Zawisza w pierwszym kwadransie zepchnął rywala do głębokiej defensywy. Niewiele jednak zabrakło, a tak odważna gra skończyłaby się dla gości bardzo źle, bo Raków uważnie się bronił i groźnie kontratakował. Po takiej akcji bramkę powinien zdobyć Adrian Jeremicz, który wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale tak długo przymierzał się do strzału, aż został zablokowany przez wracającego obrońcę. - Brakuje nam piłkarza, który potrafiłby wykańczać takie sytuacje. Niestety, raczej nie liczę już na wzmocnienia - przyznał trener Leszek Ojrzyński.
Po takim ostrzeżeniu goście zmienili taktykę. Nadal kontrolowali przebieg wydarzeń, ale zaczęli grać rozważniej. Dużo kombinacji i rozrzucania piłek na skrzydło przyniosło efekty w postaci sytuacji bramkowych i stałych fragmentów, bo obrońcy Rakowa nie radzili sobie z bocznymi pomocnikami Zawiszy. Bramka padła jednak dość przypadkowo. Rafał Piętka chciał strzelić z dystansu, a wyszło mu kapitalne podanie do Lilo, który okazał się szybszy od obrońcy i bardzo silnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Tomaszowi Laskowskiemu.
Raków próbował atakować, ale dwaj napastnicy byli w dość trudnej sytuacji, bo nie dostawali dobrych piłek. Źle funkcjonował środek pola, a jedynym kreatywnym pomocnikiem był Tomasz Foszmańczyk. Nawet jeśli gospodarzom udawało się sforsować obronę Zawiszy, to w polu karnym rządził niezwykle szybki i sprawny Andrzej Witan. - Nie mam zbyt dobrych warunków fizycznych, to muszę czymś nadrabiać - śmiał się po meczu bramkarz sprowadzony z Lecha Poznań.
Trener Ojrzyński musiał zareagować. W przerwie ściągnął wyjątkowo nieudolnego Jeremicza, na prawą stronę przesunął Bartosza Glińskiego, a do ataku wpuścił Tomasza Stefańskiego. Młody napastnik, który jeszcze jesienią biegał po IV-ligowych boiskach zaliczył prawdziwe wejście smoka. Już w pierwszej akcji doskonale podał do Foszmańczyka i tylko kapitalna interwencja Witana uchroniła gości przed stratą bramki. Piłkarze Zawiszy nie zdążyli jeszcze dobrze przemyśleć sobie tej sytuacji, a już był remis. Gliński wrzucił piłkę z rzutu rożnego, a Stefański strzałem głową umieścił ją w siatce. - Jestem dosyć zadowolony ze swojego debiutu w barwach Rakowa. Byłbym bardziej, gdyby udało nam się wygrać ten mecz - mówił Stefański.
Gra Rakowa nabrała tempa, bo na skrzydłach rozkręcili się Gliński i Foszmańczyk. Kiedy jednak wydawało się, że szala zwycięstwa zaczyna się przechylać na ich stronę , przypomniał o sobie Lilo. O tym, jak grał Brazylijczyk, najlepiej świadczy to, że próbujący go upilnować piłkarze Rakowa zarobili po faulach na nim dwie żółte kartki. W 59 minucie znowu wykazał się największą szybkością i przytomnością umysłu. Dopadł do bezpańskiej piłki, do której miał dużo dalej niż obrońcy Rakowa i płaskim strzałem w długi róg zdobył swoją drugą bramkę.
Gospodarze nie mieli już pomysłu, a przede wszystkim sił na wyrównanie. Szybkie tempo narzucone przez nich od początku drugiej połowy dało o sobie znać i kilku piłkarzy Rakowa zaczęły łapać skurcze. Trener Kuras wzmocnił środek pola i oddał inicjatywę rywalowi, słusznie przewidując, że ten nie będzie już w stanie nic zrobić. Leszek Ojrzyński, który nie miał na ławce wartościowych zmienników wpuścił młodych piłkarzy, ale jedyne co mogli zaoferować to ambitną walkę, a to na doskonale przygotowanych fizycznie bydgoszczan nie wystarczyło.
Raków Częstochowa - Zawisza Bydgoszcz 1:2 (0:1)
1:0 - Lilo 29'
1:1 - Stefański 49'
1:2 - Lilo 59'
Raków: Laskowski - Gerega (82' Sekulski), Mizgajski, Jankowski, Kaciczak, Foszmańczyk, Pietroń, Orzechowski, Jeremicz (46' Stefański), Gliński (79' Witczyk), Zachara (73' Brondel).
Zawisza: Witan - Stefańczyk, Dąbrowski, Łukaszewski, Warczachowski, Lilo, Brzeziński (54' Kanik), Piętka, Tarnowski, Maziarz (61' Magdziński), Bajera (74' Szczepan).
Żółte Kartki: Mizgajski, Kaciczak, Jankowski (Raków) oraz Stefańczyk, Lilo (Zawisza)
Najlepszy piłkarz Rakowa: Bartosz Gliński.
Najlepszy piłkarz Zawiszy: Lilo.