Smutek i ogromny zawód panował w szatni Fortuny Duesseldorf po ostatniej kolejce Bundesligi. Do samego końca mieli szansę, żeby utrzymać się w Bundeslidze. Cały czas byli w walce o baraże. Porażka 0:3 w ostatnim meczu z Unionem Berlin wszystko przekreśliła. Piłkarze schodzili z murawy załamani. Wśród nich Dawid Kownacki.
Kibice podzieleni
Polak był jedną z największych nadziei na pozostanie w elicie. Latem Fortuna zapłaciła za niego rekordowe w swojej historii 7,5 mln euro. Dyrektor sportowy Lutz Pfannenstiel zaryzykował i namaścił Kownackiego na lidera ofensywy. Razem z trenerem opowiadał o nim z wielkim entuzjazmem. Piłkarz choć liczył na świetny sezon, nie spełnił oczekiwań. Fortuna będzie grać na zapleczu Bundesligi, a Kownacki kończy rozgrywki bez gola i asysty. Dwa czerwone zera ciążą na koncie napastnika.
- Kiedy przychodzi rozmawiać o Dawidzie, kibice są bardzo podzieleni - opowiada Patrick Scherer, dziennikarz "Rheinische Post". - Różnie tłumaczą powody, dlaczego nie pokazał w Fortunie pełni swojego potencjału. Jedni mówią, że to przez kontuzje. Drudzy podkreślają, że Friedhelm Funkel wystawiał go na skrzydle, a nie na środku ataku. Jeszcze inni stracili nadzieję. Uważają, że nie jest w stanie grać lepiej i nie był wart rekordowych pieniędzy - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rosjanie prowokują Cristiano Ronaldo
Jeszcze wcześniej suchej nitki na 23-latku nie zostawili dziennikarze "Kickera". W grudniowym rankingu ocenili go na drugiego najgorszego piłkarza ligi.
Od zera
Nie miał szczęścia polski napastnik w tym sezonie. Najpierw Funkel próbował go na nowej pozycji. Przestawił z pozycji napastnika na skrzydło. Potem przytrafiła się kontuzja kolana, stracił przez nią cztery miesiące. Zdążył wyleczyć się na ostatnie kolejki. A miał on zapełnić lukę w ofensywie po Dodim Lukebakio i Benito Ramanie. Dlatego też w tym sezonie Fortuna miała problemy w ataku i strzeliła najmniej goli w lidze (36).
W nowym sezonie Kownacki od zera będzie walczył o zaufanie. W klubie nie ma już trenera Funkela i dyrektora Pfannenstiela. Pierwszy został zwolniony w styczniu, drugi odszedł po zakończeniu rozgrywek. Postawił wszystko na jedną kartę wyciągając Polaka z Sampdorii. Liczył, że będzie to jego kolejny strzał w "10". Prawie jak ten, gdy ściągał z Brazylii Roberto Firmino do Hoffenheim w 2011 roku. Dziś jest gwiazdą Liverpoolu i mistrzem Anglii.
- Oczywiste, że spadek zasmucił wszystkich w Duesseldorfie. Ale nikt nie popada w rozpacz. Od początku było jasne, że tak może się stać. Dlatego większość kibiców traktuje to jako wypadek przy pracy, który trzeba naprawić w następnym sezonie - tłumaczy Scherer.
Fortuna skończyła sezon na przedostatnim miejscu w Bundeslidze. Do miejsca gwarantującego grę w barażach zabrakło jej punktu.