się jako jeden z gości klubu. Zgodnie z aktualnym regulaminem drużynie gości przysługują cztery zaproszenia na stadion.
Żółkiewicz zaparkował podnośnik na niewielkim parkingu obok areny szczypiornistów Wisły, znajdującej się naprzeciwko stadionu piłkarzy. Obawiał się interwencji policjantów, którzy mogliby ściągnąć go na ziemię. - Nie opłaciliśmy miejsca za zajęcie pasa drogowego. Dziękuję prezydentowi Płocka i straży miejskiej, że nie wylegitymowali nas i nie zażądali tego pozwolenia. Zwłaszcza, że kiedy pojawiło się pod stadionem kilku kibiców Wisły, zostali od razu wylegitymowani przez policję. Potem podjechało do nas kilka samochodów. Byłem pewny, że kiedy zejdę, będę musiał się tłumaczyć, a może i spędzę noc w Płocku - opowiada.
Próbował już w Gdyni
Żółkiewicz ma 45 lat. Prowadzi firmę produkującą nagrobki, pomaga też w lokalnej fundacji. Urodził się w Środzie Śląskiej pod Wrocławiem. Ojciec zabierał go na pierwsze mecze Śląska. Choć mieszka w oddalonych o 180 km Żarach, to kibicuje trójkolorowym od dziesięciu lat. Z wiekiem miłość do klubu obudziła się na nowo. Od tamtej pory był na wszystkich domowych meczach, opuścił tylko dwa wyjazdowe spotkania. Nie licząc tych po przerwie związanej z pandemią z Rakowem i Arką. W Gdyni próbował wynająć podnośnik, ale nie miał możliwości wjazdu na okolice stadionu.
- Wiedziałem, że Płock będzie idealnym miejscem, żeby w końcu obejrzeć mecz - przyznaje Żółkiewicz i dodaje, że widoczność była naprawdę dobra. Bez problemu rozpoznawał wszystkich piłkarzy Śląska. Nie było też problemu, żeby poznać najbardziej doświadczonych rywali takich, jak Dominik Furman.
Kibica poszukuje już Śląsk i przedstawiciele wrocławskiego stadionu. Rzecznik klubu Tomasz Szozda przyznał nam, że szykują dla niego specjalną akcję.
Będzie nagroda
- Być może klub wpuści mnie na niedzielny mecz z ŁKS-em u siebie. Ale ważniejsze było, żeby zwrócić uwagę, że my, kibice, cierpimy bez oglądania meczów na stadionie. Że to, co jest naszym życiem, zostało zabrane. Oglądanie ich w telewizji traci sens. Słyszę to od kolegów z trybun. Chciałbym, żeby to już się nie powtórzyło i byśmy mogli jak najszybciej znowu być na stadionie. Cieszyć się z meczu, czasami smucić z porażki, a niekiedy wybuchać jak w środę, kiedy mimo fatalnej gry, nasz zespół odwrócił wynik meczu - mówi Żółkiewicz.
Śląsk zwyciężył Wisłę 2:1. Bramki na wagę zwycięstwa strzelili Robert Pich i Przemysław Płacheta. Wygrana w Płocku dała wrocławianom pewne miejsce w grupie mistrzowskiej.
Adam Dźwigała: W Portugalii wraca normalność. Różnicę widać gołym okiem
Arkadiusz Milik na ostatniej prostej do Turynu. "Napoli na niego nie stawiało"
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"