Pogoń Szczecin zarobi do końca sezonu w 2022 roku minimum 32 miliony złotych na przeprowadzonych dotąd transferach. Osoby zarządzające klubem uznają 2017 rok za moment wejścia na rynek piłkarski, a od tego czasu najdrożej sprzedanymi zawodnikami byli Sebastian Walukiewicz do Cagliari Calcio, Adam Buksa do New England Revolution i Jakub Piotrowski do KRC Genk.
Jednym z zarzutów kibiców w Szczecinie wobec prezesa klubu Jarosława Mroczka i wiceprezesa Tomasza Adamczyka jest sportowa stagnacja Pogoni, mimo coraz większych pieniędzy zarabianych na rynku transferowym.
Tylko w tym sezonie drużyna odpadła po dwóch meczach z Totolotek Pucharu Polski, a w PKO Ekstraklasie ma już tylko matematyczną szansę na awans do europejskich pucharów. Przez całą rundę wiosenną drużyna Kosty Runjaicia wygrała dwa mecze i z trudem dostała się do grupy mistrzowskiej. Generalnie od czasu awansu do elity w 2012 roku jej najlepsze osiągnięcie to zajęcie szóstego miejsca.
ZOBACZ WIDEO: Stadion RKS-u Okęcie zalany przez ulewy i strażaków. "Przy wsparciu miasta zaoferowaliśmy pomoc"
- Spotykam się z takimi opiniami: wydajcie więcej pieniędzy na drużynę i osiągnijcie sukces - wywalczcie mistrzostwo Polski albo zajmijcie miejsce pucharowe. Oczywiście to też sposób na zarobienie przez klub pieniędzy, ale ryzykowny. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co stanie się, jeżeli nie osiągniemy celu. Sprzedaż piłkarzy jest najmniej ryzykownym źródłem pozyskania pieniędzy poza wejściem inwestora zewnętrznego - mówi Jarosław Mroczek, prezes Pogoni.
Osoby zarządzające klubem przekonują, że Pogoń i tak płaciła w ostatnich sezonach coraz więcej na utrzymanie zespołu, czyli na jego wzmacnianie, na jego funkcjonowanie oraz kontrakty z zawodnikami.
- Z każdej złotówki jesteśmy w stanie rozliczyć się i nie mamy nic do ukrycia. Spotykamy się jednak z licznymi komentarzami, że zostaliśmy właścicielami Pogoni dla pieniędzy, że środki z transferów gdzieś przepadają. Nie bogacimy się na tym i nie zasłużyliśmy na krzywdzące opinie - mówi Mroczek.
- Pewnego poziomu po prostu nie przekroczymy. W polskiej lidze Legia i Lech znacząco odbiegają od reszty klubów wysokością budżetu, trzecia jest Lechia, a później jest grupa klubów o podobnym budżecie. Pogoń znajduje się na 6-7 miejscu i wyniki sportowe generalnie to odzwierciedlają. Taka historia jak mistrzostwo kraju zdobyte przez Piasta nie zdarza się często. Cracovia awansowała dopiero po raz pierwszy w historii do finału pucharu. Marzymy, żeby w takich miejscach była również Pogoń, ale do tego jest potrzebna dobra atmosfera, a ta obecna jest nie do zaakceptowania - dodaje prezes klubu.
Perspektywa na najbliższy czas dla kibiców Pogoni nie jest krzepiąca. Mroczek zapowiedział, że zwiększane w ostatnich sezonach koszty utrzymania zespołu zostaną zatrzymane na obecnym poziomie. Impulsem dla klubu być może będzie dopiero pełne otwarcie nowego stadionu. W następnym sezonie czynne będą dwie trybuny.
- Musimy działać bezpiecznie. Po odejściu jednego zawodnika pojawią się środki na utrzymanie innego. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy w ogóle robić dobrych transferów. Przykłady Dantego Stipicy i Benedikta Zecha sprzed roku pokazują, że można odnaleźć dobrych zawodników w możliwościach Pogoni. Nie jest to łatwe. Na przykład super napastnik kosztuje około 30-40 tysięcy euro miesięcznie, a trzeba to pomnożyć przez 12 miesięcy i jeszcze przez trzy lata kontraktu [około 3 miliony złotych - dop. red.]. Takie pieniądze trzeba mieć zagwarantowane w budżecie - przekonuje Mroczek.
Obecny prezes Pogoni zarządza klubem od blisko 10 lat.
Czytaj także: Mariusz Fornalczyk pierwszym wzmocnieniem Pogoni Szczecin
Czytaj także: Rafał Makowski wzmocni Śląsk Wrocław przed nowym sezonem