W styczniu podczas spotkania kontrolnego wrocławian z FC Ufa 28-letni obrońca uszkodził więzadła w prawym kolanie. Gdyby koronawirus nie sparaliżował piłkarskiego kalendarza, teraz byłoby już po sezonie 2019/2020 i Wojciech Golla nie mógłby w pełni uczestniczyć w okresie przygotowawczym przed kolejnymi rozgrywkami.
- Najgorszy był początek po operacji. Duży ból, noga spuchnięta. Trzeba było odrzucić kule i wykonywać codzienne czynności. Nawet przy kąpieli było bardzo trudno. Ale teraz już staram się o tym nie myśleć. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Ta część rehabilitacji, którą przechodzę, to czysta przyjemność - mówił Wojciech Golla w wywiadzie dla klubowej telewizji Śląska Wrocław.
Teraz już zawodnik uczestniczy w zajęciach z zespołem, choć nie bierze udziału w tych częściach treningów, które wymagają kontaktu z przeciwnikiem. Taka sytuacja ma się jeszcze utrzymać przez kilkanaście dni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny samobój z polskiej ligi
- Za mną wszystko, co najtrudniejsze. Początek rehabilitacji jest ciężki. Ćwiczenia są bardzo monotonne. W głowie trzeba sobie wszystko poukładać, by wszystko móc robić. Aktualnie poza gierkami w kontakcie, wykonuję wszystkie ćwiczenia. Myślę, że potrzebuję jeszcze 2-3 tygodni, aby być w gotowym w pełni - przyznał Golla.
Gracza Śląska w tym sezonie najprawdopodobniej nie zobaczymy na boisku w PKO Ekstraklasie, ale sama możliwość powrotu do treningów już sprawia mu ogromną radość.
- Brakowało mi kawki z rana z chłopakami na sofie. Miło jest znów wrócić, porozmawiać, pośmiać się. Atmosfera jest bardzo dobra. Nie ma co ukrywać, że bardzo tęskniłem - powiedział piłkarz.
Po 33 kolejkach zespół ze stolicy Dolnego Śląska zajmuje czwarte miejsce w tabeli ekstraklasowej z punktem straty do podium. W niedzielę ekipa trenera Vitezslava Lavicki zagra w Gliwicach z Piastem.
Zobacz także: