Spór o to kto jest lepszym piłkarzem, Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo trwa od ponad dekady - od kiedy obaj dominują w światowym futbolu. I pewnie będzie toczył długo po tym, jak skończą kariery, tak sam jak nadal toczy się dyskusja czy Pele był lepszy od Diego Maradony. Wyznawcy obu nigdy nie dadzą się przekonać i zawsze będą twierdzić, że to ich idol jest "kozą" (od skrótu GOAT – Greatest of All Time, czyli największy w historii).
Obaj są nazywani kosmitami czy "zawodnikami z PlayStation". Jak twierdzi jednak Gerard Pique, który grał w klubach z oboma z nich, "Messi ma umiejętności, jakich nie ma żaden człowiek na świecie. Ronaldo jest najlepszy spośród ludzi". W stereotypowym mniemaniu Argentyńczyk urodził się z wielkim talentem, Portugalczyk zaś wdrapał się na szczyt nadludzką pracą. Pierwszy to geniusz techniczny, drugi atletyczny. Ronaldo jest przy tym bardziej wszechstronny.
Temu ostatniemu przeczą temu badania naukowców z uniwersytetu w Leuven, którzy stworzyli własny algorytm, na podstawie analizy każdego pojedynczego zagrania obu zawodników we wszystkich występach w latach 2013-2018 (gole, asysty, podania, dryblingi, odbiory piłki, wślizgi itd) oraz ich wpływ na zdobywanie bramek przez kolegów z drużyny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
Po przetworzeniu ich przez superkomputer okazało się, że wartość jednego występu Argentyńczyka jest niemal dwukrotnie większa niż Portugalczyka (1,21 pkt kontra 0,61). A Messi, jak tłumaczył dr Tom Decroos, jest o wiele bardziej wszechstronny. - Zawodnicy ofensywni dzielą się na dwie grupy. Jedni wykonują mnóstwo zagrań o niższej wartości, drudzy mają rzadszy kontakt z piłką, za to każdy z tych kontaktów ma ogromny wpływ na wynik. Zawodnikiem tej drugiej grupy jest właśnie Cristiano Ronaldo. Fenomen Messiego polega na tym, że zalicza się do obu grup - wyjaśniał.
Gdyby mierzyć wielkość trofeami, tu lepsza jest ikona Barcelony. Ma o jedną Złotą Piłkę więcej, a z katalońskim klubem zdobył 34 trofea, podczas gdy Ronaldo w barwach czterech klubów w jakich grał (Sporting, Manchester United, Real Madryt i Juventus) - 27. Messi samych tylko tytułów mistrza Hiszpanii ma na koncie 10, podczas gdy zdobył tylko dwa.
Jednak skupiając się wyłącznie na Lidze Mistrzów, trzeba przyznać, że tu lepszy Portugalczyk. Nie tylko dlatego, że wygrał ją aż pięć razy, podczas gdy Argentyńczyk tylko trzy (chyba, że liczyć sezon 2005/06 za czasów Franka Rijkaarda, ale wówczas Messi od 1/8 finału był nieobecny, bo leczył kontuzje ścięgna Achillesa, a w fazie grupowej strzelił tylko jednego gola Panathinaikosowi).
Triumfował w Champions League z wielką Barcą Pepa Guardioli w 2009 i 2011 roku, ale później już tylko raz - pięć lat temu pod wodzą Luisa Enrique, kiedy Barcelona pokonała w finale w Berlinie Juventus. Od tego czasu Ronaldo zdążył wygrać Ligę Mistrzów trzykrotnie z Realem Zinedine'a Zidane'a.
Ale też widać, że Ronaldo traktował zawsze Champions League najbardziej prestiżowo. W Realu często rozczarowywał na początku sezonu i jesienią, żeby eksplodować formą na wiosnę, gdy wracały jego ulubione rozgrywki. Stąd też Messi nastrzelał więcej goli w fazie grupowej (68 - 0,94 gola na mecz), Ronaldo (63 – 0,71) oszczędza amunicję na fazę pucharową. Tu jego skuteczność rośnie do 0,81 gola na mecz, podczas gdy Argentyńczykowi spada do 0,67.
Ronaldo przewodzi na liście najskuteczniejszych strzelców w historii, ma aż 131 bramek. Messi - 117, ale rozegrał 28 meczów mniej od Portugalczyka (w fazie pucharowej tylko 11 mniej).
Wielkość Ronaldo i wartość jaką daje drużynie wybitnie pokazuje sytuacja z hat-trickami. Obaj wielcy piłkarze strzelili ich w Lidze Mistrzów po osiem. Jednak Messi tylko dwa w fazie pucharowej i było to lata temu: w 2010 w ćwierćfinale wbił cztery gole Arsenalowi, na co Arsene Wenger nazwał go "piłkarzem z PlayStation" oraz w 2012 roku kiedy strzelił aż pięć goli Bayerowi Leverkusen w 1/8 finału. Poza tym jego ofiarami padły Victoria Pilzno, Ajax Amsterdam, APOEL, Celtic Glasgow, Manchesterowi City oraz PSV Eindhoven w 2018 roku.
Ronaldo co prawda też strzelał słabszym rywalom w fazie grupowej - Ajaksowi, Galatasaray, Szachtarowi Donieck czy Malmoe FF. Ale w ostatnich latach jego hat-tricki spektakularnie odwracały losy meczów. Jak ten przeciwko Wolfsburgowi (3:0) w ćwierćfinale w 2016 roku po porażce dwiema bramkami w pierwszym meczu. Rok później trzy gole (dwa w dogrywce) pozwoliły Realowi wyeliminować w ćwierćfinale Bayern. W tym samym sezonie dołożył hat-tricka w półfinale z Atletico Madryt.
Do historii przeszły jednak jego trzy gole przeciwko temu samemu klubowi w marcu 2019 w barwach Juventusu. Nie tylko dlatego, że stał się najstarszym zdobywcą hat-trick w Champons League (miał 34 lata i 35 dni). Jego trafienia pozwoliły Starej Damie odrobić porażkę 0:2 z Madrytu, którą Diego Simeone w szaleństwie świętował obscenicznymi gestami, które w Turynie powtórzył Portugalczyk, pokazując kto okazał się szefem.
"La Gazzetta dello Sport" dała wtedy na okładce tytuł "Gniew boga", pisząc "Ronaldo wykonał tę mission impossible, jak potrafią tylko najwybitniejsi gracze". Kolejny artykuł tytułując: "Marsjanin grał z numerem 7".
Choć Messi to oczywiście wciąż piłkarz wielki i magiczny, to w ostatnich sezonach tak genialnych występów w meczach o tak wysoką stawkę bardzo mu brakuje. A wręcz obciążają go klęski jak odpadnięcie z Romą w 2018 roku czy niezapomniana remonatada Liverpoolu w ubiegłym roku. 0:3 w Rzymie, 0:4 na Anfield, a przecież niepotrzebny był nawet hat-trick. Wystarczyłby jeden zryw, jeden przebłysk geniuszu, odrobina magii przy rzucie wolnym... Zwłaszcza, że rywale grali bez dwójki kluczowych piłkarzy - Roberto Firmino i Mohameda Salaha.
Wielu piłkarzy, którzy grali u boku Messiego, mówi o tym w podobnym zachwycie jak Angel di Maria: Kiedy będę opowiadał wnukom bajki na dobranoc, będę wspominał wygraną Ligę Mistrzów, ligowe tytuły i - mam nadzieję - jak zdobyłem Puchar Świata. Ale przede wszystkim powiem im, że ich dziadek grał z Lionelem Messim.
Ale po ostatnich występach Argentyńczyka w Lidze Mistrzów pozostanie nam obraz bezradnego Messiego, otoczonego coraz bardziej przeciętnymi zawodnikami lub gasnącymi po dawnej świetności. I obraz bezradnej Barcelony z bezradnym trenerem, który nie ma pomysłu jak wykorzystać potencjał najlepszego piłkarza wszechczasów i wygrać z nim najważniejsze klubowe trofeum.
Terminarz Ligi Mistrzów 2019/20:
[u]1/8 finału - 7 i 8 sierpnia
[/u]Juventus Turyn - Olympique Lyon (0:1)/ 7 sierpnia, godz. 21:00
Manchester City - Real Madryt (2:1) / 7 sierpnia, godz. 21:00
Bayern Monachium - Chelsea (3:0) FC / 8 sierpnia, godz. 21:00
FC Barcelona - SSC Napoli (1:1) / 8 sierpnia, godz. 21:00
[u]1/4 finału: 12-15 sierpnia w Lizbonie
[/u]Q1: Man City/Real - Juventus/OL / 15 sierpnia
Q2: RB Lipsk - Atletico Madryt / 13 sierpnia
Q3 Barcelona/Napoli - Bayern/Chelsea / 14 sierpnia
Q4: Atalanta Bergamo - Paris Saint-Germain / 12 sierpnia
[u]1/2 finału: 18 i 19 sierpnia w Lizbonie
[/u]Zwycięzca Q1 - Zwycięzca Q3 / 19 sierpnia
Zwycięzca Q2 - Zwycięzca Q4 / 18 sierpnia
[u]Finał: 23 sierpnia w Lizbonie
[/u]Czytaj również -> Bayern czeka droga przez piekło
Czytaj również -> Sergio Ramos - wyrwane serce Realu
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)