Podczas konkursu rzutów karnych w półfinale Totolotek Pucharu Polski z Lechią Gdańsk (poznaniacy ostatecznie odpadli) Holender obronił dwa strzały rywali. Przy pierwszym z nich - autorstwa Rafała Pietrzaka - zwichnął bark. Mimo to pozostał na boisku i później zatrzymał jeszcze Egzona Kryeziu.
- Van der Hart zasłużył na ogromny szacunek za to, co zrobił. Zwłaszcza że mocno ryzykował pogłębienie kontuzji, która już i tak okazała się poważna. W czwartek rano przeszedł szczegółowe badania u profesora Przemysława Lubiatowskiego, który jest wielkim specjalistą w urazach barku i łokcia. Potwierdziła się diagnoza dotycząca zwichnięcia barku - powiedział na łamach oficjalnego serwisu klubu szef sztabu medycznego "Kolejorza", prof. Krzysztof Pawlaczyk.
Na szczęście piłkarz nie musi przechodzić operacji. - Po ingerencji chirurgicznej byłaby potrzebna półroczna przerwa. Na razie jednak zabieg nie jest konieczny, zdecydowaliśmy się na leczenie zachowawcze. Ręka będzie usztywniona i po sześciu tygodniach nastąpi kolejna ocena. Możliwe, że w międzyczasie zdecydujemy się na również na konsultacje zagraniczne - dodał Pawlaczyk.
Holendra czeka co najmniej sześciotygodniowa przerwa w grze. Pod jego nieobecność między słupkami sezon dokończy ktoś z trójki Miłosz Mleczko - Karol Szymański - Krzysztof Bąkowski.
W trwającej edycji Mickey van der Hart zagrał we wszystkich 39 spotkaniach "Kolejorza" (biorąc pod uwagę PKO Ekstraklasę i Totolotek Puchar Polski) i 16 razy udało mu się zachować czyste konto.
Czytaj także:
Wybory 2020. Duda za Cracovią, Trzaskowski poza głównym nurtem. Komu kibicują głowy państw? Niektóre typy zaskakują
Rząd chwali się wspieraniem klubów piłkarskich. "To oburzające" - kontruje jeden z nich
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny samobój z polskiej ligi