Gwizdy przy Roosevelta - relacja ze spotkania sparingowego Górnik Zabrze - Ślęza Wrocław

Gwizdy i obelgi płynące z trybun pożegnały schodzących do szatni po meczu ze Ślęzą Wrocław zawodników Górnika. Trudno się temu dziwić. Na nieco ponad tydzień przed pierwszym meczem ligowym zabrzanie zagrali bardzo słabe spotkanie, nie pokazując w meczu nic, poza niemiłosierną nieskutecznością. Ostatecznie zremisowali z II-ligową Ślęzą Wrocław 1:1 czym do frustracji wprowadzili zgromadzoną na trybunach publiczność. Nie można nie zauważyć, że przed startem rozgrywek Górnik ma poważny problem.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Próba generalna przed startem pierwszoligowych rozgrywek, jaką dla Górnika miał być piątkowy mecz sparingowy z II-ligową Ślęzą Wrocław zakończyła się totalną klapą. Podopieczni trenera Ryszarda Komornickiego w spotkaniu z wrocławskim zespołem pokazała, że nadal nie jest gotowa do ligowej rywalizacji. Szczególnie dobitnie podkreśliła to w pierwszej połowie. Zupełny brak zrozumienia, głupie błędy indywidualne i wielki akcent położony na nieskuteczność pokazał, że drużyna Górnika w obecnym składzie będzie miała wielkie problemy z walką o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Największą bolączką zabrzan w dalszym ciągu jest skuteczność. Było to dobitnie widać w 6. minucie spotkania, kiedy lewym skrzydłem z piłką szarżował Przemysław Pitry, wbiegł w pole karne i zagrał wzdłuż linii do nieobstawionego Grzegorza Bonina, a ten w prostej sytuacji nie zdołał wepchnąć piłki do siatki. Podobnie było w 18. minucie gry. Tym razem na strzał zdecydował się Pitry, ale zrobił to zbyt czytelnie i obrońca gości ze spokojem wybił piłkę sprzed linii bramkowej zażegnując niebezpieczeństwo. W 30. minucie padła bramka dla Górnika, której arbiter nie uznał. Futbolówkę na prawym skrzydle poprowadził Piotr Madejski i zagrał do obiegającego go Bonina, ten dośrodkował piłkę w pole karne, a Pitry już bez problemów wpakował futbolówkę do bramki Ślęzy. Arbiter boczny uznał jednak, że dogrywający Bonin był na spalonym i podniósł w porę chorągiewkę.

W 34. minucie spotkania w sytuacji sam na sam z golkiperem wrocławian znalazł się Madejski, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału czym ułatwił interwencję broniącemu bramki gości Pawłowi Jędrysiakowi. Na trzy minuty przed zakończeniem pierwszej połowy spotkania oko w oko z golkiperem wrocławskiej drużyny stanął Bonin, ale ku rozpaczy kibiców prawy skrzydłowy zabrzan przekombinował i piłka po raz kolejny padła łupem dobrze broniącego bramkarza Ślęzy. Wrocławianie przez całą pierwszą połowę skupiali się na grze obronnej, próbując sił w kontrataku. Najwięcej krwi defensorom Górnika napsuł czarnoskóry napastnik Ślęzy, Daniel Onyekachi. Były snajper GKS Katowice często groźnie dryblował w okolicach pola karnego zabrzan, ale nie miał wsparcia wśród kolegów z drużyny.

Drugą połowę spotkania o wiele lepiej rozpoczęli zabrzanie. Najpierw w 53. minucie wprowadzony po przerwie Dawid Jarka znalazł się w sytuacji sam na sam z drugim bramkarzem wrocławian, Grzegorzem Pauksztem, ale pojedynek ten przegrał. Po minucie mało kto o tym pamiętał, bo Górnik wreszcie trafił do siatki Ślęzy. Zabrzanie wykonywali rzut rożny, lecz wybijana przez obrońców piłka wpadła wprost pod nogi znajdującego się na prawym skrzydle Bonina, który zagrał wysoką piłkę wzdłuż linii, a z najbliższej odległości do siatki trafił Michał Pazdan.

Z prowadzenia Górnik nie cieszył się jednak zbyt długo. W 66. minucie gry po szeregu nieporozumień w szeregach zabrzańskiej defensywy potężnym strzałem z dystansu piłkę w kierunku bramki uderzył Mateusz Jaskólski. Futbolówka odbiła się jeszcze od stojącego przy prawym słupku Mariusza Gancarczyka i wpadła do bramki gospodarzy. Trafienie dla gości sfrustrowana fatalną skutecznością zabrzan publika skwitowała ironicznymi brawami. W 70. minucie gry kąśliwie na bramkę Ślęzy uderzał Madejski, ale dobrze ustawiony Paukszt czubkami palców przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki gości.

W 82. minucie spotkania po raz kolejny obraz nieudolności w ofensywie dał Jarka, który przegrał drugi z rzędu pojedynek jeden na jednego z bramkarzem Ślęzy. Najlepszą okazję do strzelenia zwycięskiej bramki zabrzanie mieli w 86. minucie gry. Rzut wolny z około 25 metrów od bramki Paukszta wykonywał wprowadzony na boisko dziesięć minut wcześniej Marius Kizys. Litwin przymierzył soczyście, a zmierzająca w kierunku bramki piłka odbiła się jeszcze od Pazdana i o centymetry chybiła celu. Po zakończeniu spotkania schodzących do szatni zawodników Górnika pożegnały siarczyste gwizdy.

Rozwścieczeni fatalną skutecznością drużyny, brakiem zaangażowania w grę i wynikiem fani zdecydowali się po raz kolejny podkreślić swoją dezaprobatę wobec sytuacji, jaka ma miejsce obecnie w klubie. Jeżeli bowiem obraz gry prezentowany przez Górnika się nie zmieni, niewykluczone, że po pierwszych kilku kolejkach zabrzanie będą musieli po raz kolejny zmienić cele. Zamiast o awans do ekstraklasy będą grać o spokojne utrzymanie na jej zapleczu.

Górnik Zabrze - Ślęza Wrocław 1:1 (0:0)
1:0 - Pazdan 53'
1:1 - Jaskólski 66'

Składy:

Górnik Zabrze:
Nowak - Gancarczyk, Danch, Pazdan, Magiera - Bonin (75' Kiżys), Strąk (46' Jarka), Przybylski, Madejski, Szczot - Pitry (75' Trznadel).

Ślęza Wrocław: Jędrysiak (46' Paukszt) - Jaskólski, Pruchnicki, Wójcik, Adamski, Kątny, Piwowar, Bortnik, Brusiło, Szepeta, Onyekachi. Grali także: Kamiński, Wiaderkiewicz, R. Pałys, M. Pałys, Donzo, Zieliński.

Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×