PKO Ekstraklasa. Śląsk - Lech: zacięta końcówka i remis we Wrocławiu

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Robert Pich (z lewej) i Tymoteusz Puchacz (z prawej)
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Robert Pich (z lewej) i Tymoteusz Puchacz (z prawej)

Po bardzo zaciętej końcówce Śląsk Wrocław zremisował z Lechem Poznań 2:2. W walce o wicemistrzostwo pozostał status quo.

Przed niedzielnym meczem 33. kolejki PKO Ekstraklasy Śląsk Wrocław oraz Lecha Poznań w tabeli dzielił zaledwie jeden punkt. Bezpośrednie starcie było zatem niezwykle istotne w kontekście walki o ewentualne wicemistrzostwo.

Od początku meczu jednak bardziej niż wyczyny piłkarzy, w oczy rzucała się stojąca na murawie woda, co często miało wpływ na zachowanie się futbolówki.

W tych trudnych warunkach w trakcie pierwszych minut lepiej odnajdywali się gospodarze. Aktywny był m.in. Przemysław Płacheta. Ataki wrocławian nie stanowiły jednak większego zagrożenia dla bramki Lechitów.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"

Z czasem coraz mocniej do głosu zaczęli dochodzić goście, co poskutkowało otwarciem wyniku. W 17. minucie Matusa Putnocky'ego pokonał Christian Gytkjaer, choć trzeba tu zaznaczyć spory udział zalanej murawy. Dogranie Kamińskiego próbował przeciąć bowiem Dankowski, jednak odbita przez niego piłka w zasadzie stanęła w miejscu, po czym bez większych problemów z metra do pustej bramki trafił wspomniany Duńczyk.

- Gdyby była normalna murawa, to tę piłkę wybijam, a ja kopnąłem i piłka stanęła w wodzie - usprawiedliwiał się na antenie Canal+ w przerwie meczu Dankowski.

Defensor wrocławian po pierwszych 45 minutach był antybohaterem spotkania, na co duży wpływ miał także fakt, że świetnie dysponowany był tego dnia Jakub Kamiński. 18-latek był zdecydowanie najjaśniejszą postacią pierwszej części meczu.

Po przerwie do normy zaczęła wracać murawa. W tych warunkach lepiej odnajdywali się gospodarze, którzy wyszli bardzo zmotywowani, by odrobić straty. Długo jednak Lechitów na prowadzeniu utrzymywał dobrze dysponowany van der Hart. Golkiper popisał się świetnymi interwencjami m.in. przy strzałach Picha oraz Dankowskiego.

Wysiłki gospodarzy w końcu jednak przyniosły efekt. Z rzutu wolnego świetną piłkę dorzucił Krzysztof Mączyński, obrońców Lecha wyprzedził Israel Puerto, który pewnie umieścił piłkę w siatce.

To trafienie nieco rozbudziło poznaniaków. Przewrotki próbował Jakub Kamiński, jednak jego uderzenie ręką zblokował Puerto. Sędzia Kwiatkowski długo nie podejmował decyzji o rzucie karnym, jednak po kilku minutach i osobistym obejrzeniu powtórek zadecydował podyktować jedenastkę. Tę na gola zamienił Jakub Moder.

Lechici jednak niedługo cieszyli się z ponownego prowadzenia. Zaledwie dwie minuty później dośrodkowanie z rzutu rożnego świetnie wykończył niepilnowany Jakub Łabojko.

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 2:2 (0:1)
0:1 - Gytkjaer 17' 
1:1 - Puerto 76'
1:2 - Moder 82'
2:2 - Łabojko 85'

Składy:

Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Lubambo Musonda, Israel Puerto, Mark Tamas, Kamil Dankowski - Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński - Robert Pich (68' Filip Marković), Michał Chrapek (74' Piotr Samiec-Talar), Przemysław Płacheta (88' Sebastian Bergier) - Erik Exposito.

Lech Poznań: Mickey van der Hart - Bogdan Butko, Lubomir Satka, Dorde Crnomarković, Tymoteusz Puchacz - Jakub Kamiński (83' Michał Skóraś), Jakub Moder, Dani Ramirez (71' Juliusz Letniowski), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak - Christian Gytkjaer (78' Timur Żamaletdinow.

Żółte kartki: Chrapek, Mączyński (Śląsk) oraz Gytkjaer (Lech).

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski.

Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. "50-60 milionów przy kolejnym transferze". Hajto ocenił potencjał Karbownika
Premier League. Manchester City pogratuluje Liverpoolowi. Piłkarze utworzą szpaler

Źródło artykułu: